Rozdział dziesiąty

1.9K 43 1
                                    

Otwieram lekko powieki, w pomieszczeniu panuje mrok, rozglądam się po pomieszczeniu i nagle zrywam się do siadu.
Gdzie ja jestem?
Rozglądam się dookoła i stwierdzam, że nie jestem u siebie.
Przypominam sobie, przyjęcie, ojciec i Mateo, Marcello.
No tak, jestem w jego domu.

Nadal nie mogę uwierzyć, w to co usłyszałam. Jak ojciec mógł się do tego posunąć i zabić własną żonę.
Wzbiera, się we mnie złość i smutek.
Zapłaci za wszystko i ja tego dopilnuje.
Teraz wiem, że moje umiejętności nie pojdą na marne.

Muszę się wykapać, idę w poszukiwaniu łazienki, kieruje się na górę aż nagle słyszę podniesione głosy.
Czy to Marcello? Ale kim jest ten drugi?

Idę w stronę dobiegających krzyków, i się zatrzymuje, nastawiam ucho żeby coś podsłuchać.
Chyba znalazłam nowe hobby.

- posłuchaj mnie Marcello, wiem że chcesz się zemścić na Morganie, ale wciąganie w to dziewczyny to nie wiem czy to jest dobry pomysł - odzywa się ten drugi.
Czekaj, czy oni gadają o mnie i o ojcu?
Jaka zemsta, o co tu kurwa chodzi.

- ona będzie tylko pionkiem w tej grze, rozumiesz? Muszę ją zmanipulować by wyciągnęła jak największe brudy na Morgana, bez niej to się nie uda.
On chyba jest jakiś, niedojebany jeśli myśli, że może mną tak postępować.
Ja już temu chujowi pokażę gdzie jego miejsce.
Bez zastanowienia wchodzę do pomieszczenia, gdzie ta dwójka patrzy na mnie zszokowana.
Jestem wpatrzona w Marcello nie intersuje mnie ten drugi.
Muszę mu wygarnąć ale za nim się odzywam ten już otwiera swoją gębę.

- co tu robisz? Znowu podsłuchiwałaś - odzywa się wściekłym głosem Luca.

- może tak, może nie. Chuj ci do tego.
Rozsiadam się wygodnie na fotelu i spoglądam na tego drugiego, nieźle z niego ciacho, ale jednak nie w moim typie a szkoda.

- uważaj lepiej na słowa, bo może źle się to dla ciebie skończyć, słyszysz mnie? Odwracam wzrok od przystojniaka i patrzę na Marcello. Nie odpowiadam tylko wstaje i idę się przywitać z tym drugim.

- my chyba nie mieliśmy okazji się poznać. Cześć jestem Lisa, wyciągam w jego kierunku dłoń, a ten od razu ją chwyta i ją całuje.
Oho, dżentelmen przystojny.

- cześć Lisa, jestem Dante. Nachyla się całuje policzek i szepcze do ucha abym tylko ja mogła usłyszeć.
Twarda z ciebie sztuka, nagadaj temu dupkowi, należy mu się bo zaczyna gwiazdorzyć.
Odsuwam się i wybucham śmiechem.
Coś czuję, że tym facetem się po lubię.

- o czym tam szepczecie, chętnie posłucham - odwracam się w stronę Marcello, dostrzegam jego wściekły wzrok. Ktoś tu się zdenerwował i bardzo dobrze, musi wiedzieć że nie będę jego pieprzoną marionetką.
Muszę się dowiedzieć, o co tu chodzi.

- powiedz mi Marcello.. Jak bardzo nienawidzisz mojego ojca?
Podchodzę do niego, staje na przeciwko i dotykam jego policzka, widzę jak się napina.
Uśmiecham się do niego triumfalnie i chyba widzi co chce ugrać bo nagle się odsuwa.
Ah, jaka wielka szkoda.

- po cholerę ci to wiedzieć? Ile słyszałaś z rozmowy? I gdzie do cholery była ochrona! Jest tak wkurwiony, że się nie kontroluje i się zaczynam śmiać.
Boże, dziewczyno ogarnij się.
Pamiętaj w jakiej w sprawie tu przyszłaś.

- tak się składa drogi Marcello, że słyszałam wszystko, chce mi przerwać ale odzywam się pierwsza.
Posłuchaj mnie ty głupi chuju, słyszę śmiech Dantego i słowa na które się uśmiecham.

- już ją lubię, zostawię was teraz samych.
Proszę cię Lisa, tylko go nie zabij bo jakby nie patrzeć jest potrzebny na tym świecie jeszcze. Mruga do mnie po czym wychodzi.
Ja też cię lubię Dante. Dodaje w myślach.

Więc teraz mnie posłuchaj, nie będę żadnym pionkiem a tym bardziej żadną marionetką w twojej popierdolonej grze, zrozumiałeś? Masz gówna do gadania w tej sprawie. Nie życzę sobie abyś mnie tak traktował, bo jedynie na czym tobie i mnie zależy to zniszczenie mojego ojca.
A z tego co wiem, jestem ci do tego potrzebna nieprawdaż?
Ja pomogę tobie ty pomożesz mi, ale mam jeden warunek..
Gdy go dorwiesz żywego, to ja chce go swoje ręce.
Chcę pomścić swoją matkę.
Podnoszę się, i kieruje się w stronę drzwi ale zanim wyjdę rzucam przez ramie.

Nie intersuje mnie czy wywołam wojnę.
Chcę dopaść skurwysyna i żeby po nim nic nie zostało nawet jebany włos z głowy, ale..

Jeśli ty go pierwszy zabijesz, to ja pierwsza zabije ciebie.

TA ZAKAZANA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz