Rozdział 10

47 4 2
                                    

"You can pretend you don't miss me (me)
You can pretend you don't care
All you wanna do is kiss me (me)
Oh, what a shame I'm not there"

- Billie EIlish, "Bitches broken hearts"

WTEDY

Krążę wokół huczącego na pół ulicy klubu, którego adres podał mi Dion. 

Sądziłam, że zaproponuje bardziej konwencjonalne rozwiązanie, ale chyba nie mógł wiedzieć, że to miejsce jest kompletnie nie w moim stylu. Chociaż w ogóle wydaje mi się, że na pierwszą randkę mało kto decyduje się na takie podejście, ale co ja mogę wiedzieć? Może to ja się nie znam.

Ubrałam się w małą czarną - w jedyną sukienkę jaką miałam. Teraz zaczynam myśleć, że trochę z tym przesadziłam. Powinnam ubrać się wygodniej i cieplej, a najlepiej od razu odmówić kiedy wyszedł z taką propozycją. Jestem na siebie zła. To był okropny pomysł. Nie dość, że wyszłam ze swojej strefy komfortu, to jeszcze nie pofatygował się żeby być na czas.

Jeszcze raz zerkam na telefon i nie widzę od niego żadnej wiadomości. Zamykam na chwilę oczy, a muzyka przedziera się przez moje myśli i w końcu decyduję, że się stąd ulotnię. 

Pieprzyć to. Powiem mu, że coś mi wypadło. 

Wzdycham i odwracam się szybko pewna swojego postanowienia, ale zahaczam butem o krawężnik i ledwie udaje mi się stabilnie stanąć i uratować przed upadkiem. Opieram się jedną dłonią o ścianę i przeklinam - to oczywiście musiało się zdarzyć. 

- Już uciekasz?

No jasne, i jeszcze to. Ze wszystkich ludzi na całej planecie, on znalazł się tutaj akurat w tym momencie, akurat kiedy miałam iść. Nazywam to zdarzeniem nieprawdopodobnym, bo gdyby ktoś pisał o mnie książkę, to właśnie w takiej sytuacji by mnie postawiono. Szkoda, że nie przyjechał jeszcze na motorze i nie jest wydziarany pod samą szyję, wtedy wszystko by się zgadzało.

Poruszam się niepewnie i decyduję się posłać mu obojętne spojrzenie.

- Mam po tobie jeszcze jednego chłopaka z kawiarni z którym się umówiłam, musisz się streszczać.

W półmroku jego uśmiech wygląda przerażająco, ale moje ciało reaguje na niego jak na ciepły dotyk. Kiwa głową i podchodzi do mnie z jedną ręką w kieszeni, a w drugiej trzyma na wpół spalonego papierosa. Musi się pochylić by spojrzeć mi w oczy.

- A jeśli nie?

- Co masz na myśli?

- Jeśli zostaniesz ze mną całą noc, jak mocno się pogniewa... ten drugi? 

Podłapał żart, zdecydowanie, ale jak zwykle rozgrywa to na swoją korzyść. Nie było opcji, żebym została tu tak długo. 

- Nie mam całej nocy.

Wydmuchuje dym na bok i wciąż intensywnie się we mnie wpatruje. Nie odpowiada na to, ale gasi papierosa butem i kładzie mi na plecach rękę, którą ostrożnie kieruje mnie ku wejściu. 

- Musisz uważać na dziwnych typów - ostrzega znów się nade mną pochylając. - Trzymać się mnie. Rozumiesz, nigdy nic nie wiadomo.

- Oczywiście - mamroczę i daję się popchnąć delikatnie do przodu. Kiedy wpadamy przez drzwi, huk od razu dostaje się do moich uszu i rozchodzi się po całym ciele.

Dion dalej mnie nie puszcza, idzie za mną jak mój cień i choć go nie widzę, bardzo dobrze odczuwam jego obecność. Biorę kilka głębszych wdechów i natychmiast robi mi się cieplej wśród tylu stłoczonych wokół siebie ludzi.

Nothing To SaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz