Stałam przed profesor Sprout, która usiłowała zrozumieć co stało się ubiegłej nocy, podczas łowów ku czci bogini Aine. Zachowując względny spokój, układałam w głowię własną wersję wydarzeń, bo przecież nie mogłam wyznać jej prawdy.
- Słoneczko... - ciągnęła łagodnym, lecz zmartwionym głosem. - Dyrektor jak również i ja martwimy się... Nie możemy bagatelizować najdrobniejszego zagrożenie, które może spotkać kogokolwiek z was, dlatego chcemy poznać prawdę. Jak to się stało?
Istotnie mogłam skłamać. Opowiadając Sprout historię o potworach rzucających się na uczniów, o wadliwej ochronie w postaci pochodni... Jednak w mojej głowię pojawiła się jedna dość istotny niedogodność, Draco. Jeśli ja zostałam wezwana to z pewnością i on był poproszony o wyjaśnienia. Poczułam nagły przypływ strachu. Jeśli tak się stało, co mógłby im powiedzieć... Prawdę?
- Niewiele pamiętam... - wyznałam. - Byłam przerażona tym dźwiękiem i istotami, które rzuciły się w moją stronę... Te twarze były przerażające. Pamiętam tylko, że uciekałam...
- Z pewnością! - jęknęła zmartwionym i dobrotliwym głosem. - Ale jak one mogły dopaść tylko was?
- Proszę mi wybaczyć, ale strach zbyt bardzo namieszał w mojej głowię, nic więcej nie pamiętam. Nawet tego kiedy zostałam zraniona... - Chwyciłam się dłonią pod lewym żebrem i wykrzywiając twarz w niekłamanym bólu.
- Masz rację. - powiedziała, a ja odetchnęłam. - To z pewnością jakieś niedopatrzenie. Najważniejsze, że skończyło się tylko na kilku szwach.
Uśmiechnęłam się do niej i przytaknęłam. Mogłam choć częściowo odetchnąć. Sprout uwierzyła, teraz został do przekonania tylko dyrektor... Bo jeśli Draco wyzna prawdę i powie o tym, że to ja nas wpakowałam w łapska tych istot, będę musiała nieźle się namęczyć, aby wybrnąć z tego.
Gdy nasza rozmowa dobiegła końca, a ja opuściłam jej gabinet, udałam się korytarzem prosto do biblioteki. Potrzebowałam nowego planu, a tylko tam mogłam się skupić i pomyśleć nad kolejnym krokiem. Chciałam się do czegoś przydać, a nie czekać na kolejne wieści od Cora. Jeśli Draco naprawdę był szpiegiem, wiedział wystarczająco dużo, abym mogła to wykorzystać.
- Mad... Madeleine, kochanie...
Już prawie dotarłam do schodów wiodących na wyższe piętro, kiedy usłyszałam za sobą ten znajomy, kobiecy głos. Zatrzymałam się i czując jak do oczu napływają mi łzy, odwróciłam się. Zaschło mi w ustach.
- Mamo?
Zbliżyła się do mnie i wyciągnęła w moją stronę dłonie, czekając na mój ruch. Serce bolało mnie tak bardzo, że dopiero wtedy dotarło do mnie jak za nią tęskniłam. Nie widziałam jej całe lato... Od pogrzebu ojca, dnia w którym Louis zabrał mnie do Francji.
Ruszyłam w jej stronę i rzuciłam się w jej ramiona. Omiótł mnie zapach lawendy oraz słodka nuta brzoskwini. Już nie potrafiłam powtrzymać łez, które popłynęły po moich policzkach. Czułam jak serce biję w mojej piersi i pragnie pęknąć, by rozsypać się w pył.
- Przepraszam... - wydusiła chrapliwie.
Odsunęłam się o krok i spojrzałam w jej oczy. Ujrzałam w nich ból i żal, a coś wewnątrz mnie kazało to zignorować. Zostawiła mnie, na tyle miesięcy, choć wiedziała doskonale przez co i ja przechodziłam, mając w głowię obraz śmierci własnego ojca.
Czułam żal, który bolał... Matka wyczytał to wszystko z mojej twarzy.
- Dlaczego? Odpowiedz... - zażądałam.
CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasíaMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...