Rozdział 12

30 4 8
                                    

"You've got a second chance,
you could go home.
Escape it all.
It's just irrelevant"

- Daughter, "Medicine"

TERAZ

Czasami kiedy wracasz do miejsc w których już byłeś, bez ludzi których znałeś, wydają ci się jakieś obce. I stojąc tak przed jego drzwiami, dzierżąc wszystkie słowa, które już zostały powiedziane, powraca do mnie tylko chaos, chaos, chaos. 

Wjazd windą na korytarz gdzie znajduje się jego apartament był dla mnie ciężki. Kilka razy unosiłam dłoń żeby wcisnąć parter i się wycofać, ale czułam się okropnie z tym, że nie przyjechałam od razu po wiadomości Mili, może teraz jest już za późno. Boże, powinnam przyjść wcześniej... Powtarzałam to jak mantrę przez ostatnie miesiące i teraz też w mojej głowie kotłuje się ta myśl. 

Ale nie chciałam, żeby mama wiedziała co się dzieje. I musiałam się pozbierać, zdecydować czy na pewno powinnam to zrobić, czy dla któregokolwiek z nas będzie to dobre. 

Jestem taka zmęczona... zmęczona wszystkim. Płaczem, brakiem snu, tęsknotą i miłością. Mogłabym stanąć na dachu wysokiego budynku i spadać z niego w dół przez całą wieczność, czułabym się tak samo. Odkąd odeszłam, ciągle czuję się jakbym spadała. Chyba już lepiej uderzyć o bruk, bo choć to makabryczna wizja, to wydaje się większą ulgą niż wieczne gdybanie kiedy w końcu przestaniesz lecieć w dół.

Opieram czoło o drzwi, chcę zapukać, ale mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa. Po policzku spływa mi samotna łza, tylko jedna. Muszę się obudzić z tego koszmaru i znowu się zmierzyć z Dionem. Przecież wiedziałam, że prędzej czy później tak się stanie. W głębi duszy czułam, że ta chwila nadejdzie. 

Naciskam na klamkę, ale zamknął się na klucz. Nie miałam swojego kompletu, więc w końcu zdecydowałam się uderzyć kilka razy w kołatkę. 

Raz, dwa, trzy, cztery. Raz, dwa...

Kroki. 

Odsuwam się nieznacznie poza pole widzenia wizjera, wygładzam pogniecioną koszulkę i splatam ze sobą dłonie jak do modlitwy. Stres mnie pożera żywcem, tupię nogą o ziemię i zagryzam wargę w oczekiwaniu na najgorsze.

Co się stanie kiedy go zobaczę? Czy pęknie mi serce? Czy jest we mnie jeszcze coś, co może się stłuc? Nic mi się nie stanie. To nic takiego. Tylko sprawdzam, czy wszystko jest z nim okej. Nawet nie wejdę do środka.

W końcu widzę jak porusza klamką, zatrzymuje się, jakby się wahał, ale w końcu to robi. Bariera między nami znika kiedy staje przede mną, taki jak kiedy widziałam go po raz ostatni, a może nawet... wygląda lepiej?

Na mój widok nieruchomieje tak samo jak ja. Dzielą nas ze trzy metry i choć kiedyś nie odsuwaliśmy się od siebie nawet na jedną trzecią tej odległości, teraz wydaje się ciążyć między nami jak przepaść.

- Connie... 

- Dion.

Głos mi drży i znów czuję się niedobrze. Źle, nie na miejscu. To tak jakbym musiała się przyglądać życiu, które powinno być moje, a nie mogę go mieć. Sama z niego zrezygnowałam. 

Chcę mu powiedzieć tyle rzeczy - że bez niego czuję się jakby świat zwariował. Że codziennie czytam każdą wiadomość i choć mam zamiar mu odpisać, nigdy nie wiem co należy powiedzieć. Chcę żeby wiedział, że byłabym gotowa wytrzymać jeszcze trochę, byle tylko mnie pocałował, objął, powiedział mi, że jestem dla niego ważna, że beze mnie czuje się tak samo tragicznie jak ja bez niego. 

Nothing To SaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz