Rozdział 16

28 1 3
                                    

"It's like you told me
Go forward slowly
It's not a race to the end"

- Flora Cash, "You're somebody else"

TERAZ

Connie... 

Spotkamy się?

Jeśli jesteś gotowa...gdziekolwiek zechcesz. Jeśli nie, zrozumiem. 

Zapal ze mną chociaż ostatniego papierosa

Cokolwiek 

Wpatruję się w jego wiadomości jak zahipnotyzowana. Ściskam w dłoni telefon, zdziwiona tym przeskokiem między wiadomościami sprzed tygodni gdzie na zmianę próbował mnie przekonać do powrotu albo ostrzegał, że będzie spał pod moimi drzwiami. Teraz to wydaje się być jakby inny człowiek piszący pod jego numerem. Ale to ciągle on. Ten sam. 

Roztargniona cofam się do starych smsów, których nie chcę już oglądać. Niektóre z nich kasuję jak leci, nawet ich nie czytam, opadam na krzesło w swojej miniaturowej kuchni i wplatam we włosy rękę, nie wiedząc co więcej wypadałoby zrobić. 

Posprzątałam, ubrałam się jak człowiek i usunęłam wszystkie ślady żałoby jakie mógłby dostrzec kiedy tu przyjdzie. W moim mieszkaniu chyba jeszcze nigdy nie było tak cicho jak dziś, dam sobie rękę uciąć, że usłyszałam jak woda z kranu kapie do kubka po kawie który się tam znajduje. 

Wydawało się, że spotkanie u mnie to najbezpieczniejsza opcja. W każdej chwili mogę go wyprosić, mam do tego prawo. Czemu więc czuję się obco? Czego się tak bardzo obawiam?

Chyba zakorzeniło się we mnie wspomnienie, które nie należało do mnie. Wspomnienie wszczepione mi przez matkę Diona, ratującą jego życie kiedy ja go zignorowałam. Jak mam mu po tym spojrzeć w oczy? Mam udawać, że nic nie wiem? To nie wchodziło w grę, miałam dość tajemnic między nami i nie chciałam więcej niejasności. Musiałam się pogodzić z rzeczami, które były nieodwracalne. Zawsze miałam z tym problem, ale nazbierało się tego zbyt wiele. 

Drapię przydługim paznokciem ramię fotela na którym siedzę. Na zewnątrz świeci słońce, jest ciepło i nikt by nie podejrzewał, że za czyimiś drzwiami w taki ładny dzień może rozgrywać się istny koszmar. Niesamowite. 

Wpatruję się w brudne okno jeszcze przez chwilę, na pewno zbyt długo i zbyt intensywnie, bo szybko popadam w uczucie derealizacji. Zastanawiam się, czy to wszystko jest prawdziwe, czy ja jestem prawdziwa. Zdaje się jakby ktoś odciął mnie od energii, skupiam wzrok na jednym punkcie za szybą, a wszystko wokół cichnie i ciemnieje. Z tego niepokojącego świata na szczęście wyrywa mnie głośny sygnał, dwa uderzenia w drzwi. A potem znów, dwa.

Wzdycham nieco spokojniejsza. Czuję się bardziej otępiała niż przedtem, ale zmuszam nogi do ruchu, otwieram mu drzwi i proszę, bolesna świadomość powraca. Ten świat, tak samo jak Dion w moich drzwiach, jest prawdziwy.

Przez chwilę ciemnowłosy zerka na dziurkę od klucza, jakby upewniając się, że zamki faktycznie zostały wymienione. Mimowolnie chyba wracamy do dnia, w którym dotarło do niego, jak drastyczne kroki podjęłam. A może wcale nie zwraca na to uwagi, może to tylko odruch.

- Cześć.

- Cześć.

Nie przytulamy się, choć kiedy myślałam o tej chwili, byłam pewna że to właśnie się stanie. To byłoby najrozsądniejsze - najbliżej było nam do koleżeństwa, ale byliśmy kiedyś przyjaciółmi. Wydaje się, że kiedy on jest trzeźwy, a ja zakochana odrobinę mniej niż zanim dowiedziałam się że jest alkoholikiem gotowym zniknąć na tydzień bez słowa, wybieramy rozsądniej. 

Nothing To SaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz