2. Pożegnanie

169 7 0
                                    

  - O czym chciałyście ze mną porozmawiać? - zapytała babcia, niosąc dwa kubki gorącej herbaty malinowej
  - Pamiętasz mamo, jak opowiadałam ci o Jack'u? - zapytała moja mama, upijając łyk herbaty
  - No pamiętam.
  - Ostatnio zaproponował mi wspólne mieszkanie. 
  - To cudownie córcia.
  - Tylko chodzi o to, że jak wyjadę, Lea będzie musiała na jakiś czas zostać tutaj.
  - Nie widzę problemu. Ty jedziesz, a Lea zostaje ze mną. 
  - Widzisz mamo, mówiłam ci, że możesz wyjechać beze mnie. - wtrąciłam
  - A jeśli się coś stanie i... - zaczęła, ale jej przerwałam
  - Mamo nie mam już pięciu lat, dam sobie radę. 
  - Emily masz wspaniałą córkę, która chce żebyś w końcu była szczęśliwa. Pozwól sobie na to, a jej daj się usamodzielnić. Wam obu dobrze to zrobi. Zresztą za niedługo znowu się zobaczycie. 
  - Może masz rację. 
  - Mam, a teraz zjecie szarlotkę, którą upiekłam dziś rano. Zaraz wam przyniosę. 

***

Rano wstałam w bardzo dobrym humorze. Dzisiaj postanowiłyśmy razem z mamą i babcią zrobić sobie babski wypad na miasto. Ubrana w brązową spódniczkę w kratkę i czarny top z długim rękawem weszłam do salonu gdzie czekała już na mnie mama. Zabrałyśmy potrzebne rzeczy, a następnie podjechałyśmy pod dom babci.
  - Cześć babciu. - przytuliłam ją na powitanie
  - Cześć słońce, jak się czujesz?
  - Bardzo dobrze, a ty babciu?
  - Ja na zdrowie nie narzekam. - zaśmiała się
  - Jesteś gotowa mamo? - zapytała moja rodzicielka
  - Zabiorę tylko torebkę i możemy jechać.
  - Dobrze, to my poczekamy w samochodzie. - oznajmiła, po czym obie wsiadłyśmy do auta.
Byłam bardzo podekscytowana dzisiejszym dniem. Mało kiedy udaje nam się gdzieś razem wyjść, przez ostatnie kilka miesięcy to już w ogóle. Nasz plan dnia nie był jakiś nadzwyczajny, ale liczy się to, że spędzimy go wspólnie.
  - Jesteśmy. - odezwała się mama, kiedy stanęliśmy pod małą kawiarenką. To właśnie tutaj miałyśmy zjeść śniadanie. Wysiadłam z auta i nie czekając na moje towarzyszki, weszłam do lokalu. Kawiarnia w środku wyglądała cudownie. Ściany były w różnych odcieniach brązu. Na parapetach, ladzie oraz stolikach znajdowały się roślinki, które nadawały temu pomieszczeniu niesamowity klimat. Na końcu zauważyłam regał z książkami, co bardzo mnie zdziwiło. Nie często spotyka się to w zwykłych kawiarniach. Kawałek dalej znajdował się kącik, gdzie stały duże pufy, na których można było usiąść i cieszyć się swoją lekturą. Wszystko wyglądało tutaj magicznie.
  - Dzień dobry. - powiedziałam podchodząc do lady
  - Dzień dobry, co podać?
  - Ja poproszę kremówkę z karmelem oraz cappuccino.
  - Dobrze a co dla pań?
  - Dla mnie będzie biała kawa i sernik. - odpowiedziała po chwili namysłu mama
  - Tyle jest tutaj pyszności, że nie wiem, na co się zdecydować. - powiedziała babcia przez co dziewczyna, która nas obsługiwała, uśmiechnęła się.
  - Przepraszam długo będą jeszcze panie zamawiać? Troszkę się spieszę. - wtrącił chłopak, który stał za nami w kolejce
  - Młody człowieku trochę cierpliwości. - odpowiedziała mu babcia
To był moment, w którym wiedziałam, że coś się zaraz wydarzy. I wcale się nie pomyliłam. Do chłopaka ktoś zadzwonił i właśnie od tego się to wszystko zaczęło.
  - Zaraz będę. Stoję w kolejce, a jakaś stara baba nie może się zdecydować co zamówić.
  - Słucham? ,,Stara baba''. Ja ci dam starą babę, chodź tu gnojku. 
  Babcia zamachnęła się i z całej siły uderzyła chłopaka torebką w głowę. Nigdy bym się po niej tego nie spodziewała. Byłam w tak dużym szoku, że przez chwilę nie mogłam się ruszyć. 
  - Co Pani robi? Proszę mnie zostawić.
  - Co ja robię? Matka nie nauczyła cię szacunku do starszych?
  - Dobrze, przepraszam. - bronił się chłopak
  - A weź sobie wsadź te przeprosiny nie powiem gdzie. - Babcia się zamachnęła i po raz kolejny uderzyła chłopaka.
  - Babciu chodź, usiądziemy. -powiedziałam, kiedy się ocknęłam próbując jakoś załagodzić sytuację
  - Przez ciebie gnojku nie zamówiłam jeszcze deseru. - oburzyła się
  - Co podać w takim razie? - zapytała Zoe, próbując się nie zaśmiać.
Dopiero teraz zauważyłam jej plakietkę z imieniem. Zoe miała błąd włosy z różowymi pasemkami. Wyglądała naprawdę uroczo. Miała jasną cerę i szczupłą sylwetkę z zaokrągleniami w odpowiednich miejscach. Na pewno nie jeden chłopak się za nią oglądał.
  - Pani da brownie. - zamówiła w końcu babcia
  - Proszę usiąść, zaraz przyniosę.
  - Dziękujemy. - uśmiechnęłam się i odeszłam od lady.
To dopiero początek naszego wypadu a ja już bałam się co będzie dalej.

***
- Mam już dość. - jęknęłam, kiedy wyszłyśmy z trzeciego sklepu.
Po śniadaniu udałyśmy się na ,,małe'' zakupu w galerii. Nie mam pojęcia, jak te małe zakupy zmieniły się w dwugodzinny bieg po sklepach.
  - Nie marudź, wejdziemy jeszcze tylko do tego sklepu i możemy iść. - powiedział moja mama, ciągnąc mnie za rękę do kolejnego sklepu odzieżowego.
  - Obiecujesz?
  - Obiecuje, potem zabiorę was na szejka.
  - No dobrze. - zgodziłam się i razem z mamą oraz babcią weszłam do środka
  - Rozglądnij się, może znajdziesz coś dla siebie.
  - Jakoś nie mam ochoty.
  - No dobrze, w taki razie chodź, pomożesz mi wybrać jakąś ładną sukienkę.
Krążyłyśmy jakieś piętnaście minut po całym sklepie, aż w końcu zobaczyłam sukienkę, w której mama będzie wyglądać nieziemsko.
  - Co powiesz na tą? - wskazałam palcem na manekin.
Sukienka była przepiękna. Zwykła beżowa, a jednak przez marszczenia po bokach przyciągała uwagę.  Podałam mamie wieszak i praktycznie wepchnęłam ją do przymierzalni.
  - I jak? - zapytała wychodząc
  - Wow mamo wyglądasz cudownie. Jack na pewno padnie jak cię zobaczy. 
  - Nie przesadzaj. - zaśmiała się 
  - Lea ma rację.
  - Skoro tak mówicie, wezmę ją. 
Po zapłaceniu wyszłyśmy ze sklepu i tak jak wspomniała wcześniej mama, zabrała nas na szejka. Zaraz potem odwiozłyśmy babcię i wróciłyśmy do domu.
  Zmęczona całym dniem wskoczyłam do wanny z gorącą wodą, żeby się odprężyć. Ubrałam szarą piżamę z królikiem, a następnie wpakowałam się pod kołdrę. Niedługo po tym zasnęłam.

***
  - Zabrałaś wszystko? - zapytałam, kiedy wychodziłyśmy z domu
  - Raczej tak, a ty?
  - Wszystko mam a teraz jedzmy, bo zaraz się spóźnisz na samolot.
  - Dobrze już dobrze. - westchnęła
Dzisiaj moja mama wyjeżdża. Z jednej strony cieszę się jej szczęściem, ale z drugiej będę bardzo za nią tęsknić. Nie wiem, kiedy się zobaczymy. Przez całą drogę do domu babci rozmawiałyśmy. Mama jak to każda mama oczywiście musiała wspomnieć o dobrym odżywianiu, chociaż wiedziała, że babcia jest przeciwna niezdrowemu jedzeniu. Przypomniała mi o lekach i o tym, że już za dwa dni wrócę do swoich lekcji online. Przez moją chorobę zaniedbałam naukę, więc teraz musiałam nadrobić materiał przed zbliżającymi się egzaminami. 
  - Pomogę ci z walizkami. - odezwała się mama, kiedy podjechałyśmy pod dom babci.
  - Dziękuję. - zabrałam swoją torbę i wyszłam z samochodu.
  - Cześć babciu. - przywitałam się z nią jak zwykle przytulasem.
  - Jesteś gotowa? - zapytała moją mamę
  - Bardziej nie będę. - uśmiechnęła się
  - Chyba już czas się pożegnać. - oznajmiłam smutno
  - Tak masz rację. Będę za wami bardzo tęsknić.
  - My za tobą też.
  - Dzwoń do mnie codziennie i pamiętaj o lekach.
  - Emily ona ma już szesnaście lat, potrafi sama o siebie zadbać. 
  - Dla mnie zawsze będzie dzieckiem. - przytulia mnie nie ukrywając płaczu
  - Zaczynasz nowy rozdział w życiu, powinnaś się cieszyć.
  - Oczywiście, że się cieszę ale nie tak łatwo zostawić całą rodzinę i wyjechać.
  - Dobra koniec już tego użalania się nad sobą. Zabieraj manatki i jedź na lotnisko, bo zaraz się spóźnisz. - wypaliła babcia
  - Jak zawsze milutka. - zaśmiała się
  - Pa mamo, będę tęsknić. - ponownie ją przytuliłam 
  - Ja za tobą też. - oderwała się ode mnie i podeszła do babci
  - Uważajcie na siebie.
  - Będziemy, a teraz jedź, bo zaraz naprawdę się spóźnisz.
  Przytuliła nas obie jeszcze raz, po czym weszła do samochodu i odjechała. W tym momencie zrozumiałam, że moje życie nie będzie wyglądało tak jak do tej pory. Wszystko się zmieni. 

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz