- O czym chciałyście ze mną porozmawiać? - zapytała babcia, niosąc dwa kubki gorącej herbaty malinowej
- Pamiętasz mamo, jak opowiadałam ci o Jack'u? - zapytała moja mama, upijając łyk herbaty
- No pamiętam.
- Ostatnio zaproponował mi wspólne mieszkanie.
- To cudownie córcia.
- Tylko chodzi o to, że jak wyjadę, Lea będzie musiała na jakiś czas zostać tutaj.
- Nie widzę problemu. Ty jedziesz, a Lea zostaje ze mną.
- Widzisz mamo, mówiłam ci, że możesz wyjechać beze mnie. - wtrąciłam
- A jeśli się coś stanie i... - zaczęła, ale jej przerwałam
- Mamo nie mam już pięciu lat, dam sobie radę.
- Emily masz wspaniałą córkę, która chce żebyś w końcu była szczęśliwa. Pozwól sobie na to, a jej daj się usamodzielnić. Wam obu dobrze to zrobi. Zresztą za niedługo znowu się zobaczycie.
- Może masz rację.
- Mam, a teraz zjecie szarlotkę, którą upiekłam dziś rano. Zaraz wam przyniosę.***
Rano wstałam w bardzo dobrym humorze. Dzisiaj postanowiłyśmy razem z mamą i babcią zrobić sobie babski wypad na miasto. Ubrana w brązową spódniczkę w kratkę i czarny top z długim rękawem weszłam do salonu gdzie czekała już na mnie mama. Zabrałyśmy potrzebne rzeczy, a następnie podjechałyśmy pod dom babci.
- Cześć babciu. - przytuliłam ją na powitanie
- Cześć słońce, jak się czujesz?
- Bardzo dobrze, a ty babciu?
- Ja na zdrowie nie narzekam. - zaśmiała się
- Jesteś gotowa mamo? - zapytała moja rodzicielka
- Zabiorę tylko torebkę i możemy jechać.
- Dobrze, to my poczekamy w samochodzie. - oznajmiła, po czym obie wsiadłyśmy do auta.
Byłam bardzo podekscytowana dzisiejszym dniem. Mało kiedy udaje nam się gdzieś razem wyjść, przez ostatnie kilka miesięcy to już w ogóle. Nasz plan dnia nie był jakiś nadzwyczajny, ale liczy się to, że spędzimy go wspólnie.
- Jesteśmy. - odezwała się mama, kiedy stanęliśmy pod małą kawiarenką. To właśnie tutaj miałyśmy zjeść śniadanie. Wysiadłam z auta i nie czekając na moje towarzyszki, weszłam do lokalu. Kawiarnia w środku wyglądała cudownie. Ściany były w różnych odcieniach brązu. Na parapetach, ladzie oraz stolikach znajdowały się roślinki, które nadawały temu pomieszczeniu niesamowity klimat. Na końcu zauważyłam regał z książkami, co bardzo mnie zdziwiło. Nie często spotyka się to w zwykłych kawiarniach. Kawałek dalej znajdował się kącik, gdzie stały duże pufy, na których można było usiąść i cieszyć się swoją lekturą. Wszystko wyglądało tutaj magicznie.
- Dzień dobry. - powiedziałam podchodząc do lady
- Dzień dobry, co podać?
- Ja poproszę kremówkę z karmelem oraz cappuccino.
- Dobrze a co dla pań?
- Dla mnie będzie biała kawa i sernik. - odpowiedziała po chwili namysłu mama
- Tyle jest tutaj pyszności, że nie wiem, na co się zdecydować. - powiedziała babcia przez co dziewczyna, która nas obsługiwała, uśmiechnęła się.
- Przepraszam długo będą jeszcze panie zamawiać? Troszkę się spieszę. - wtrącił chłopak, który stał za nami w kolejce
- Młody człowieku trochę cierpliwości. - odpowiedziała mu babcia
To był moment, w którym wiedziałam, że coś się zaraz wydarzy. I wcale się nie pomyliłam. Do chłopaka ktoś zadzwonił i właśnie od tego się to wszystko zaczęło.
- Zaraz będę. Stoję w kolejce, a jakaś stara baba nie może się zdecydować co zamówić.
- Słucham? ,,Stara baba''. Ja ci dam starą babę, chodź tu gnojku.
Babcia zamachnęła się i z całej siły uderzyła chłopaka torebką w głowę. Nigdy bym się po niej tego nie spodziewała. Byłam w tak dużym szoku, że przez chwilę nie mogłam się ruszyć.
- Co Pani robi? Proszę mnie zostawić.
- Co ja robię? Matka nie nauczyła cię szacunku do starszych?
- Dobrze, przepraszam. - bronił się chłopak
- A weź sobie wsadź te przeprosiny nie powiem gdzie. - Babcia się zamachnęła i po raz kolejny uderzyła chłopaka.
- Babciu chodź, usiądziemy. -powiedziałam, kiedy się ocknęłam próbując jakoś załagodzić sytuację
- Przez ciebie gnojku nie zamówiłam jeszcze deseru. - oburzyła się
- Co podać w takim razie? - zapytała Zoe, próbując się nie zaśmiać.
Dopiero teraz zauważyłam jej plakietkę z imieniem. Zoe miała błąd włosy z różowymi pasemkami. Wyglądała naprawdę uroczo. Miała jasną cerę i szczupłą sylwetkę z zaokrągleniami w odpowiednich miejscach. Na pewno nie jeden chłopak się za nią oglądał.
- Pani da brownie. - zamówiła w końcu babcia
- Proszę usiąść, zaraz przyniosę.
- Dziękujemy. - uśmiechnęłam się i odeszłam od lady.
To dopiero początek naszego wypadu a ja już bałam się co będzie dalej.***
- Mam już dość. - jęknęłam, kiedy wyszłyśmy z trzeciego sklepu.
Po śniadaniu udałyśmy się na ,,małe'' zakupu w galerii. Nie mam pojęcia, jak te małe zakupy zmieniły się w dwugodzinny bieg po sklepach.
- Nie marudź, wejdziemy jeszcze tylko do tego sklepu i możemy iść. - powiedział moja mama, ciągnąc mnie za rękę do kolejnego sklepu odzieżowego.
- Obiecujesz?
- Obiecuje, potem zabiorę was na szejka.
- No dobrze. - zgodziłam się i razem z mamą oraz babcią weszłam do środka
- Rozglądnij się, może znajdziesz coś dla siebie.
- Jakoś nie mam ochoty.
- No dobrze, w taki razie chodź, pomożesz mi wybrać jakąś ładną sukienkę.
Krążyłyśmy jakieś piętnaście minut po całym sklepie, aż w końcu zobaczyłam sukienkę, w której mama będzie wyglądać nieziemsko.
- Co powiesz na tą? - wskazałam palcem na manekin.
Sukienka była przepiękna. Zwykła beżowa, a jednak przez marszczenia po bokach przyciągała uwagę. Podałam mamie wieszak i praktycznie wepchnęłam ją do przymierzalni.
- I jak? - zapytała wychodząc
- Wow mamo wyglądasz cudownie. Jack na pewno padnie jak cię zobaczy.
- Nie przesadzaj. - zaśmiała się
- Lea ma rację.
- Skoro tak mówicie, wezmę ją.
Po zapłaceniu wyszłyśmy ze sklepu i tak jak wspomniała wcześniej mama, zabrała nas na szejka. Zaraz potem odwiozłyśmy babcię i wróciłyśmy do domu.
Zmęczona całym dniem wskoczyłam do wanny z gorącą wodą, żeby się odprężyć. Ubrałam szarą piżamę z królikiem, a następnie wpakowałam się pod kołdrę. Niedługo po tym zasnęłam.***
- Zabrałaś wszystko? - zapytałam, kiedy wychodziłyśmy z domu
- Raczej tak, a ty?
- Wszystko mam a teraz jedzmy, bo zaraz się spóźnisz na samolot.
- Dobrze już dobrze. - westchnęła
Dzisiaj moja mama wyjeżdża. Z jednej strony cieszę się jej szczęściem, ale z drugiej będę bardzo za nią tęsknić. Nie wiem, kiedy się zobaczymy. Przez całą drogę do domu babci rozmawiałyśmy. Mama jak to każda mama oczywiście musiała wspomnieć o dobrym odżywianiu, chociaż wiedziała, że babcia jest przeciwna niezdrowemu jedzeniu. Przypomniała mi o lekach i o tym, że już za dwa dni wrócę do swoich lekcji online. Przez moją chorobę zaniedbałam naukę, więc teraz musiałam nadrobić materiał przed zbliżającymi się egzaminami.
- Pomogę ci z walizkami. - odezwała się mama, kiedy podjechałyśmy pod dom babci.
- Dziękuję. - zabrałam swoją torbę i wyszłam z samochodu.
- Cześć babciu. - przywitałam się z nią jak zwykle przytulasem.
- Jesteś gotowa? - zapytała moją mamę
- Bardziej nie będę. - uśmiechnęła się
- Chyba już czas się pożegnać. - oznajmiłam smutno
- Tak masz rację. Będę za wami bardzo tęsknić.
- My za tobą też.
- Dzwoń do mnie codziennie i pamiętaj o lekach.
- Emily ona ma już szesnaście lat, potrafi sama o siebie zadbać.
- Dla mnie zawsze będzie dzieckiem. - przytulia mnie nie ukrywając płaczu
- Zaczynasz nowy rozdział w życiu, powinnaś się cieszyć.
- Oczywiście, że się cieszę ale nie tak łatwo zostawić całą rodzinę i wyjechać.
- Dobra koniec już tego użalania się nad sobą. Zabieraj manatki i jedź na lotnisko, bo zaraz się spóźnisz. - wypaliła babcia
- Jak zawsze milutka. - zaśmiała się
- Pa mamo, będę tęsknić. - ponownie ją przytuliłam
- Ja za tobą też. - oderwała się ode mnie i podeszła do babci
- Uważajcie na siebie.
- Będziemy, a teraz jedź, bo zaraz naprawdę się spóźnisz.
Przytuliła nas obie jeszcze raz, po czym weszła do samochodu i odjechała. W tym momencie zrozumiałam, że moje życie nie będzie wyglądało tak jak do tej pory. Wszystko się zmieni.
CZYTASZ
Druga szansa
Teen FictionLea jest nastolatką chorującą na białaczkę. Choroba sprawia jej duże problemy w normalnym funkcjonowaniu. Kiedy jej mama przeprowadza się do swojego partnera, ona musi zamieszkać z babcią. Według ustaleń po tym, jak wyzdrowieje, ma zamieszkać z nową...