*Rozdział może zawierać sceny, które mogą podowować dyskomfort u ludzi wrażliwych
Biegli po schodach westybulu, połykając po dwa stopnie.
Antek widząc pana domu w towarzystwie doktora Podlodowskiego, od razu otworzył mu drzwi gościnnej sypialni, w której została ulokowana Lusia, pomimo protestów jej przybranej matki, pulchnej podkuchennej Stasi.
Przysposobiła ją od czasu, jak znalazła ją w koszyczku na schodach izby czeladnej. Początkowo zajmowała się nią w ukryciu. Gdy sprawa wyszła na jaw przed panem, gotowa była odejść ze służby i wrócić do domu na wieś. Stasia, a właściwie Stanisława Stasiukowa, trzydziestopięcioletnia, świeża wdowa po rymarzu tak się przywiązała do małej, że obawiała się ją stracić. Ordynat zaś okazał się wyjątkowo łaskawy. Dał im osobną izbę, kazał stolarzowi zbić kołyskę i zgodził się, aby pozostała na posadzie podkuchennej pod warunkiem, że zostanie ojcem chrzestnym małej sierotki. Wiedzieli o tym w zaufaniu, poza Stanisławą, pani Lange, matka chrzestna Lusi, pan Cetner oraz proboszcz parafii w Kumoszkach.
Mała chowała się zdrowo wśród dzieci pałacowych, których przybywało każdorocznie, podobnie jak mogił na miejskim cmentarzu. Maciej na kilka lat zapomniał o swej chrześnicy, zajęty podróżami. Gdy znowu na dłużej osiadł w Borowicach, dziewczynka zaczynała biegać i mówić, uprzykrzając się swoim niechcianym towarzystwem, wszędobylstwem i kasztanowymi loczkami, aż uległ jej zupełnie i pokochał.
Teraz zaś patrzył na to dziecko, które skradło mu serce, nie wyobrażając sobie, że zniknie z jego życia tak samo mocno jak jej adoptowana matka.
Lusia leżała mocno schorowana pod pościelą, w wąskim łóżku, a Stasia głaskała ją uspokajająco po główce. Katerina siedziała na brzegu materaca, trzymając rączkę tej wymizerniałej kruszyny, aż dziewczynka nie wyrwała jej w napadzie duszącego, ochrypłego kaszlu.
Ksawery, dopełniwszy naprędce czynności higienicznych przy fajansowej miednicy, dopadł do dziecka, oddzielając go od matki.
- Który to dzień? - zakrzyknął pytanie doktor Podlodowski w stronę starszej z kobiet.
- Wcześniej zdrowa była, ledwie pod nosem miała smarki. Lekka sapka, ot co. Biegała z dzieciakami od Józefiaków. Kto wiedział, że tak będzie... - łkała przejęta Stasiukowa.
Maciej wskazał Stanisławie fotel, a sam stanął w nogach łóżka. Obserwował czynności badania, dysząc jeszcze ze zmęczenia po szaleńczej jeździe na oklep na Allegro, najszybszym wierzchowcu z borowickiej stajni.
Z przerażeniem przyjrzał się twarzy dziewczynki. Była rozpalona i blada. Wyglądała niemal trupio w świetle lamp gazowych.
- Który dzień?! Mówże, kobieto! - wydarł się w końcu lekarz, patrząc na matkę dziecka jak opętaniec.
- Z dwa dni taka febra ją trzyma. Mój Boże...
Ksawery pokręcił głową, a Katarzyna usłyszała jak cicho przeklinał.
Oboje pochwycili swoje spojrzenie, a wzrok lekarza nagle złagodniał. Katy pierwsza spuściła wzrok, a Ksawery wstał, sięgając po torbę lekarską.
Pomimo protestów, doktorowi Podlodowskiemu udało się przekonać Lusię do otworzenia ust. Zgodziła się, odpowiadając ochryple. Ksawery obejrzał dokładnie błony śluzowe gardła, migdałki. Wziął do ręki laryngoskop Garcii, który posłużył mu do ocenienia strun głosowych. Gdy naciskał okolice dolnej żuchwy i krtani na szyi, dziecko poruszyło się niespokojnie z bólu. Na końcu sprawdził puls i osłuchał ją stetoskopem.
Czynności lekarskie Ksawery dokonywał w zupełnym milczeniu. Katy niemal zamarła w oczekiwaniu na diagnozę, słysząc jedynie szmer przy każdym gwiżdżącym wdechu, jaki dziewczynka łapała. Wciągała szeroko powietrze powoli, z trudem, aż w końcu na chwilę zamknęła oczy i zasnęła.

CZYTASZ
Lojalista I Romans Historyczny
RomanceTom 1 & Tom 2 Katarzyna Staszkiewicz, młoda arystokratka, niedługo ma zostać wydana na syna znanego warszawskiego fabrykanta. Niechętna przyszłemu mężowi pragnie niezależności w patriarchalnym świecie. Wychowana w duchu dawno zapomnianego romantyzm...