Rozdział 2

288 18 11
                                    

Pov Mk 

Wstałem dzisiaj wyjątkowo wcześnie, była dopiero 8:03. Wczoraj udało mi się wywalczyć, żeby Red spał w łóżku, a ja na kanapie hehe. Poszedłem do mojego pokoju, sprawdzić, czy Red śpi, próbując go nie obudzić. Spał jak kamień. Nie mogłem się powstrzymać od cichego chichotu. Niby demon i syn samego DBK a wygląda tak spokojnie gdy śpi... Po jeszcze paru chwilach poszedłem i zamknąłem cicho drzwi od pokoju, po czym popatrzyłem na godzinę. 8:34 ?! Aż tak długo się na niego gapiłem? Japierdole. Poszedłem zrobić sobie śniadanie, przebrałem się i zszedłem na dół do sklepu

Mk: Cześć Pigsy!- Przywitałem się uśmiechnięty podchodząc do blatu 

Pigsy: Wow, hej dzieciaku. Od kiedy ty tak wcześnie do pracy idziesz ? Nie podmienili cię?- Powiedział żartobliwie demon. Nie dziwię się że się z tego śmieje bo prawie zawsze się spóźniam.. No ale to nie moja wina że czasem zaśpię !... no dobra może trochę moja wina.

Tang: Hej pigs- MK?! Jesteś przed czasem? Jak?- Spytał mnie zdziwiony Tang który dopiero co wchodził a zwykle był pierwszy i tylko Pigsy widział kiedy wchodzi bo reszta zawsze widziała go jak już sobie je kluski jak zwykle za darmo. Przewróciłem oczami i wzruszyłem ramionami tak jakby było to normalne, jednak sam wiedziałem że to jest nie co dzienne żebym budził się aż tak wcześnie i do tego jeszcze wtedy pojawiał się w pracy.

Pogadałem chwilę z Tangiem i Pigsym i poszedłem roznosić kluski. Wsiadłem do Tuk-tuka i rozpocząłem swój zwykły dzień pracy. Czasem się rozpraszałem, myśląc o Red'zie. Bałem się że albo spali moje mieszkanie albo próbując wstać zrobi sobie coś, więc starałem się szybko skończyć pracę i jak tylko wybiła godzina 17:23 dostarczyłem ostatnie zamówienie i poleciałem do domu. Trzasnąłem drzwiami i od razu sprawdzałem, czy wszystko jest w porządku

Mk: Red son?! Jesteś tutaj?- przyjrzałem się trochę mieszkaniu i zamurowało mnie, BYŁO CZYSTO.. Po chwili Red krzyknął że jest w kuchni a ja od razu pobiegłem tam i i ukazał mi się siedzący na krześle Red robiący coś na blacie - Ej wiesz co tu się odjebało?  Jakim cudem tutaj jest czysto?

Red: Cóż, w ramach podziękowania posprzątałem ci mieszkanie. No i po prostu nie dało się na to patrzeć. w każdym razie, usiądź przy stole, obiad prawie gotowy- Mówił to trochę obojętnie a trochę z dumą. Byłem zdziwiony że w ogóle chciało mu się sprzątać ten syf. i mu się to udało ? Jeszcze zrobił obiad do tego? A może jest zatruty i to wszystko podstęp  ? I jak do kurwy on stoi na nogach?

Mk: Jak ty w ogóle stoisz na nogach?- Spytałem po czym po chwili skapnąłem się nad sensem tego zdania bo przecież on nawet nie stał.

Red: jakbyś nie widział to teraz siedzę a tak ogólnie to normalnie to bym zrobił to ręcznie ale próbując wstać się wywróciłem więc stworzyłem maszynę z rzeczy pod ręką która to wszystko posprzątała- powiedział Red kładąc spaghetti na stole- podano do stołu

Mk: dziękuję ! i kontynuując.. pokazałbyś mi tą maszynę?- Spytałem podekscytowany łapiąc za widelec 

Red: Oczywiście- Red gwizdną i przyleciał mały dron o kształcie ważki ale była 3 razy większa od normlanej. Byłem pod wielkim wrażeniem. Krzyknąłem na całe mieszkanie że jest to niesamowite i wstałem od stołu by się jej przyjrzeć. Spytałem się po chwili trochę ciszej jak to do cholery zrobił 

Red: Mógłbyś tak nie krzyczeć? I odpowiadając na twoje pytanie to po prostu to zrobiłem, żadna filozofia, robiłem bardziej skomplikowane wynalazki ale myślę że jakbym miał trochę więcej materiałów mógłbym dać jej trochę świadomości i mogła by być moim zwierzakiem, albo jak chcesz to naszym- Powiedział z lekkim uśmiechem patrząc na swoje dzieło

Maybe I love you?//SpicyNoodles🧡❤️//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz