Rozdział 4 - Znowu się spotkamy

1K 51 0
                                    

Jeff i David od rana mieli pełne ręce roboty. Oboje byli z tego bardzo zadowoleni. Jeff, ponieważ to kolejne zastrzyki gotówki, które tak bardzo przydawały się w obecnym czasie. David, ponieważ mógł zająć czymś myśli i skupić się na tym, co naprawdę lubił robić. Tatuowanie było jego pasją. Dzięki temu nie myślał, liczył, że to jedna z niewielu przepustek do normalnego życia.
Mimo że tego dnia naprawdę starał się być myślami w studiu, jego brat Jeff zauważył, że David podczas chwili przerwy jest nieobecny.
Zrobił więc kawę i poszedł do pokoju, w którym urzędował jego młodszy brat.
- Świetnie ci wyszedł ten orzeł u tego poprzedniego kolesia – zagadał, wchodząc do środka. David spojrzał na niego niewidzącym wzrokiem i chwilę zastanawiał się nad sensem słów Jeffa. Dopiero po chwili do niego dotarły.
Odebrał kawę z jego rąk i pokiwał głową.
- Dzięki, długo go projektowałem – uśmiechnął się lekko. Jeff upił łyk swojej kawy, wolną rękę wsunął do kieszeni podartych jeansów i przyjrzał się bratu.
- Co jest, stary? - spytał bez ogródek. David usiadł na krześle i ukradkiem zerknął na zegarek, który wskazywał pierwszą popołudniu. Za niespełna cztery godziny jego siostra pójdzie do środowiska, które powinna omijać szerokim łukiem. A to wszystko przez niego.
- Martwię się o Emily – wyznał, wzdychając głośno. Jeff go zaskoczył. Był niebywale opanowany, stanowczy i zachowywał się tak, jakby ich siostra miała iść na zakupy.
- Jest mądrzejsza od nas dwóch razem wziętych – skomentował ze spokojem. - Da sobie radę.
- Ty się nie boisz? - zapytał David, z lekkim szokiem w głosie. Jeff zmroził go spojrzeniem.
- Oczywiście, że się boję.
- Więc jakim cudem jesteś taki spokojny?
- Ufam jej i wierzę w jej decyzje. Emily jest bardzo rozsądna, wie co ma robić.
- To źli ludzie, Jeff! - David nie wytrzymując, zerwał się z krzesła. Nie panował już nad emocjami, które nim targały. To on powinien płacić swoje długi a nie jego młodsza siostra. Cholera wie, co mogło tym ludziom strzelić do głowy. Co z tego, że była tam ochrona, która notabene doskonale znała młodszą Wilson.
David nad wyraz wiedział, jak niebezpieczni są ci ludzie. Mimo że było to tylko niegroźne przekazanie pieniędzy – bał się.
- To może ta sprawa w końcu cię czegoś nauczy? - Jeff nie pozostał dłuższy, również uniósł głos. - Chcesz zapewnić bezpieczeństwo siostrze? To przestań zadawać się z szemranym towarzystwem!
David chciał mu jeszcze coś odpowiedzieć ale zadzwonił mu telefon. Mężczyzna nie miał zapisanego tego numeru ale gdzieś z tyłu głowy wiedział, kto dzwoni. Przełknął ślinę obserwując ekran telefonu.
- Pójdę już – Jeff wyczuł, że powinien wyjść i czym prędzej tak zrobił. Gdy drzwi się zamknęły, David odebrał telefon.
- Cześć Wilson – głos po drugiej stronie nie pozostawiał złudzeń. To była prawa ręka Lucasa, Nate. - Don pyta, czy kasa dziś będzie?
- Będzie – powiedział jakby niechętnie, nie uśmiechało mu się oddawać pieniędzy siostry. Ten dług tym razem bolał bardziej niż wszystkie poprzednie.
- Nie ukrywam, jestem pełny podziwu. Tym razem też wszystko przegrasz od razu po oddaniu? - kpiące pytanie padło z drugiej strony słuchawki. David zacisnął mocno zęby, próbując trzymać nerwy na wodzy. Nagle jednak wpadł na niezły pomysł, który mógłby w jakiś sposób uchronić jego siostrę, choć w malutkim stopniu.
- Zasmucę cię, Nate. Ktoś inny przyniesie pieniądze.
- Nie mów – udał zdziwienie. - Zatrudniłeś pachołków?
- Żadnych pachołków – wycedził przez zęby. - Moja siostra przyjdzie z pieniędzmi.
Zapadła chwila ciszy, co trochę zdziwiło Davida. Sprawdził nawet czy nie przerwało połączenia. Dopiero po kilku sekundach głos Nate'a zabrzmiał w słuchawce.
- Aaa, kumam. Siostrzyczka chce cię trzymać z dala od kasyna? Boże, jakie to szlachetne. Dlaczego wysyłacie kruszynkę? Twój brat goryl nie mógł przyjść?
W jego słowach nie było nawet krzty szacunku. Każde wypowiedziane słowo było drwiną a Nate miał z tego powodu zajebisty ubaw.
- Nate, mogę mieć do ciebie prośbę? - David z trudem zignorował gradobicie pytań, które urażały jego już i tak mocno podupadłą dumę.
- Ty chcesz mieć prośbę? Do mnie? - Nate wybuchł drwiącym śmiechem. David nerwowo czekał, aż Nate'a zwyczajnie przestanie to bawić. Nie miał zamiaru się z nim kłócić albo mu dogryzać. Nate i Lucas to ostatnie osoby na świecie, z którymi David chciałby zadrzeć na poważnie.
- Dobra, Wilson – Nate w końcu przestał się śmiać. - Ze względu na owocną współpracę wysłucham cię i ewentualnie rozpatrzę twoją sprawę.
- Będę wdzięczny, jeśli pieniądze od mojej siostry odbierze ktoś... postronny – nie wiedział jak ma przekazać prośbę Nate'owi, żeby ten zrozumiał, a żeby nie musiał dosłownie mówić „nie chcę, żeby moja siostra trafiła na twojego szefa".
Nate na szczęście dobrze zinterpretował jego słowa.
- A od kiedy to dłużnicy ustalają jakieś zasady, co? - warknął do słuchawki. Po udawanie miłym i gorzko drwiącym mężczyźnie nie było już śladu. David nerwowo przełknął ślinę. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę. Nie wierzył, że Nate był aż taki bezduszny.
- Bardzo się o nią martwię. Chcę, żeby była jak najdalej od tego środowiska. Już wystarczy, że musi mnie z niego wyciągać.
Znowu zapadła kilkusekundowa cisza, podczas której w sercu Davida szalał niepokój. Ci ludzie mogli wszystko. Z nimi nie było żartów. Mogliby zabić go w biały dzień i wszystko załatwić tak, że nikt nawet by się nie dowiedział o tym, kto go sprzątnął. Lucas i Nate byli nietykalni w przestępczym świecie. A szczególnie Lucas. Można powiedzieć, że nim rządził.
Wciągnięcie w to wszystko Emily było jednym z najgorszych pomysłów, jakie istniały. Po prostu tak nie mogło być. David wolał zginąć, niż narazić własną siostrę.
- Spoko, Wilson. Z czystej, szczerej sympatii ci zdradzę, że Don nie ma dziś czasu na takie pierdoły jak twoja rodzina.
Mimo że ich obraził, David odetchnął z ogromną ulgą. Cieszył się, że Emily nie będzie miała kontaktu ani z Nate'em ani z Lucasem. Jeszcze mu trzeba było, żeby poznała osobiście największych gangusów Nowego Jorku.
- Świetnie – mruknął, tłumiąc zadowolenie.
- O której gwiazdeczka będzie z kasą?
- Powinna być koło piątej.
- Niezmiernie się cieszę – w głosie Nate'a znów dało się słyszeć przesadny, wręcz sztuczny zachwyt. - W takim razie do zobaczenia, Wilson.
- Oby nie – odpowiedział i rozłączył się. Po cichu liczył, że to ostatnia taka interakcja z tym światem.

Pokerowy BlefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz