Emily szła bardzo szybko. Jakby wszystkie złe emocje, które zdążyły się w niej zebrać, próbowały wyparować z każdym krokiem. Nie zwracała uwagi na zmęczenie, które po jakimś czasie zaczęło jej towarzyszyć. Pojawiająca się zadyszka również nie sprawiła, że Emily zwolniła. Wręcz przeciwnie. Przyspieszyła, chcąc być czym prędzej jak najdalej od tego miejsca.
Wyciągnęła telefon i napisała braciom SMSa, że jest w drodze do domu i już po wszystkim. Nie chciała, żeby się martwili. Gdy schowała telefon znów zaczęła rozmyślać.
Lucas Snight to straszny człowiek, który zarabiał na ludzkiej krzywdzie. Była zbulwersowana ale niestety właśnie tak działał świat. A to pewnie i tak nie najgorsza rzecz, jaka była na świecie. Emily po prostu nie miała z tym wszystkim kontaktu. Robiąc zdjęcia, uwieczniała radosne momenty na fotografiach, łapała chwile, zapisywała na zdjęciach wspomnienia, szczęśliwe sekundy, wokół tego się kręciła. W jej pracy nie było smutku, nie było nienawiści. Była radość, miłość, przyjemność. Nic poza tym.
Gdy wróciła do domu jej braci jeszcze nie było. Dzięki temu mogła ochłonąć, bo długi spacer nic nie zmienił. Wiedziała, że dziś wrócą później, bo po pracy Jeff zawoził Davida na terapię, więc miała dla siebie całe mieszkanie.
Przyrządziła coś ciepłego, żeby chłopcy po powrocie mogli coś zjeść, po czym zasiadła przed telewizorem.
Obejrzała jakiś teleturniej i około siódmej wieczorem zasnęła pod kocem.
Obudził ją dopiero Jeff, który delikatnie wziął ją na ręce i zaniósł do jej sypialni. Była zmęczona więc nie odezwała się, jedynie mruknęła coś niezrozumiale. Brat położył ją na łóżku i nakrył kołdrą, po czym ucałował jej czoło.
- Nasza dzielna dziewczynka – szepnął i wyszedł z jej sypialni. Z tymi słowami Emily pogrążyła się w dalszym śnie.***
Gdy Emily otworzyła oczy i zauważyła wpadające przez okno promienie słońca, wystraszyła się. Usiadła gwałtownie i sięgnęła szybko po telefon. Myślała, że spóźniła się do pracy, ten dzień na szczęście był wolny. Odetchnęła z ulgą. Ku jej radości nie tylko dla niej był wolny. Usłyszała, jak jej bracia krzątają się w małej kuchni, obijając się o siebie i co chwila rzucając jakieś przekleństwo. Zaśmiała się pod nosem, wstała z łóżka i wyszła do nich.
Oboje uśmiechnęli się na jej widok.
- Dzień dobry, śpiąca królewno – Jeff podszedł i wykonał ten sam ruch, co wieczorem. Ucałował jej czoło i spojrzał w oczy. - Wyspałaś się?
- Tak, dziękuję – skinęła głową i spojrzała na drugiego brata. - Jak było na terapii?
- Jak to na terapii – z krzywym uśmiechem wzruszył ramionami. - Pełno takich samych przegrywów jak ja i jeden ważniak, który próbuje nam pomóc.
- Nie ma to jak dobre nastawienie – Jeff pokiwał głową, udając uznanie. Emily podeszła i poklepała Davida po ramieniu.
- Początki zawsze są ciężkie, wiesz o tym.
- Wiem – uśmiechnął się do niej. Emily spojrzała mu przez ramię.
- Co dziś jemy? - spytała, zerkając do garnka, który David właśnie ściągał z palnika.
- Kiełbaski – odpowiedział. Emily natychmiast wzięła się do pomocy. Gdy David wyszedł aby zanieść jedzenie do salonu, Jeff podał Emily talerzyki. Dziewczyna wyciągnęła ręce, chcąc odebrać od niego naczynia, ale ten nagle gwałtownie złapał ją za nadgarstek. Emily lekko zdziwiona wzięła głośny haust powietrza, nie wiedząc o co chodzi. Jeff uniósł delikatnie jej dłoń i spojrzał na nią z przerażeniem.
- Gdzie masz pierścionek po mamie... - szepnął prawie niedosłyszalnie. Emily poczuła, jak w jednej sekundzie zrobiło jej się duszno. Zabrała rękę z jego uścisku i szybko wzięła talerze.
- Zgubiłam – bąknęła, nie patrząc na niego.
- Nie rozstajesz się z nim, jak mogłaś go zgubić? - wysyczał przez zęby. Niestety, domyślał się, gdzie jest pierścionek a uciekający wzrok siostry tylko go w tym utwierdzał. Gdy Emily nie odpowiedziała, Jeff zacisnął pięści. Był zły. Ale nie na siostrę, to nie jej wina. Została do tego zmuszona ale nigdy nie sądził, że się do tego posunie.
Jeff nie miał słów. Patrzył z ogromnym żalem na siostrę, która za wszelką cenę próbowała na niego nie patrzeć, chciała wyjść z kuchni ale wielki brat skutecznie zagradzał jej drogę. Stał i czekał, aż na niego spojrzy. Doskonale wiedział jak ten pierścionek był cenny i jak wiele znaczył dla Emily. Wiedział, że to była jedna jedyna rzecz, która została jej po matce, że nigdy go nie zdejmowała, że miał wartość sentymentalną i dla Emily był po prostu bezcenny. Teraz patrzył na siostrę, która dla brata posunęła się za daleko.
- David wie? - spytał sucho. Emily w końcu podniosła wzrok i spojrzała na niego z nieskrywanym bólem.
- No co ty.. - mruknęła. Jeff zacisnął mocno usta.
- Dlaczego to zrobiłaś..? - spytał cicho. Jego szept wdarł się z gruchotem do jej umysłu, aż zadrżała. Zacisnęła na chwilę powieki, jakby dodając sobie odwagi. W końcu otworzyła oczy.
- Miałeś rację, nie dostałam takiej kasy za głupi sprzęt – odpowiedziała. Jeff pokręcił głową a jego wyraz twarzy w ogóle się nie zmieniał.
- Wrośliście w podłogę? - uśmiechnięty David pojawił się w kuchni i chwilę obserwował rodzeństwo. Gdy zobaczył ich poważne miny, zaczął się im przyglądać z zaciekawieniem. - Co się stało?
Jeff na to pytanie bezceremonialnie chwycił dłoń siostry i pokazał Davidowi ślad po pierścionku. Nie miał pojęcia, na co bardziej był zły. Na brata czy na tą sytuację. Pomijając fakt, że to wszystko i tak było ze sobą powiązane.
- Emily sprzedała pierścionek po matce, żeby ratować twój tyłek – wygłosił chłodno, obserwując minę brata, który wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. David podniósł wzrok i spojrzał na siostrę.
- Emily – jęknął. - Z trudem pogodziłem się z tym, że zastawiłaś swój własny sprzęt, ale pierścionek po mamie? Postradałaś zmysły?
Emily poczuła wściekłość. Rozumiała ich. Ona też z ciężkim sercem podjęła tę decyzję, ale czy oni nie zdawali sobie sprawy, że innej drogi nie było?
Wyrwała dłoń z uścisku Jeffa i spojrzała na nich gniewnie.
- A co miałam zrobić? - wykrzyknęła. - Iść żebrać? Czy sprzedawać się na ulicy, żeby w 48 godzin zdobyć te przeklęte cztery tysiące?! Kurewsko mi z tym ciężko ale naprawdę nie musicie mnie dobijać!
Po tych słowach odstawiła talerze, brutalnie przepchnęła się między nimi by jak najszybciej opuścić kuchnię. Usiadła jak gdyby nigdy nic na kanapie i włączyła niewielki telewizor, żeby czym prędzej zająć czymś myśli. Bracia pojawili się w pokoju kilka sekund później. Jeff położył na stole talerze a David przysiadł przy siostrze. Bez ostrzeżenia wziął ją w objęcia i przytulił do siebie tak mocno, że zabrakło jej tchu.
- Właśnie dlatego tym razem nie nawalę – szepnął jej do ucha. - Robicie dla mnie tak wiele, Emily. Kocham cię i nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo doceniam to, co dla mnie zrobiłaś. Tym bardziej, że wiem, jak cenna była dla ciebie ta pamiątka.
Emily wtuliła się w niego, nie chcąc tego komentować. Wszystko zostało już powiedziane. Mieli tylko siebie. Musieli o siebie walczyć. Pieniądze nie były najważniejsze, a mama na zawsze już pozostanie w pamięci Emily. Tego nikt nie mógł jej odebrać.
Tego dnia nie rozmawiali o przekazaniu pieniędzy. Nikt nawet o to nie zapytał a Emily nie chciała o tym mówić. Było jej to na rękę i cieszyła się, że czytają sobie w myślach. Nigdy więcej ten temat nie miał być poruszany.
To miał być koniec.
CZYTASZ
Pokerowy Blef
RomanceŻycie Emily było względnie proste. Pomimo tego, że razem z dwójką braci ledwo wiązali koniec z końcem, było znośnie. Do momentu, w którym jeden z braci wciąga ją w swój hazardowy syf. Traci podczas gdy w pokera najcenniejszą dla niego rzecz. Czy Emi...