Rozdział 1

4 1 0
                                    

"Życie pełne wygód w domowym cieple to marnowanie swojego prawdziwego potencjału."

Był słoneczny jesienny dzień. Dookoła wirowały suche liście a w powietrzu czuć było lekką woń rozkładu.Ciepłe promienie słońca przeświecały przez liście drzew tworząc na przydomowym drewnianym,wysokim ogrodzeniu jasne łaty. Na jednej z nich siedział gruby rudo-biały kocur i grzejąc futro z zamyśleniem wpatrywał się w las.

-Hej myślicielu! Co tam!

Kocur aż podskoczył gdy zza jego pleców odezwał się silny i figlarny głos.W jego zielonych oczach zamigotało zaskoczenie.

-Ach, to ty Peggy.-miauknął z wyraźną ulgą gdy odwracając się zobaczył znajomy pysk.-Skacz tutaj do mnie i siadaj.

Na równo przystrzyżonym ogrodowym trawniku stała mała łaciata kotka i rozbawiona wpatrywała się dużymi bursztynowymi oczami w przyjaciela.Po chwili przykucnęła, skoczyła i wylądowała na płocie.

-Przestraszyłam cię, co?-zaśmiała się

Kocur zamruczał. -Myślałem. Gdybym nie myślał od razu bym usłyszał że idziesz.

Peggy pokręciła głową z dezaprobatą.-Ty zawsze myślisz. Co niby widzisz w tych drzewach?-wychyliła się, komicznie wyciągając głowę.-Nic tam nie ma a ty wpatrujesz się w nie godzinami!

Kocur z uśmiechem poruszył ramionami. Uwielbiał myśleć.Nic nie robić tylko myśleć.Zastanawiać się nad zmianami pór roku,wszelkimi zwierzętami i sensem jedzenia kociej karmy chociaż sam był jej wielbicielem. Myślenie było dla niego świetną rozrywką i przyjemnością, ale wolał nie tłumaczyć tego pełnej energii kotce.Raczej by nie zrozumiała. Dlatego zamiast rozpocząć długi wywód miauknął tylko: "no cóż..."

Peggy też nie rozważała tego tematu dłużej tylko od razu przeszła do głównego celu jej zjawienia się.

-Bolek, mam genialny plan.

Bolek zastrzygł uszami.-Już się boję.

Kotka tylko przewróciła oczami i kontynuowała:

-Mam genialny plan jak ruszyć cię z miejsca na tym płocie i przeżyć wspaniałą przygodę.Mam plan jak zrobić coś o czym nie myślał nigdy żaden kot z tego osiedla...nawet Martins.Mam plan jak...

-Do sedna,do sedna Peggy.

-Dobra. Mam plan aby... Pójść na granicę z klanami!

-ŻE JAK?!!!

Bolek zjeżył sierść i skoczył na równe łapy.

-To niebezpieczne i głupie!-zawołał-Te koty poszatkują nas jeśli postawimy choć włosek na ich terytorium!

Kotka wyzywająco zmrużyła oczy.Też się podniosła.

-Wierzysz w plotki że klany jedzą koty domowe?

-Wierzę że są bardzo terytorialne i dobrze walczą.

-A więc jesteś cykor?

-Nie! Jestem odpowiedzialnym i inteligentnym kotem!-warknął-Mówię ci że to bardzo niebezpieczne!

Peggy uśmiechnęła się chytrze i zeskoczyła za ogrodzenie.Lądując wzbiła w powietrze chmurę zeschłych liści.

-To idę sama jeśli się boisz-mruknęła i ruszyła w stronę odległego lasu.

-Nie zrobisz tego-w głosie kocura można było usłyszeć strach.

-A żebyś wiedział że zrobię.

Bolek westchnął ciężko. Wiedział co powinien zrobić ale i tak uważał że jego przyjaciółce kompletnie odbiło.Zeskoczył więc z płotu i ruszył za kotką.

-A jednak idziesz.-zaśmiała się gdy ją dogonił.- chcesz mi udowodnić że się nie boisz?

-Chcę ci udowodnić jaka to głupota.

Prawdziwe Oblicze PieszczochaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz