~Valentina~
Weszliśmy do domu. Natychmiast zaczęłam się rozglądać. Wnętrze domu było nowoczesne, aczkolwiek przytulne. Natomiast nie tak go sobie wyobrażałam, gdy tata powiedział, że jego nowa partnerka jest bogata. Pierwszym pomieszczeniem, w którym się znaleźliśmy, był przedpokój. Sam w sobie nie był duży, lecz łączył się z większym korytarzem. Ściany były jasnobrązowe. Znajdowała się tam także dość spora szafa z lustrem. Naprzeciwko niej stała ławka z miękkim siedziskiem w kolorze oliwkowym. Lucy poprowadziła nas korytarzem do kuchni, która była połączona z jadalnią.
Korytarz nie wyróżniał się niczym ciekawym. Był bardzo podobny do holu. Jedyne, co mi się rzuciło w oczy, to dużo wiszących zdjęć. Na niektórych rozpoznałam Lucy i Louisa, na kilku był jakiś obcy mężczyzna - obstawiam, że jest to ojciec chłopaka. Było też parę zdjęć natury. Zobaczyłam też jedną fotografię, której w życiu się tam nie spodziewałam. Fotografię, na której był mój ojciec z Lucy i jej synem. Na bank została wykonana przed ślubem. Mimo emocji, które wywołała we mnie, udawałam, że jej nie widziałam.
Weszliśmy wszyscy do „serca domu" (moja mama tak zawsze nazywała kuchnię). Pomieszczenie to było spore. Blaty ułożone były w literę „L". Szafki były białe i gładkie. Blaty za to były w kolorze ciemnego dębu. Nad krótszym odcinkiem blatu wisiały szafki - takie same jak te na dole. Na środku znajdowała się wyspa, przy której stały trzy wysokie stołki, oczywiście, pasujące do reszty mebli. W rogu, w którym były duże okna z widokiem na okolicę, stał stół z takim samym blatem jak szafki kuchenne. Przy stole stało pięć krzeseł podobnych do stołków przy wyspie. Obok drzwi, w rogu stała doniczka z niewielkim drzewkiem i cos w rodzaju barku. Przynajmniej tak się domyślałam.
W całym pomieszczeniu bardzo ładnie pachniało jedzeniem, które leżało i czekało na nas na stole. Lucy powiedziała, żebyśmy szybko zasiadali do stołu, póki przygotowane dania są ciepłe. Louis powiedział, że starsza pani, która niedawno wyszła, to ich sąsiadka. Podobno staruszka często im gotuje, a gdy chłopak był mały, zajmowała się nim. Jest dla niego jak babcia.
Zasiadając do stołu, wybrałam sobie miejsce przy oknach, tak, żebym mogła wyglądać przez obydwa z nich. Obok mnie usiadł tata, a naprzeciwko Louis i jego matka.
- Próbowaliście kiedyś kuchni polskiej? - Zapytała moja nowa macocha. - Zofia jest Polką, dlatego często nam ją serwuje. Mieszka niedaleko i od dawna bardzo nam pomaga. Złota kobieta.
- Zofia jest świetną kucharką - stwierdził Louis. - Musicie wszystkiego spróbować.
Nie należę do osób, które lubią próbować nowych rzeczy, ale muszę przyznać - obiad był wyśmienity. Gdy jedliśmy, ojciec dużo rozmawiał z Lucy i jego przybranym synem. Ja, kiedy musiałam, odpowiadałam lakonicznie na pytania. W końcu doszli do tematu mojej edukacji i ogólnie szkoły i okazało się, że dyrektorką jest siostra Lucy, a ona sama ma w niej duże wpływy. Załatwiła mi wszystkie zajęcia z Louisem, tak jakbym była małym dzieckiem i potrzebowała opieki. Do szkoły miałam pójść dopiero za tydzień, bo w międzyczasie miał być gotowy mój mundurek. Gdy o nim usłyszałam, nie byłam zadowolona. W mojej starej szkole publicznej nie było czegoś takiego - każdy ubierał się jak chciał, byle niezbyt wyzywająco. W mojej nowej, prywatnej szkole obowiązywał dress code. Podobno nie jest on bardzo sztywny, ale i tak mi się to nie podobało.
~Louis~
Usiadłem naprzeciwko Valentiny, tak, aby móc się jej lepiej przyjrzeć. Miała ciemne blond włosy sięgające trochę za ramiona. Oprócz błyszczyka na ustach nie miała makijażu. Jej oczy miały zimny niebieski kolor. Na nosie miała okulary z cienką srebrną oprawką. Zawsze uważałem, że dłonie mogą wiele powiedzieć o człowieku, dlatego im też się przyjrzałem. Były zadbane, ale jednocześnie miała zaczerwienione knykcie (dlaczego?). Na palcach błyszczało wiele delikatnych, srebrnych pierścionków, a na prawym nadgarstku srebrna bransoletka z serduszkami.
- Srebrny to jej ulubiony kolor - pomyślałem. - Pasuje do jej chłodnego wyglądu.
Gdy o tym myślałem, spojrzałem jeszcze raz w jej oczy. Wtedy zorientowałem się, że właśnie nie mnie patrzy. Od razu odwróciłem wzrok, ale było już za późno.
- Porównujesz mnie do talerza? - Zapytała z ironią w głosie. - Dlaczego mi się tak przyglądałeś od pięciu minut, a teraz nie odrywasz wzroku od niego? - Wciąż przyglądałem się naczyniu. Nie wiem, co się ze mną wtedy stało. Przez sposób, w jaki to powiedziała, jej głos oraz wzrok, nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Moja mama szturchnęła mnie w bok, żebym coś zrobił, może coś powiedział albo przeprosił. Richard nic nie zrobił. Zachowywał się tak, że dał mi jasno do zrozumienia - nie będzie mi łatwo się z nią dogadać. Drugi raz w ciągu godziny pokazała mi swój trudny charakter.
Wygląda na to, że nie było to pytanie, na które musiałem odpowiadać. Chwilę później zaczęła dopytywać dokładniej o szkołę - o zajęcia dodatkowe i tak dalej. Nie słuchałem ich zbytnio. Zamiast tego zacząłem obmyślać plan, jak się z nią dogadać, bo nagle wyobraziłem sobie jak w szkole traktuje mnie w ten sam sposób, co dziś - nie zniósłbym tego. Richard wspominał, że Valentina ma trudny charakterek, ale nie wiedziałem, że aż tak. Mam nadzieję, że jest taka tylko chwilowo, bo mnie nie zna, nie czuje się bezpiecznie i jest to jej sposób obrony.
Po incydencie z talerzem bardzo się pilnowałem. Reszta posiłku przebiegła bezproblemowo. Wszystkim smakowały dania Zofii. Nawet moja nowa siostra uśmiechnęła się raz - tylko i aż.
Po obiedzie zaprowadziłem Richarda i Valentinę do salonu, a potem pomogłem mamie lekko uprzątnąć kuchnię. W międzyczasie przedstawiłem jej mój plan spędzenia trochę czasu z siostrą (wciąż trochę dziwnie brzmi: „moja siostra"). To miało być miło spędzone popołudnie i pokazanie paru fajnych miejsc w okolicy.

CZYTASZ
Skomplikowane rodzeństwo
Teen FictionOna, dziewczyna ze smutną przeszłością. Jej matka zmarła, gdy ta jeszcze była małą dziewczynką. Została sama z ojcem, z którym nie dogaduje się najlepiej. On, wesoły chłopak, który spędził większość życia z obcymi ludźmi lub sam. Jego...