Rozdział pierwszy

1.9K 128 39
                                    


Serducha❤️
Ja wiem, że miałam zacząć publikację znacznie wcześniej 🙈 ale wyszło, jak wyszło, za co ogromnie Was przepraszam... Kajam się teraz przed Wami 😁❤️. Mam nadzieję, że historia przypadnie Wam do gustu, także... Enjoy 😈
Aaaaaa... I jeszcze jedno! Moje kochane Kobietki 😍 wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet🌺🌺
Kolejny rozdział w sobotę!

Leya Smith przestępowała z nogi na nogę, z ledwością panując nad ukazaniem emocji, które gromadziły się w niej od samego rana. To był jej ostatni dzień w Londynie, ostatni dzień stażu. Wreszcie po dwunastu miesiącach wracała do domu. Już niemal czuła zapach spieczonej teksańskiej ziemi, chociaż przebywała w zatłoczonej windzie, pełnej milczących ludzi, a w nozdrza uderzała specyficzna woń spoconych ciał, niezbyt dobrze maskowana różnego rodzaju perfumami.

Zerknęła za siebie, napotykając na spojrzenie niebieskich oczu, pięknej blondynki. Tatiana zawzięcie przygryzała wargi, pokryte czerwoną pomadką i wyglądała tak, jakby niewiele dzieliło ją od radosnego wybuchu. Leya miała tylko nadzieję, że przyjaciółka wytrzyma i nie wybuchnie zanim wszyscy nie wysiądą z ciasnego pudła. W innym przypadku zamiast na lotnisko, dostaną eskortę do szpitala psychiatrycznego, i to w trybie natychmiastowym.

Kiedy w końcu opuściły mury budynku Leya, nie zważając na zaciekawione spojrzenia ludzi, którzy przemieszczali się po placu Piccadilly, wykonała komiczny ruch, zwany przez Tatianę koślawym tańcem węża, po czym wyrzuciła w górę ramiona.

— Tak!

— Jesteś bardziej popieprzona niż ja — parsknęła towarzyszka.

Przysunęła się bliżej Tatiany, uprzednio zerknąwszy przez ramię.

— Może twoi ludzie nie doniosą, że masz przyjaciółkę wariatkę. — Puściła jej oczko i ruszyła raźnym krokiem przed siebie.

Dopiero po kilku sekundach zaskoczona dziewczyna zrównała się z nią.

— Leya... Jak długo...

— Jak długo wiem? — Spojrzała w bok, a kiedy Tatiana nerwowo przytknęła, wzruszyła ramionami. — Zauważyłam ich już jakiś czas temu.

Nie przyznała się, że zauważyła ich już wtedy gdy dziewczyna zaproponowała wspólne mieszkanie i że wraz z tym odkryciem sprawdziła również, kim był ojciec dziewczyny. Nie przyznała się, bo tym występkiem zawiodłaby jej zaufanie. Jednak nie mogła postąpić inaczej, musiała się upewnić — matka skutecznie zakorzeniła w niej nawyk przesadnego dbania o własne bezpieczeństwo.

— Normalny człowiek zadawałby pytania, a ty...

— A ja nigdy nie mówiłam, że jestem normalna — wcięła się w jej wypowiedź. — Masz ochronę, nie ty pierwsza, nie ostatnia. Koniec tematu.

— Dziękuję.

Widząc niepewny uśmiech, który rozjaśnił oblicze przyjaciółki, Leya odwzajemniła gest.

Z Tatianą Arastow znały się zaledwie od roku, ale, mimo że obie omijały temat rodziny, bez mrugnięcia okiem mogła nazwać ich relację przyjaźnią. Razem mieszkały, razem pracowały, spędzały ze sobą każdą wolną chwilę.

— Może jednak wpadniesz do mnie na jeden dzień? — Arastow zgrabnie ominęła idącego przed nimi mężczyznę, który nie zważając na ruch, przystanął, by sprawdzić coś w telefonie.

— Zwariowałaś? Nie ma mowy. Matka już na mnie czeka i chyba by mnie zabiła, gdybym oznajmiła jej, że pierwszym przystankiem nie będzie Houston a Seattle — wyjaśniła; dała wymowny znak, przejeżdżając kciukiem po cienkiej skórze szyi.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz