Lęk przed stratą

134 19 35
                                    

Nic się nie stanie, to mój ojciec... A jeśli się stanie, co jeśli coś złego się stanie?! Nie można mu przecież ufać, nie mogę mu zaufać, nie po tym wszystkim!  Nie chcę z nim rozmawiać, nie będę więcej rozmawiał z nikim ze służb... Niczego wam nie powiem! Chwila, to przecież tylko mój ojciec, do tego to ja chciałem z nim porozmawiać... Nie mogę bać się własnego ojca... Może powinienem? 

Nie mogłem uspokoić myśli przed spotkaniem z ojcem. Czułem, że może ogarnąć mnie panika, gdy tylko go zobaczę. Mama obiecała, że go przyprowadzi i nie wątpiłem, że to zrobi. Musiałem się dowiedzieć od niego wszystkiego, co wie o willi. Był moją jedyną nadzieją, gdy siedziałem zamknięty w tych czterech ścianach. 

Zamknięty... Prawie jak TAM. Stamtąd nie było ucieczki, tam nie było żadnej litości, tam był tylko ból. Nie chcę tam wracać. Nie każcie mi tam wracać, błagam!

Moje myśli prawie rozsadzały mi głowę, wręcz krzyczały. Nie potrafiłem sobie jeszcze z nimi radzić, chociaż starałem się. Nie umiałem się skupić, wszystko przypominało mi, czego doświadczyłem w toku przesłuchań prowadzonych przez SB. Zapominałem o tym tylko w obecności Arka. Gdy on był obok, świat wokół nie istniał, nawet ten w mojej głowie, który wywoływał tylko lęk i ból. Dlatego musiałem go chronić. Nie mogłem pozwolić, by spotkało go to samo. Nikt nie powinien doświadczyć czegoś takiego.

Arek... Chcę go przytulić. Chcę powiedzieć mu, że wszystko się ułoży, wierząc w swoje słowa. Chcę, by był bezpieczny i szczęśliwy. Gdy on będzie szczęśliwy, to i ja będę. Jego szczęście to moje szczęście, NASZE szczęście. 

Musiałem myśleć racjonalnie. Rozmowa z ojcem musiała zostać przeprowadzona bardzo ostrożnie, jeśli chciałem, by powiedział mi wszystko, czego chciałem się dowiedzieć. Nic nie może mnie rozpraszać, muszę uważnie dobierać słowa. Wiedziałem, że jeśli go zdenerwuję, to nic mi nie powie. Nie wiedziałem za to, jak mam uciszyć swoje przeklęte lęki na czas wizyty ojca. Czułem się trochę tak, jakby obca osoba siedziała w mojej głowie i przestawiała w niej myśli wbrew mojej woli. Nie miałem nad sobą kontroli i to mnie przerażało.

W końcu nadszedł wyczekiwany przeze mnie moment, gdy mój ojciec stanął w progu sali. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na krześle pod ścianą, a ja siedziałem na łóżku. Popatrzył na mnie z litością i zaczął chłodno:

- Chciałeś, bym przyszedł, więc jestem.

- Cześć, tato. Ciebie też miło widzieć- powiedziałem i posłałem mu wymuszony uśmiech.

- Daruj sobie, obaj wiemy, że nie miałeś potrzeby porozmawiania ze mną jak syn z ojcem, tylko czegoś ode mnie chcesz.

- Tak, masz rację. Nie będę przedłużał tej rozmowy, dlatego zapytam się wprost: jak długo SB zamierza ciągnąć jeszcze sprawę willi?

- Ty myślisz, że ja cokolwiek wiem? Dużo nie brakowało, by mnie przez ciebie wyjebali z roboty. Trzymają mnie z daleka od tej sprawy.

- Co ja mam zrobić, by dali spokój?- zapytałem bardziej siebie niż ojca.

- Już wystarczająco dużo zrobiłeś, a właściwie nie zrobiłeś. Dlaczego nie powiedziałeś im, gdzie jest Krajewski?- zapytał z irytacją.

Gdzie jest Krajewski? Ile razy jeszcze usłyszę to pytanie, ile razy będę musiał się zarzekać, że nie wiem... Chwila, przecież już teraz wiem. Widziałem się niedawno z Arkiem. Nie mogę im nic powiedzieć, nie mogą się o tym dowiedzieć...

- Zapytałem się, dlaczego nie powiedziałeś im, gdzie jest Krajewski?- ojciec powtórzył ostrzejszym tonem.- Wystarczyłoby, że odpowiedziałbyś na to jedno pytanie i najpewniej by cię wypuścili.

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz