Kochana Siostro,
Winszując Ci z okazji zbliżających się urodzin, życzę Ci zatem z całego serca, aby dobry Bóg raczył otaczać Cię swą opieką. Bądźże zawsze zdrową, uśmiechniętą i szczęśliwą. Niech droga, po której stąpasz będzie usłana pięknymi kwiatami, różami, których zapach tak kochasz. Nie mam dla ciebie bukietu, ale wiedz, że darowałbym Ci ich z tuzin, miła moja siostrzyczko. Bądź zawsze piękna jak różyczka.
Wiem, że prędzej, czy później wieść do Ciebie dotrze, więc wyznać Ci muszę, iż nie mieszkam już wilii na Alei Róż, ale nie martw się o mnie. Żyję i mam się dobrze. Swego nowego adresu zdradzić Ci jeszcze nie mogę, ale uczynię to w następnym liście, który odważę się co Ciebie posłać, choć pewnie będziesz się na mnie gniewać.
Do widzenia, kochana Katy.
Twój szczerze Ci życzliwy i kochający brat.
Lolek
Głośne westchnienie uwolniło ściśnięte płuca Katarzyny, gdy wreszcie mogła w pełni odetchnąć. Z wyrazem ulgi przystawiła list do piersi i wyskoczyła z pościeli jak kamyk z procy Bogusia. Jej ścierpnięte ciało domagało się by rozprostować kości. Od długiego leżenia łamało ją w krzyżu, a pobladła twarz niewystawiona na żarłoczne promienie późnowiosennego słońca, wywdzięczała jej się wieczornymi, kującymi bólami. Wówczas faktycznie przypominała poważnie chorą.
Wieść o nagłym słabowaniu pani domu prędko obiegła cały pałac i Katy nie musiała wiele robić, aby służba już tylko rozprawiała o nagłej, niewyjaśnionej chorobie młodej dziedzicowej, która przykuła ją do łóżka już od trzech tygodni. Stare kuny, które pomieszkiwały w zabudowaniach folwarcznych nieopodal pałacu, chorobę pani domu przypisywały nastaniu Morowej Dziewicy, demona z dawnych ludowych wierzeń, które uczepiło się młodej dziedzicowej by wkrótce zesłać na wszystkich zarazę i śmierć. Oczywiście niewielu było tych, co takie babskie gadanie przekonało, ale wystarczyło, by w co bardziej bojaźliwszych umysłach rozpalić wyobraźnię.
Katy tak dobrze szło udawanie, że istotnie udało jej się oszukać wszystkich. Na pierwszy ogień poszła biedna Isia, która nie domyśliwszy się w dolegliwościach pani podstępu, z żalem słuchała narzekań na dreszcze i uporczywe kłucie w skroniach. To było jednak za mało, by zostać uznaną za obłożnie chorą, więc po kilku dniach bez temperatury Katy pod osłoną nocy wykradła z kuchni kawałek surowego ziemniaka.
By przedłużyć nieco swą chorobę, do ciepłoty wkrótce dodała womitowanie. To zwiodło pana Cetnera i nawet doświadczoną ochmistrzynię, która miotała się nad rozpalonym czołem hrabiny jak niedouczona panna apteczkowa. Miętoliła mokrą chusteczkę w dłoni, łkając cicho, gdy nikt nie patrzył, a zapomniała sprawdzić, czy przypadkiem z buteleczki z olejem rycynowym nie ubyło paru kropel.
Wezwany przez hrabiego naprędce lekarz z pobliskich Siedlec, bez badania pacjentki, orzekł lekki katar żołądka i nakazał podać chorej krople anedynowe oraz leczyć influenzę wyciągiem z cebuli, miodu i cytryny. Gdy niedomaganie hrabiny po kilku dniach nie ustępowało i uskarżała się, że czuje się coraz gorzej, nie dopuszczając do siebie nikogo prócz Isi i pani Ludmiły, Borowski zaczął poważnie się martwić stanem zdrowia żony.
- Miejcie baczenie na nią. Pilnujcie jej dniem i nocą. Niczego nie żałujcie - zawyrokował, przebywając w gabinecie i nawet blask świec nie zdołał przykryć, że zgarbił się i był blady jak chude mleko, które nakazał żonie podawać by całkiem nie osłabła.
Pan Cetner, po raz pierwszy pozwalając sobie na poufałość, ścisnął ramiona hrabiego, które od ciężaru zmartwień opadły i zwiotczały, bo łatwo było w nich policzyć wszystkie chrząstki. Hrabia tylko zasępił się jeszcze bardziej.
![](https://img.wattpad.com/cover/280758720-288-k941622.jpg)
CZYTASZ
Lojalista I Romans Historyczny
RomanceTom 1 & Tom 2 Katarzyna Staszkiewicz, młoda arystokratka, niedługo ma zostać wydana na syna znanego warszawskiego fabrykanta. Niechętna przyszłemu mężowi pragnie niezależności w patriarchalnym świecie. Wychowana w duchu dawno zapomnianego romantyzm...