Rozdział 26

262 35 4
                                    

Hitoshi dał sobie, za pozwoleniem nauczycieli, dwa dni na odpoczynek nim wrócił na zajęcia. Gdy pojawił się w środę u progu sali, koledzy i koleżanki otoczyli go z każdej możliwej strony, pytając o samopoczucie. Oficjalnie rozpowiedziano, że Shinsou odniósł niemałe obrażenia podczas ciężkiego treningu, z klasą A, z Aizawą. Do porządku przyprowadziła ich Midnight, przypominając o zaczynającej się lekcji. Hitoshi chciał zająć miejsce, odruchowo spojrzał w stronę Ayuzawy, uśmiechającej się i z nową spinką we włosach w kształcie różowego kwiatka. Nigdy nie widział, aby przyjaciółka nosiła jakiekolwiek ozdoby na głowie, szyi czy rękach.

Lekcja wychowawcza minęła dość szybko, Hitoshi przymknął oko może ze trzy razy, nie słuchając, o czym mówiła Midnight. Wkrótce nie będzie miało to znaczenia, jeśli przeniesie się na profil bohaterski. Wtedy jego wychowawcą będzie Aizawa lub Vlad King, ten z klasy B. Niby minął tylko weekend, a on sam opuścił zaledwie dwa dni zajęć, a miał wrażenie, jakby stracił znacznie więcej czasu. Zamiast martwić się ocenami czy treningami, zastanawiał się nad własną mocą oraz o osobie, która za rogiem czyhała na niczego nieświadomą Inori.

Zaraz po zajęciach, spakował swoje książki wstał z miejsca, ale przy jego ławce stała już Midnight. Nie wyglądała na taką, która usłyszała od Aizawy całkiem niezłą historię. Pewnie znała tylko niektóre szczegóły.

— Bujałeś w obłokach całą lekcję — zagaiła nauczycielka, na co on tylko wzruszył ramionami. Tak bardzo chciał już wyjść z klasy, odnaleźć Inori i ,,pogadać'' z nią. W głębi duszy cieszył się, że wyszła w końcu do ludzi. — Shinsou, jak się czujesz?

— Dziękuję za troskę, sensei — skwitował jej pytanie i wyszedł z klasy, nim zadała kolejne.

Na korytarzu ludzie zerkali na niego ukradkiem, uśmiechając się, pozdrawiając go. Kiedy stał się tak popularny? Gdzieś w oddali mignęła mu znajoma sylwetka — widział ją często, gdy zamykał oczy. Chciał podejść do Inori, zapytać chociażby o spinkę na włosach, ale przed nim wyrosła inna postać. Nieco wyższa o jasnych włosach. Miyazuno uśmiechała się wesoło, bawiąc się palcami za plecami.

— Emm, Shinsou, czy chciałbyś zjeść razem obiad? — Chłopak miał wrażenie, że dziewczyna dość często się przy nim kręciła, lecz początkowo to zbywał. Teraz stała się bardziej otwarta w swoich działaniach. — Jeśli chcesz...

— Muszę znaleźć Ayuzawę —odparł wymijająco.

Każdy mógł, do diabła, poczekać! Hitoshi od wydarzeń w magazynie miał tylko ochotę ,,porozmawiać'' z Inori. W końcu to ona przy nim była, gdy był nieprzytomny. Płakała z jego powodu. Stał się powodem jej smutku i chciał za to szczerze przeprosić. Miyazuno wciąż zastępowała mu drogę, utrudniając pójście dalej. Hm, jeśli się tak dobrze zastanowić... Wciąż stawała na drodze Hitoshi'ego i obrała sobie za cel honoru uprzykrzać życie Inori. Shinsou zamrugał leniwie, uświadamiając sobie coś tak idiotycznego.

— Miyazuno — powiedział cicho, gdy dziewczyna znów zagrodziła mu drogę, wahając się przed wypowiedzeniem jakichkolwiek słów — czy ty... mnie lubisz? — zapytał bez ogródek, a dziewczyna drgnęła, nie spodziewając się jego bezpośredniości.

Nastolatka zarumieniła się, jeszcze z wielką natarczywością wyłamując sobie palce dłoni za plecami. Przedłużała tę chwilę, a czas leciał. Shinsou zaraz straci przerwę i szansę, by porozmawiać z Inori. A odczuwał tę potrzebę tak mocno, że ta rozmowa powinna odbyć się teraz, zaraz.  

Kilka minut pozostało do dzwonka, a Miyazuno zawracała mu głowę obiadem, który miał się zacząć za co najmniej dwie godziny. Wciąż nie odpowiedziała na żadne jego pytanie. 

— Mm... Shinsou... — mruknęła, uśmiechając się jeszcze szerzej. Jej uśmiech objął także błękitne oczy, a twarz przypominała włosy Kirishimy. — Tak! Lubię cię! — krzyknęła nieco za głośno, zwracając na nich uwagę wszystkich uczniów na korytarzu.

Hitoshi wolał uniknąć takiej uwagi, zwłaszcza w tej sytuacji. Zawsze uważał, że wyrażanie swoich uczuć powinno odbywać się w bardziej... prywatnych warunkach, gdzie ludzie w ogóle nie zaangażowani w tę relację mogliby podsłuchać. Teraz i on poczuł się głupio. Tym bardziej osłupiał, słysząc deklarację koleżanki z klasy. Lubiła go. Wyznała to od tak. Jakby to było takie łatwe...?

Otworzył usta, po czym je zamykając. Nie potrafił odnaleźć żadnych trafnych słów, które byłyby odpowiednią odpowiedzią na wyznanie uczuć Miyazuno. Cholera, zaklął w myślach. To naprawdę był koszmarny moment! Nie mógł się skupić, wciąż mając przed oczami oddalające się plecy Inori, której już dawno nie było na tym samym piętrze. 

— Muszę już iść — odparł tylko, wiedząc, że zachował się jak dupek, racząc ją taką odpychającą odpowiedzią.

Postąpił dwa kroki, wymijając dziewczynę, ale ta postanowiła zadać mu podobny cios. Odwróciła się na piętrze, wykrzykując jeszcze głosniej:

— Jesteś głupi, Shinsou! Ayuzawa cię nie lubi w ten sposób! — Jej głos ugodził go w samo serce. 

Zdawał sobie z tego sprawę, a jednak powiedzenie tego na głos wydawało się dziwnie... bolesne. Nie oczekiwał, aby ona... Hitoshi otworzył szeroko oczy. Te wszystkie myśli, takie egoistyczne. Czuł, że przyjaźń mu nie wystarcza, a Kirishimę traktował jak potencjalnego rywala, bo lubił Inori. 

Lubił ją.

Naprawdę ją lubił.

Jedyna osoba, nad którą w żaden sposób nigdy mieć kontroli. Była jak te płatki kwiatów wiśni, które kontrolowała —piękna i niewinna, ale i ulotna. Była poza jego zasięgiem, dlatego nie dopuszczał do siebie myśli, że zależy mu na Inori bardziej niż powinno.

Jeśli przyznałby, że się zakochał, musiałby zaraz też przyznać, że ona nie odwzajemnia jego uczuć i w jej oczach jest tylko bliskim przyjacielem. A to było nie do wytrzymania. Stanął w miejscu, wpatrując się w punkt przed sobą.

— Ayuzawa spotyka się z Kirishimą z klasy 1-A! — Kolejny sztylet w jego serce. — Dostała nawet od niego spinkę, którą tak dumnie nosi.

Ta spinka... tak pasowała do jej oczu. On sam by jej nigdy takiej nie sprezentował, bo póki jej nie zobaczył na jej głowie, nie pomyślałby, by cokolwiek pasowało do jej urodzy. Wszystko przy niej bledło. Jak kwiaty — ani róże, irysy, stokrotki — nic nie mogło równać się z wyjątkowym pięknem kwiatów wiśni. Hitoshi wsunął dłonie do kieszeni spodni. Spojrzał przez ramię na Miyazuno, która zbladła na widok jego ponurej miny. Wszystkie emocje odpłynęły daleko, jakby Hitoshi nie był w stanie odczuwać żadnych uczuć. Czuł pustkę. Ta nicość w jego sercu rozrywała go całego na strzępy, czego na zewnątrz  w ogóle nie było widać.

— Rzeczywiście, ładna spinka — powiedział. — A teraz pozwól, bo chciałbym w końcu móc pójść do biblioteki.

Zostawił dziewczynę za sobą, idąc do biblioteki. Nie planował tam dziś zaglądać, ale potrzebował ciszy i spokoju. Jego myśli były chaotyczne. Ukrył się między regałami, czekając. Od pięciu minut nikt tędy nie przeszedł. To była najmniej odwiedzana część biblioteki. Uderzył pięścią w regał, aż kilka książek na półce niebezpiecznie się zatrzęsło, na szczęście żadna nie spadła. Hitoshi zacisnął mocniej usta, nie będąc w stanie powstrzymać łez, które spłynęły po jego twarzy.

Dlaczego... ze wszystkich ludzi na świecie... zakochał się, kiedy tego nie chciał... w kimś, kogo nie mógł mieć. Jej serce było zajęte.

,,Spotyka się z Kirishimą''.

Spotyka.

Z Kirishimą.

DLACZEGO, DO CHOLERY, WŁAŚNIE Z NIM?!


Bez Kontroli | Hitoshi Shinsou ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz