Aizawa ukrył twarz w dłoniach, zastanawiając się, gdzie w swojej dość długiej karierze pedagoga popełnił błąd? Ile by nie wbijał swoim uczniom do głów rozważnego działania, strategicznego myślenia, tak zawsze znajdzie się jakiś element, który pokaże, że jako nauczyciel, zawiódł. Albo to niektórzy uczniowie to kompletni debile. Nie mógł jednak obarczyć ich całkowitą winą za porywistą naturę czy pokonywanie własnych barier, bo przecież sam od nich wymagał, by wychodzić poza schemat i dawać z siebie więcej niż sto procent. Jednak historia Shinsou była tak absurdalna, niebezpieczna i głupio ryzykowna. Konsekwencje takich działań były jednoznaczne.
— Powinienem to zgłosić dyrekcji, całemu gronu pedagogicznemu —zaczął mówić Aizawa, nie wstając z krzesła przy łóżku zmęczonego chłopaka. — Powinieneś wylecieć ze szkoły na zbity pysk.
Hitoshi mimowolnie spuścił wzrok na swoje dłonie, bawiące się jak małe dziecko kawałkiem prześcieradła. Domyślał się, że w razie nakrycia kłopoty będą niemałe, rozważył nawet ryzyko wylecenia z U.A., ale wtedy było to tylko gderanie i gdybanie, sytuacja wymagała działania. Sam nie spodziewał po sobie tak brawurowej akcji, a przede wszystkim spontanicznej decyzji, by w ogóle wziąć w niej udział. Teraz pozostało mu tylko zebrać, co zasiał, i cóż, że w większości były to chwasty. Unikał spojrzenia na Aizawę, ale gdy poczuł na swoich dłoniach, tą znacznie większą dłoń mężczyzny, podniósł wzrok fioletowych oczu.
— Ale nie zrobię tego.
— Co? — wymsknęło się chłopakowi, choć brzmiało to bardziej jak parsknięcie czy bęknięcie. W każdym razie niezrozumiały bełkot.
— Może sam później za to oberwę, ale wyrzucenie cię ze szkoły byłoby zbyt surową karą, niemniej jednak kara cię nie ominie. Haruna się tym zajmie z Present Miciem, tylko oni o tym wiedzą i niech tak zostanie.
— Sensei... dlaczego?
— Hitoshi, twoje działania podyktowane były sumieniem i sercem. Chciałeś wymierzyć własną sprawiedliwość, i chociaż to jest złe, nie popieram tego, to jednak byłbym hipokrytą, pociągając cię do większej odpowiedzialności. Sam kiedyś zrobiłem dużo znacznie gorszych rzeczy. Niektóre z nich dla Kirie — wyjaśnił, a Hitoshi poczuł ze swoim nauczycielem jeszcze większą nić porozumienia. Kolejna rzecz ich łączyła, i co najważniejsze, nie odwrócił się od niego. — Nie chcę, abyś kiedykolwiek podejmował takie działania. Następnym razem zgłaszasz się do mnie.
— Tak jest — odparł Shinsou.
— W innych okolicznościach sam pewnie bym postąpił podobnie.
Aizawa wstał z krzesła i obszedł łóżko, a przystając przy drzwiach, zastanowił się nad czymś. Popatrzył na młodzieńca, a otwierawszy co chwila usta, od razu je zamykał. Hitoshi był już niemal pewny, że nauczyciel chciał dodać coś jeszcze. W sumie on też powinien, bo nie do końca w swojej relacji był szczery z mentorem. Przemilczał jedną... drobną sprawę, a mianowicie sytuację, kiedy jego dar wyrwał się spod kontroli, a kontrolowany nie chciał usłuchać jego rozkazu, tym samym pozwolił na śmierć, cóż nie do końca niewinnych ludzi. Ale jednak. Od dziecka wpajano mu jedną zasadę w świecie bohaterów — bohaterowie nie mordują.
Czy powinien się do tego przyznać? Może wspólnie znaleźliby rozwiązanie tej nieścisłości? Albo wpadłby w jeszcze większe kłopoty i nie sądzono by go jako niezdyscyplinowanego bachora z liceum, a młodego kryminalistę. Takiego obrotu spraw Shinsou wolałby uniknąć.
Aizawa najwidoczniej zwalczył już samego siebie, bo odwrócił się do chłopaka, a potem skinął n drzwi. Jednak Hitoshi od razu nie zrozumiał.
— Jeszcze ktoś chciałby z tobą porozmawiać... — Z jakiegoś powodu Aizawa wcale nie był z tego powodu dumny ani nawet w najmniejszym stopniu zadowolony.
Nauczyciel otworzył drzwi, a wychodząc minął się w drzwiach z rosłym mężczyzną. Wyższym od niego samego niemal o głowę. Chuda, wręcz patykowata postura wskazywała na jakąś głęboką chorobę. Nic bardziej mylnego — osoba wchodząca do sali była okazem zdrowia, a pod ubiorem policjanta kryła się zaskakująca ilość mięśni. Fioletowe włosy, nierówno ścięte odstawały w każdym możliwym kierunku, a pod ciemnogranatowymi oczami rozciągały się głębokie cienie, wskazujące na niewyspanie, zmęczenie. Co się dziwić, dar owego mężczyzny polegał na tym, że nie potrzebuje snu, a kładąc głowę na poduszce leży i gapi się w sufit lub dla samego niepozoru zamyka oczy i w myślach liczy owce.
Shinsou uniósł wysoko brwi, spodziewając się naprawde każdego... oprócz własnego ojca. Ryuken Shinsou odczekał aż drzwi się za nim zamkną, by na jego ponurej, niemal chorowitej, acz nadal przystojnej twarzy, pojawił się szeroki uśmiech. Mężczyzna rzucił się na syna i ściskał go, jakby chciał z niego zrobić płaskiego placka.
— Hitooooshi! — zawył ojciec, tuląc syna. — Ja na zawał z tobą, dzieciaku, zejdę! Żeby tak ojca martwić!
Ryuken odsunął się od syna, dając mu nieco więcej dostępu do tlenu. Hitoshi wpatrywał się w ojca, jakby widział go pierwszy raz. W sumie widział, pierwszy raz od... dawna. Przez ciągłą pracę Ryukena, mijali się, a żyjąc w akademiku ich kontakt ograniczył do więcej niż minimum. Pamiętał ojca jako poważnego pracoholika, taki wyraz czułości zupełnie do niego nie pasował. Ryuken odchrząknął, jakby również zdał sobie z tego sprawę, choć dalej się rumienił z powodu zawstydzenia. Usiadł obok syna.
—Midnight dzwoniła i poinformowała mnie o twoim wypadku. — Specjalnie położył nacisk na ostatnie słowo, które zupełnie nie pasowało do całego zdarzenia.
— I się nagle zainteresowałeś? Że aż mnie odwiedziłeś?
— Nie mów tak, jakby nie zależało mi na własnym dziecku —skwitował mężczyzna z niekrytą urazą. — Hitoshi tak sobie pomyślałem... — zaczął bawić się swoimi długimi palcami — może to życie nie jest dla nas? Co myślisz o tym, by wyjechać z Japonii albo chociaż z tego miasta, znajdę jakąś mniej czasochłonną pracę, ty pójdziesz do innej szkoły? Bylibyśmy razem.
Każdego innego dnia ucieszyłby się z takiej deklaracji rodzica, biorąc pod uwagę, że osobiście Ryuken nigdy nie zrobił mu żadnej krzywdy. Jego jedyną winą był pracoholizm, który przekładał się na mniej poświęcanego czasu dziecku. Ale teraz Hitoshi cię nie cieszył. Minęło tyle czasu, a on samodzielnie zakorzenił się w U.A., zdobył kilku przyjaciół, jeśli mógł tak szczerze nazwać Inori i Denki'ego, od przyszłego roku miał iść na profil bohaterski, sam Eraserhead go szkolił — jak miał tak łatwo to porzucić?
— Odmawiam... — odparł, trochę zbyt cicho, ale ojciec go usłyszał.
— Spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale musiałem spróbować — parsknął śmiechem, całkowicie pozbawionym jakiejkolwiek radości. — W tym wypadku... Hitoshi chcę cię tylko chronić. Tak naprawdę to nie Midnight do mnie dzwoniła, nie wiem, czy cieszę się z tego. To ja dzwoniłem do Erasera, chodzi o... tamte magazyny — ściszył głos — czemu tam byłeś?
Przecież poza Yamadą, Aizawą i Kirie nikt o tym nie wiedział. Sensei by go nie okłamał. Chyba, że sam nie wiedział.
— Znalazłem na miejscu zbrodni żywego gościa, na mój widok padł na ziemię i błagał o litość, obiecywał, że nikogo więcej nie skrzywdzi... Jak myślisz, z kim mnie mógł pomylić?
— Przystojny jesteś, pewnie z niejednym bohaterem albo modelem.
— Śmieszne, naprawdę zabawne, Hitoshi — westchnął Ryuken. — Młody, trzymaj się od tego z daleka. Inaczej zabiorę cię z U.A..
— To szantaż.
— To zwykłe ostrzeżenie. Czy wiesz, co to była za banda? Mogli cię zabić! Jako policjant powieniem cię przesłuchać. — Co zrobił już Aizawa, ale Hitoshi nie powiedział tego głośno. — A jako rodzic porządnie opierdzielić, ale... tylko cię upomnę. —W kieszeni Ryukena zawibrował telefon. — To z pracy. Muszę lecieć, Hitoshi. Zadzwonię później.
I wyszedł, a Hitoshi po raz pierwszy od dawna miał ochotę krzyczeć. Kolejna noc tutaj mogłaby go tylko bardziej zdenerwować. Na szczęście Recovery Girl wypisała go godzinę później po dokładnym zbadaniu. W swoim pokoju postanowił pozbierać myśli i to, czego się dowiedział.
Miał jeden cel teraz — działanie.
I to jak najszybciej. Jutro z samego rana musi pilnie ,,porozmawiać'' z Inori, bo przecież od początku nie chodziło o nią a o dar, który nie jest jej darem.
CZYTASZ
Bez Kontroli | Hitoshi Shinsou ✔
FanfictionCiężko jest osiągnąć cel, kiedy każdy jest przeciwko tobie. Najlepiej wie o tym Shinsou Hitoshi, który nie dostał się na kurs bohaterski, przez co wylądował na ogólnym kierunku. Posiadał zdolność idealnie pasującą dla złoczyńcy, chociaż pragnął zost...