- Ja też chcę! Ja też chcę! - powiedziała Lucy podbiegając w podskokach do Daryla rozdającego broń.
- Potrafisz z tego w ogóle strzelać? - zapytał mężczyzna, który dostał wcześniej broń.
- Potrafiłam strzelać jak ty mówiłeś na gówno papu - odpowiedziała z sarkastycznym uśmiechem.
Daryl parsknął śmiechem pod nosem, słysząc jej odzywkę, właśnie w takich momentach uwielbiał małolatę i jej cięty język. Nie miał pojęcia kto ją tego nauczył, ale chce poznać tego gościa.
Czarnowłosa w dłoniach dzierżyła karabin, do walki na odległość, a na plecach swoją kosę, gdyby ktoś stwierdził ze fajnie było by podejść bliżej.
- Co on pieprzy? - zapytała cicho, słuchając Gubernatora jednym uchem, natomiast drugim wszystko wylatywało.
Stanęła obok Carla i Daryla stojących razem, przy Darylu czuła się bezpiecznie, a Carla sama chciała ochraniać pomimo wszystkiego.
Uniosła brwi wysoko, słysząc wystrzał z pistoletu, oczywiści bez tłumika.
- Czy ten debil właśnie strzelił bez tłumika w zimnych? - spojrzała z niedowierzaniem na dwójkę, którzy pokiwali twierdząco głowami - No zaraz cała rodzinka się na wyżerkę zleci - westchnęła podpierając głowę na ramieniu Carla.
----
Po chwili sprawy potoczyły się dość chaotycznie, jak i okropnie szybko. Rick nie chciał odchodzić, chciał aby sprzymierzeńcy Gubernatora się do nich dołączyli, paru z nich widocznie się wahało, jednak na to nie poszli. Nie minęła chwila, gdy głowa Hershleya została oddzielana od ciała kataną Michonne, dzierżoną przez tego podłego człowieka. Następnie było słychać płacz, krzyki i chwilę ciszy.
Tak zwana cisza przed burzą.
Strzały padały z każdej strony, Lucy dołączyła się do strzelaniny bez mrugnięcia okiem, zabijając paru ludzi.
- Czuje ten przypływ adrenaliny - powiedziała to dość głośno, uśmiechając się szeroko.
W jej oczach można było ujrzeć czyste szaleństwo, powodowane tak trudną sytuacją w której się znaleźli i wiedzą że nie musi się zbytnio ograniczać. Jedynym ograniczeniem było to, aby nie zabić swoich, a to dało się zrobić bez problemu.
- Cholera - warknęła do siebie, widząc koniec naboi, mimo to nie poszła do autobusu, musiała walczyć dalej - Pora na ciebie skarbie - przejechała językiem po górnych zębach, ściągając z pleców swoja kosę.
- Daryl! - krzyknęła widząc strzelającego mężczyznę do dwóch intruzów, za plecami którego pojawiło się trzech szwendaczy - Zajmij się zimnymi!
Wykorzystując sytuację, iż przeciwnikom skończyła się amunicja, przez co musieli zmienić magazynki, podbiegła do nich z kosą w dłoniach, jednym szybkim, precyzyjnym, cięciem odcinając ich głowy. Dwójka padłych nie miała nawet czasu zareagować, gdyż w żyłach dziewczyny buzowała taka adrenalina, że była w stanie zrobić wszystko, nie czując przez ten czas nawet obrażeń które zostały by jej zadane. Jednak po zejściu adrenaliny będzie miała z nimi problem, ale o tym teraz nawet nie myślała. Jedyne co było w jej głowie, to to aby zabić i nie zostać zabitym, ani ona, ani ludzie z więzienia, a tym bardziej Carl.
- Ona jest cholernie szalona! - krzyknęła jakaś dziewczynka, która miała się zajmować Judith.
- Wiem i... Podoba mi się to - w odzewie usłyszała głos Carla, który usłyszał małolatę, przebiegając niedaleko niej.
Daryl złapał za ciało jednego z martwych zimnych, widząc następną trójkę sprzymierzeńców Gubernatora. Wbijając w jego głowę kuszę, zrobił mu za, nieżywą, tarczę.
- GRANAT! - Krzyknął jeden z mężczyzn, widząc owy przedmiot wyrzucany w ich stronę.
- DARYL CZOŁG! - Wrzasnęła młoda Smith, widząc owy pojazd jak i wiele sztywnych wokół niego.
Nie musiała długo czekać, kuszownik rzucił w jej stronę, zabezpieczony, granat który młoda odbezpieczyła podskakując i wrzucając do lufy pojazdu.
- I co z tego że gubernator ma czołg - mruknął Carl, wybijający zimnych z daleka - Skoro my mamy Daryla i Lucyl.
CZYTASZ
She Is Crazy | The Walking Dead
Fanfiction-Ona jest cholernie szalona! -Wiem i... Podoba mi się to ---- Okładka by Ja