Dwoje nastolatków weszło do więzienia, kierując się w stronę celi Ricka w której przesiadywał z małą Judith.
- Wróciliśmy! - zawołała Lucy śpiewnym głosem - Mamy fajne rzeczy!
Czarnowłosa pokierowała się do kamiennych schodów na górę, aby spotkać pana i władcę tego miejsca.
- Dostać się tutaj - westchnęła zmęczona - Schody nie są moją mocną stroną - wysapała padając jak długa.
- Lucy... - odezwał się Carl, stojący obok - To zaledwie dwadzieścia sześć schodów...
- ILE!? - krzyknęła podnosząc się na klęczki - Nowy rekord! Wejście dwudziestu sześciu schodów bez zatrzymania się w połowie! - uniosła dłoń w geście zwycięstwa.
Chłopak spojrzał na nią z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
Czarnowłosa podniosła się już całkowicie, otrzepując cały brud który przyczepił się do jej zakrwawionej postury. Spojrzała na bruneta wzrokiem mówiącym " zaraz wracam", po czym pokierowała się w stronę swojej celi, którą zdążyli jej przydzielić. Weszła do swoich czterech ścian, gdzie sprawnie zmieniła zakrwawione ubrania, na te czyste. Zdążyła nawet umyć głowę, ręce i twarz. Odsączyła ręcznikiem wodę z włosów i wróciła do Grimesów.
- Takie oto fanty - stwierdziła, kładąc na ziemi plecak, który wcześniej trzymał Carl.
Rick patrzył na nich uważnie, skanując wzrokiem rzeczy które przynieśli, najbardziej zadowolony był jednak z mleka w proszku dla córki.
---- półtora roku później ( sezon ) ----
Lucy siedziała na jednej z wieżyczek strażniczych, czyszcząc swoją kosę, nie zwracając uwagi na nic, prócz swojej broni.
Jakie było jej zdziwienie, gdy usłyszała podjeżdżające samochody. Z ciekawości wstała wychylając głowę. Ujrzała parę samochodów zatrzymujących się pod siatką, a wśród nich jeden czołg. Z pojazdów zaczęli wychodzić, nieznani jej, ludzie. Jeden z nich wyszedł na dach czołgu.
Pisnęła głośno, słysząc, jak i widząc, jeden strzał oddany z czołgu, natychmiast schowała się tak, że było widać jedynie jej oczy jak i czubek głowy.
- Cofnijcie się! - usłyszała krzyk Ricka.
Odwracając się w stronę głosu, ujrzała wybiegających Maggie, Beth i Carla, którym kazał się zatrzymać. Sam Rick biegł w towarzystwie Daryla i, nieznanego jej, czarnoskórego mężczyzny. Lucy nie czuła się zbyt komfortowo z tym że była w miejscu znajdującym się dokładnie po środku, w duchu modliła się aby, nieznani ludzie, nie zauważyli jej gdyż mogło się to wiązać z poważnym uszkodzeniem jej, jak i nie samą śmiercią.
- Rick! Chodź tu! - po terenie rozniósł się głos wysokiego mężczyzny, którego czarne włosy zaczynały już siwieć, na jego prawym oku znajdowała się czarna przepaska, była to ta osoba która stała na czołgu - Pogadajmy!
- A mogłam tu nie siedzieć... - mruknęła cicho, do siebie, czarnowłosa.
Jej sytuacja jeszcze bardziej ją przerażała, gdy z środka czołgu wyłoniły się dwie osoby z broniami, było widać jedynie ich górną część ciała, od pasa w górę.
- To nie zależy ode mnie! - usłyszała ojca Carla, gdy na chwilę się ocknęła, pomiędzy wymyślaniem planu wydostania się z tej gównianej sytuacji.
Niezbyt rozumiała o co aktualnie chodzi, przez te półtora roku niezbyt wchodziła w interakcje z innymi na takim poziomie, aby wszystko wiedzieć, jak i wszystkim się interesować. Jednak gdy usłyszała imię " Hershel " spojrzała w stronę intruzów którzy wyprowadzili starca z pojazdu, a zaraz po nim ukazała się czarnoskóra kobieta.
Ujrzała okazję gdy wszyscy zajęli się Rickiem, jak i właśnie zwrócili na niego uwagę, który pokierował się do nieznajomego mężczyzny. W ten czas zbiegła z wieżyczki strażniczej i po chwili znajdowała się w wśród ludzi z więzienia.
- Już się bałem że coś ci zrobili - od razu dobiegł ją głos Carla, który widząc o rok młodszą dziewczynę od razu ją przytulił, zamykając w żelaznym uścisku.
- Mało brakowało - mruknęła cicho, wtulając twarz w jego bluzkę - Ten pierwszy strzał, mógł urwać mi łeb - burknęła niezadowolona samą wizją tego.
Chłopak na samą myśl o owej sytuacja ścisnął ją jeszcze mocniej.
- Kiedy sprawdzano autobus? - usłyszała pytanie Daryla.
- Przed ostatnim wyjazdem do supermarketu - skwitowała od razu piętnastolatka, oswobodzając się z uścisku bruneta.
- Już wtedy brakowało wszystkich zapasów - odezwała się inna czarnoskóra, której Lucy również nie kojarzyła.
- Ale myślę że damy radę.
- W razie problemów, wszyscy do autobusu! - zarządził kuszownik.
- BOŻE SALUT! - krzyknęła spanikowana czarnowłosa, od razu biegnąc do swojego konia.
Unikając wszystkich obcych spojrzeń, dotarła do boksu rumaka, który od razu otworzyła.
- Schowaj się gdzieś w lesie, gdy będę cię potrzebować, zagwizdam, przyjdź - pocałowała zwierzę w chrapy przykładając swoje czoło do jego.
Odsunęła się od niego po chwili, po czym klepnęła go z całej siły w zad, przez co pobiegł do lasu znaleźć bezpieczne miejsce.
CZYTASZ
She Is Crazy | The Walking Dead
Fanfic-Ona jest cholernie szalona! -Wiem i... Podoba mi się to ---- Okładka by Ja