Rozdział 4

5.1K 127 222
                                    

Wycofałam się do tyłu, jednakże już po jednym kroku moje plecy spotkały się ze ścianą.

Cholera.

Chłopak przybliżył się a ja wciągnęłam powietrze, po raz kolejny nasze wargi prawie że się spotykały, a ja byłam cała czerwona.

- Skarbie tak uroczo się rumienisz.- zaśmiał się i odsunął na tyle ile pozwalało mu miejsce w pomieszczeniu.

- Jeb się.- mruknęłam.

- Wydaje mi się że możemy już wyjść, chodź.- złapał mnie za rękę i otworzył drzwi, wybiegliśmy szybko z schowku i pobiegliśmy do jedynej otwartej sali.

- Musimy wyskoczyć.- stwierdził szatyn I podbiegł do okna.

- No chyba se żartujesz, jak stąd w dół są dobre trzy metry.

- Złapie Cię i nie przesadzaj dwa i pół.- zaśmiał się i wyskoczył z okna.

-Japierdole..- mruknęłam i podbiegłam do okna, sprawdzić czy chłopak nie zrobił sobie krzywdy.

- Jak Ty jesteś zdrowo pierdolnięty.- stwierdziłam.

- Skacz, złapie Cię.

- A Ty wiesz że ja Ci nie ufam?

- Wmawiaj sobie.

- Boję się..- szepnęłam na tyle żeby chłopak mógł usłyszeć.

- Dasz radę, powiedziałem że Cię złapie.- posłał mi pewny siebie uśmiech.

- Japierdole.- szepnęłam, zamknęłam oczy i wyskoczyłam.

Poczułam silne ręce oplatające się wokół mojego ciała.

- Skarbie możesz już otworzyć oczy.- mruknął szatyn a ja otworzyłam delikatnie przymknięte oczy, przeanalizowałam sytuację i mogłam stwierdzić że jestem na rękach chłopaka.

- O boże.. żyję..- zerknęłam w oczy chłopaka i na jego duży uśmiech.

- Wszytko dzięki mnie.- zaśmiał się.

- Postaw mnie na ziemię.

- A Co jeśli nie chce?

- Ale nie ma że Ty nie chcesz.- mruknęłam i zeszkoczyłam z rąk chłopaka, jednakże jego dłonie dalej widniały na mojej tali.

- Puścisz mnie?

- Nie.

- Pieprz się.

- Tylko z Tobą.

- Spierdalaj. Dobra czego twoja dusza pragnie?

- Ciebie.

- Ty na serio jesteś zdrowo pierdolnięty.

- Specjalnie dla Ciebie.

- Zaraz i mnie coś pierdolnie przez Ciebie.-mruknęłam i spróbowałam zdjąć ręce chłopaka z mojego ciała.

- Kurwa Ethan no.

- No co, księżniczko?

- Spierdalaj, puść mnie.- rozkazałam na co chłopak westchnął i mnie puścił. Zaczęłam iść w stronę domu chłopaka.

- Gdzie idziesz?- spytał i zaczął podążać za mną.

- A jak myślisz?- powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem.

- Później wychodzę z Megan do klubu, więc mnie nie będzie.- mruknęłam.

- Idę z Tobą.

- Nie.

LiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz