Konieczna współpraca

176 10 14
                                    

Chwile później oboje byli już w radiowozie policyjnym szukając odpowiedniego kluczyka do odpalenia auta, oboje byli zdenerwowani, musieli szybko uciec.
- Dawaj kluczyk! - krzyczał Theo.
- Który?
- Wszystko jedno!
- Jest ich dużo!
Kiedy w końcu Liamowi udało się znaleść pasujący kluczyk, Theo odpalił wóz z uśmiechem, a Liam zaczął walić z radości w auto.
- JEST! JEDŹ, JEDŹ! - krzyczał.
Theo nie był dobrym kierowcą, wycofując uderzył prosto w jednego z Jeźdźców, spojrzał na Liama z przerażeniem w oczach po czym się zaśmiał i ruszyli.
Chłopacy udali się do szpitala bo Liam sądził, że schowanie się wśród umarlaków będzie dobrym pomysłem i Jeźdźcy ich tam nie znajdą. Liam zanim wszedł do środka włączył syreny karetki.
- ZWARIOWAŁEŚ? Wszystkich ich tu ściągniesz!
- O to chodzi.
- Złapią cię pierwszego! - zaczął krzyczeć Theo - kiedy strzelą ci w łeb albo oplotą batem dam nogę! Jestem z tobą dopóki mi się opłaca!
- Wiem o tym - i wepchnął go przez drzwi do środka szpitala.
Chwile później oboje weszli do kostnicy.
- Jeźdźcy szukają żywych więc będziemy wśród umarłych - powiedział Liam.
- Ja tam nie wejdę - powiedział Theo patrząc na poszczególne szafki z trupami.
- Ja też nie - stwierdził Liam po chwili namysłu.
- Mogłeś zostawić mnie w celi - prychnął Theo
- Albo w ziemi - odpowiedział złośliwie Liam. - Kiedy jeźdźcy nas znajdą nie pomogę ci, nie będę cię ratował, zrobię to co ty, zrobię z ciebie przynętę.
Theo posmutniał, zabolały go słowa Liama mimo, że sam odzywał się do niego w podobny sposób.
- No i co teraz? Mamy siedzieć sobie tutaj i spokojnie czekać aż nas dopadną?
- Nie, zabarykadujemy drzwi.
Oboje zaczęli przysuwać stoły będące w pomieszczeniu pod drzwi. Theo był zły, sądził, że plan Liama będzie dobry ale się przeliczył, jak zwykle.
- Słyszysz? - spytał Theo.
- Syreny przestały wyć - powiedział Liam.
- Już tu są.
Spojrzeli na siebie i ukryli się po obu stronach drzwi. Patrzyli na siebie przez chwilę oboje szybko oddychając, usłyszeli kroki.
Wiedząc, że Jeździec stoi dosłownie przed drzwiami, nie mieli wyjścia. Wyjechali ze stołem prosto na niego, byle jakoś uciec. Nie był to jednak dobry pomysł bo chwile później Jeźdźców było już więcej. Zaczęli uciekać ale było ich zbyt wielu, musieli z nimi walczyć. Mimo, że mówili, że nikt nikogo nie będzie ratował żaden z nich nie pozwolił by drugi umarł. Patrzyli na siebie pomiędzy walką, ale Jeźdźcy byli wszędzie. Stanęli na przeciwko, oboje wyciągnęli pazury i pokazali kły, Liam zrobił to pierwszy ale Theo chwile później zrobił to samo, nie chciał zostawić Liama samego i oboje rzucili sie na Burzowych. Theo znalazł sie w potrzasku gdy leżał na ziemi, a Jeździec miał zamiar strzelić w niego batem na szczęście znalazł coś ostrego i go zabił, był to sposób na pozbycie sie ich. Sekundę później kolejny z Jeźdźców już trzymał go za szyje, Liam to zauważył, robił wszystko by wycelować bronią Jeźdźca z którym walczył tak, aby ten który trzymał Theo go puścił, udało mu się, trafił prosto w niego a potem w tego, którego trzymał. Podszedł do Theo z zamiarem przybicia mu żółwika. Wtedy coś poczuł, jakąś więź. Uśmiechnął się. Theo także coś czuł, wdzięczność, Liam właśnie uratował mu życie. Oboje się uśmiechali ale chwile później znowu pojawili sie Jeźdźcy i znowu musieli uciekać. Theo wciągnął Liama do windy i rzucił go na ziemie.
- CO TY ROBISZ? - Warknął Liam.
- Jestem przynętą - odpowiedział z półuśmiechem Theo.
- NIE! - ale drzwi windy już sie zamknęły i Liam mógł tylko nasłuchiwać odgłosów zza windy. Bał się, że Theo właśnie rzucił sie w ręce śmierci. Kiedy już zdołał otworzyć drzwi windy, szpital był pusty, nigdzie nie bylo ani Theo, ani Jeźdźców, Theo się poświecił. Gdy Liam spojrzał na ścianę, zobaczył rozkład jazdy pociągu, który właśnie nadciągał do Beacon Hills, pojawiły sie tory. Liam ściągnął do szpila Scotta, chwile później pojawił się pan Douglas z którym musieli walczyć, ale nie tylko z nim a także z Parrishem, który był pod jego wpływem.
- Będę miał przy sobie alfę, oraz banshee i kojotołaka - zaczął mówić.
- I Stilesa! - nagle pojawił się i uderzył Douglasa prosto w głowę. - Jest zły? Nie pomyliłem się?
Parrish zaczął atakować więc chłopacy zaczęli uciekać. Stiles wpadł na pomysł żeby zgasić Jordana ciekłym azotem, podziałało.
Jakiś czas później Liam wpadł na pomysł żeby przenieść się do łowów.
- Nie muszą mnie porywać! - krzyknął i pobiegł w stronę szkoły.

Thiam <3 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz