Rozdział 8

36 3 2
                                    

"Well, I guess I get a little bit cold in the winter
Growing a little old
My mind is fixed on you
What am I to do?"

- Alfie Templeman, "Stop Thinking (About Me)"

WTEDY

Łatwiej było go znieść kiedy na mnie nie patrzył.

Pisałam z Dionem od kilku dni i był u mnie w pracy tylko raz odkąd podałam mu numer. Kiedy wymienialiśmy wiadomości, nie mógł mieć nade mną całkowitej kontroli. Panowałam nad sytuacją i właśnie to było dla mnie najważniejsze.

Te nasze rozmowy nie były zbyt zobowiązujące. Wysyłał mi zaczepne teksty i masę emotek, a ja odbijałam piłeczkę. Siedziałam przed ekranem telefonu wieczorami, bo wtedy najwięcej się odzywał, i gadaliśmy zazwyczaj przez kilka minut o tym jak minął nam dzień. Zawsze ucinał temat kiedy dotyczyło to niego samego, a mój plan dnia i tak już znał, bo wszystkie wyglądały tak samo.

Muszę przyznać, że szybko pogodziłam się z faktem, że mnie na to namówił. Dziwnie było przyjść do domu i rozmawiać z kimś kogo dopiero co się poznało. Dotychczas spędzałam te noce samotnie, a rozmawiałam tylko z rodzicami i z Felicity o naszym grafiku, o jej chłopaku, czasami o jakichś babskich sprawach, ale i tak, to było coś nowego. I z przykrością uświadomiłam sobie jak odcięta byłam od ludzi.

Dion był... inny. A ja nie mogłam wygrać z przekonaniem, że jeśli mnie gdzieś zaprosi, w końcu się zgodzę. Trochę na to liczyłam choć do tej pory grałam na zwłokę, ale coraz mniej zależy mi na tym, żeby dał mi spokój. Może uwierzyłam w ułamek tego co mi powiedział, a może taka nowość była po prostu fascynująca. Rutyna została delikatnie wzburzona, choć wciąż było w miarę bezpiecznie.

- Z kim tak piszesz, piękna?

Podnoszę wzrok na Felicity która przeciera blat. Nic dziwnego, że zwróciła na to uwagę, wcześniej nie używałam telefonu w pracy praktycznie wcale.

Mamy dziś pustki. Po drugiej stronie ulicy otworzyła się pizzeria do której ustawia się kolejka długa na jakieś sto metrów - ponoć dziś druga pizza kosztuje pięćdziesiąt procent taniej, a amerykanom nie trzeba dwa razy powtarzać. Sama chętnie oszczędziłabym na obiedzie, ale muszę tu zostać, bez względu na ilość klientów.

- Niech zgadnę, to ten grecki bóg w czarno-białym filtrze którego udajesz, że nie lubisz.

Patrzę na nią wielkimi oczami.

- Przesadziłaś z tym greckim bogiem - komentuję.

- Wcale nie. - Kładzie szmatkę na stół i odwraca się do mnie. - Widzę to. Podoba ci się.

- Jezu, ledwie go znam, Felicity.

- Ta historia z jego siostrą? Nieco ckliwa. Ale w ogóle nie dziwi mnie, że mu się spodobałaś. Oboje jesteście sarkastyczni, gadacie w jednym języku. Wiesz, że tacy jak on lubią kiedy dziewczyna się z nim droczy? Widzę, jak na siebie patrzycie.

- Naoglądałaś się za dużo Disney'a. Znowu.

- W Disney'u przyjechałby na deskorolce i miałby kolczyk w uchu - prostuje. - Na pewno nie ma opcji żeby ktoś tak wyglądający został dopuszczony do serialu dla dzieciaków. Ale wiem, gdzie by pasował...

- FELICITY.

Śmieje się i wraca za ladę. Zabieram szmatkę którą zostawiła i podążam jej śladem.

- Naskarżę na ciebie twojemu kochasiowi - ostrzegam, a ona tylko szerzej się uśmiecha.

Nie ma zbyt wiele okazji żebyśmy z Felicity pogadały o czymkolwiek związanym z naszym życiem prywatnym. Zazwyczaj to ona mówi, a ja słucham, ale teraz miała temat-rzekę, z którego czerpała bez skrupułów.

- Philip się nie obrazi. Trzeba być ślepym żeby nie zauważyć jak ten cały Dion wygląda. No, ale pomijając kwestię tego, że prezentuje się jak gość z rodziny królewskiej, to chyba jest tak samo dziany jak książę. Matko, zostawił tu ostatnio z trzysta dolarów...

- To nie nasza sprawa. I nic mnie to nie obchodzi.

- Aha. Jasne.

Nie chciałam za dużo mówić o czymś, czego jeszcze sama nie rozumiem.

Dion był dla mnie zagadką. Nie znałam go, w ogóle nic o nim nie wiedziałam i sama starałam się za dużo nie mówić mu o sobie. Nasza relacja na razie opierała się na głupich przepychankach słownych, na patrzeniu na siebie aż jedno z nas nie odpuści i na przekomarzaniu się. No dobra, może to wygląda na flirt, ale nie jestem pewna w jaką stronę to zmierza.

Dobrze wiedział, co robi, ale ja też nie byłam w tyle. Trzymałam go na dystans, szybko wyłapywałam jego nastrój i dostosowywałam się pod niego żeby spróbować wejrzeć trochę głębiej, a on i tak się z czymś krył.

Czasami przyłapywałam się na tym, że kiedy słyszę dzwonek, odruchowo zerkam w stronę drzwi żeby zobaczyć, czy to nie on. Przypatruję się małym brunetkom mając nadzieję, że być może przyszedł z siostrą i mój dzień stanie się trochę bardziej ciekawy. Ale nie zawsze przychodzi.

Może mnie sprawdza. Albo ma lepsze zajęcia, co też jest całkiem możliwe.

Myśl o tym, że dla wszystkich jest taki jak dla mnie, że patrzy w ten sam sposób na każdą ładną dziewczynę, nieco mnie przygasiła. Nic dziwnego, że może się podobać. I nic dziwnego że Felicity tak o nim mówi. Nie oszukam swojego ciała i skłamię, jeśli powiem, że nie widzę tego, jak się prezentuje i że to na mnie nie działa.

Ja byłam zwykła. Prosta. Przeciętna.

Ale spodobało mu się to, że jestem dla niego niemiła. Coś jest w tym, co powiedziała Felicity - chłopaki grają w te gierki żeby wygrać. Zdaję sobie sprawę z tego, że idąc pod prąd działam na Diona jak zapalnik. Chce żebym oddała mu stery i podoba mu się, że o nie walczymy.

Nie umiem ocenić tego, jaki się okaże być, ale na razie opieram się tylko na naszych kilku spotkaniach. Nie nauczył się przegrywać. Nie wie jak się poddać. Widzę walkę w jego oczach za każdym razem kiedy rozmawiamy.

Jedno wiedziałam na pewno - cokolwiek zdecyduję pod wpływem chwili, nie pozwolę sobie na to, żeby Dion zaburzył to, co mam. Nie jest to najlepsza wersja mojego życia jaka mogła się ziścić, ale jestem do niego przyzwyczajona i wiem jak postępować. Znam swoją sytuację i to jasne, że pochodzimy z dwóch różnych światów, lepiej będzie go o tym uświadomić zanim pomyśli że jesteśmy tacy sami. Bo nie jesteśmy.

Nie krzyczę o swojej sytuacji na prawo i ledwo i nie zamierzam przed nikim udawać, że jestem inna. Właśnie dlatego nie miałam czasu na ludzi takich jak on - rozpraszacze prędzej czy później stają się odcinaczem. Odcinają cię od pewnych aspektów twojego życia, aż przestajesz je nagle poznawać i wszystko trzeba budować od nowa. Nowe nawyki, nowe rutyny, nowe przyzwyczajenia.

Ludzie to sobie robią. Nie zawsze działa to pozytywnie. Nie zawsze odcinają nas od samych złych rzeczy.

A ja oszukałabym samą siebie gdybym powiedziała, że Dion w ogóle na mnie nie działa. Chciałam, żeby Felicity się myliła, a jednak ściskałam w dłoni ten telefon i wciąż myślałam o tym, że od ostatniej wiadomości od Diona minęło już kilka godzin.

___________________

Dziś króciutko, ale następny rozdział będzie dość emocjonalny...

Nothing To SaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz