>2<

8 2 0
                                    

- jak tam chcesz
- ja tylko stwierdzam fakty - Karol wysłał jej uśmiech - a poza tym ja mam jeszcze inny plus - mówi pewnie
- a jaki to? - uśmiechnęła się z podniesioną brwią
- a tego tu - daje dłoń na ramię Williama i go przyciąga do siebie - to taki ludzki doberman
- miałeś skończyć - powiedział z irytacją oraz uwolnił się z uchwytu blondyna
- no miałem, ale nie zamierzam skończyć - Lily przyglądała się im z uśmiechem widząc jak jeden drażni drugiego - a jakbym tak
- co? - Karol szybkim ruchem zrzucił mu kaptur pod którym kryły się roztrzepane ciemno-brązowe włosy, zielone oczy oraz rozcięta brew przez którą przechodzi blizna aż do oka i lekko pod nie tak jak i mniejsze rozcięcie z boku ust. Natychmiast złapał jego koszulkę podirytowany choć Karol się śmiał - jaka mina
- zabije cię kiedyś
- o ja - pomyślała patrząc wielkimi oczami na niego - ciup on jest ładny...
- no ja wiem - śmieje się podczas gdy brunet trzyma jego koszulkę - zabijesz mnie...- spojrzał na Lily a zaraz po nim William.
- fuck...- wyszeptał i odwrócił głowę od dziewczyny
- yoo... Ale zaczepiste blizny - obaj spojrzeli na siebie zdziwieni po czym na nią - no co?
- to cię nie odpędza? - William odezwał się niepewnie
- coś ty. Pewnie że nie. To wygląda ekstra - powiedziała z uśmiechem a brunet puścił koszulkę Karola ze zdziwienia
- no widzisz? Miałem rację!
- heh jesteście jak dwie krople wody no nie licząc koloru włosów
- a to dlatego że ten tu - klepie Williama po ramieniu - to mój braciszek bliźniak
- dużo to wyjaśnia - cicho zachichotała

- wiem, choć nos mnie dalej boli
- jak się z tym czujesz że pobiłaś kolesia dwa lata starszego od siebie?
- jak zawsze - pokazuje na siebie - jestem zajebista

Grupka się zaśmiała i rozmawiali dalej, a wszystkiemu przyglądał się William skryty za rogiem oraz oparty o ścianę. Spojrzał na roześmianą Lily po czym wypuścił powietrze, dał ręce do kieszeni i ruszył przed siebie korytarzem. Tysiące myśli przelatywało mu przez głowę jednak przerwał to Karol dając dłoń na jego ramię

- coś taki zamyślony?
- po prostu sobie idę
- nie wkręcisz mnie w tą śpiewkę - lekko pochyla głowę w jego stronę i mówi szeptem - wiem że myślisz o tej brunetce. A powiedz czy pozytywnie? - lekko kiwnął głową niepatrząc na niego - no w końcu! - wyprostował się radosny - och braciszku ile ja na to czekałem
- możesz się uciszyć? - parsknął szorstko
- mogę... A właśnie mamy chyba problem
- jaki? - Karol znów przechyla głowę do niego i szepcze
- widzieli czerwonych
- ilu? - obaj się zatrzymali
- z 12, myślisz że wiedzą że tu jesteśmy?
- na pewno. Masz przy sobie rzeczy?
- oczywiście, przecież sam tego pilnujesz
- tylko cię sprawdzam. A kiedy ich widzieli?
- przed chwilą, dwie dzielnice dalej... Co robimy?
- a co możemy? Czekamy. Miejmy nadzieję że niewiedzą gdzie nocujemy. Będziemy musieli szybko odjechać
- jasne szefie - zaśmiał się a William poklepał go po ramieniu
- tylko nie gadaj o wszystkim ojcu bo wiesz jak to się skończy
- ochrzanem... - zamilkli kiedy usłyszeli strzał i krzyki - czy to...
- cholera - pobiegł tam a Karol za nim

Niektórzy zdążyli uciec, jednak ci którym się nie udało zostali zagonieni w jeden z rogów. Stali blisko podczas gdy napastnik celował do nich z broni

- zginiemy - dziewczyna zaczyna płakać
- spokojnie - Lily dała dłoń na jej ramię mówiąc szeptem - Dominik
- tak?
- pomożesz mi?
- jak?
- będziesz powoli odsyłał ludzi do wyjścia za nami a ja zajmę uwagę tego typa
- wiesz że ryzykujesz?
- tak, pomożesz?
- tak
- dziękuję - powiedziała i zaczęła przechodzić przez tłum - ej koleś a kim ty jesteś co?
- zamknij się bo strzelę!
- ja tylko pytam zluzuj - mówi spokojnie pokazując ręką z tyłu aby powoli zabierać ludzi. Za tłumem po lewej było mniejsze przejście którędy po trzy osoby szli - aaa jakiś jest większy sens w tym co robisz czy po prostu ludobójstwo?
- ryj!
- czyli tak o
- wracać mi tu! - miał już strzelić w ostatnie osoby jednak Lily w niego wpadła. Siłowali się chwilę aż ten jej nie odepchnął, wstał i strzelił
- tsss! - złapała się za bok oraz zgięła dalej stojąc naprzeciwko niego
- głupi bachor - wymierza w nią pistolet - i na cholerę ci to było?! Po co?!
- aby odwrócić twoją uwagę - Mówi choć oddech ma ciężki
- o boże mamy tu bohaterkę... AAAAA - pocisk przebił mu dłoń przez co opuścił pistolet. Serce dziewczyny biło jak oszalałe kiedy zauważyła znajomą sylwetkę trzymająca pistolet - zajebie cię! - zaczęli strzelać, a dziewczyna schowała się za filarem. Słyszała jeszcze jedne kroki i więcej strzałów, a za filarem obok schował się zakapturzony. Obaj wymienili spojrzenie słysząc jak napastnicy powoli podchodzą, dziewczyna wstrzymała oddech i kiedy jeden podszedł uderzyła go w głowę oszałamiajac, zaś chłopak drugiego z pistoletu. Obaj upadli na ziemię a chłopak prędko podszedł do dziewczyny
- twój bok... Jesteś ranna
- t-to nic - oddycha ciężko patrząc na dwójkę po czym na niego - musisz się stąd wynosić, zaraz tu policja przyjedzie
-a ty?
- wyjdę do reszty i nic mi nie zrobią bo mogą potwierdzić że osłaniałam, ale ty się musisz wynośi... - serce jej zabiło kiedy usłyszała strzał, a William przysunął ją do siebie osłaniając jedną ręką. Spojrzała nerwowo w miejsce gdzie stała. W ścianie był wbity pocisk, spojrzała na jednego z kolesi który odzyskał przytomność po czym na bruneta który ją trzymał, był wściekły oraz trzymał pistolet, delikatnie odwrócił jej głowę od mężczyzny. Serce jej biło chaotycznie, nagle jednak usłyszała trzy strzały tuż przy sobie, zamknęła oczy starając się o tym nie myśleć. Hałas ustał lecz teraz było słychać syreny radiowozów
- wynosimy się - odezwał się i obaj ruszyli w korytarz. Kontem oka widziała leżącą dłoń w krwi. Sama powoli wyszła trzymając się za bok a niektórzy do niej podbiegli
- Lily! O matko twój bok... Trafił cię?! - Wiktoria powiedziała z łzami w oczach
- pocisk tylko lekko mnie ruszył, spokojnie

Różne ObliczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz