- Będziesz dzielić pokój z chłopcem-powiedziała kobieta ubrana w marynarkę i spódniczkę do kompletu w łososiowym kolorze. Ja jedynie pokiwałam głową, bo wiedziałam, że mój sprzeciw i tak nic by tu nie dał. - Do pokoju zaprowadzi Cię Madison.
W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi gabinetu, więc okręciłam głowę i zauważyłam jak drzwi delikatnie się otwierają, a następnie wychyla zza nich głowę jakaś dziewczyna. Miała ona brązowe włosy zaplecione w warkocze, zielone oczy i piegi. Tak piegi, miała ich strasznie dużo na twarzy.
- Dzień dobry- powiedziała jak mniemam Madison, gdy odważyła się całkowicie wejść do pomieszczenia.
- O, a oto nasza Madison - powiedziała rozweselona dyrektorka.
Ją natomiast mogłam teraz lepiej przypatrzyć się dziewczynie. Była ubrana w jeansową sukienkę z różowymi kwiatkami. A na nogach miała ciemne baleriny. Owa Madison wyglądała niemal jak lalka, gdyby nie piegi na twarzy.
Osobiście stroniłam od takich osób najbardziej jak tylko mogłam. Zawsze wydawało mi się, że takie osoby są strasznie sztuczne, fałszywe i na pokaz.
-Auroro to jest Madison - powiedziała kobieta wskazując na dziewczynę ręką- przywitajcie się ładnie.
-Witaj, nazywam się Madison- powiedziała automatycznie się uśmiechając i wyciągnęła w moją stronę rękę z nadzieją, że odwzajemnię gest.
-Cześć, jestem Aurora- powiedziałam i po chwili zamachania, nie chętnie złapałam jej rękę na przywitanie.
- Dobrze, w takim razie, Madison zaprowadź Aurorę do pokoju 125 - powiedziała dyrektorka tego ośrodka, a ja zauważyłam jak Madison przechodzi dreszcz.
-Dobrze - powiedziała i znów widziałam jak dziewczyna przełyka ślinę.
- Żegnaj- tym razem odezwał się John, a ja nie zareagowałam, jedynie patrzyłam na niego przez chwilę pustym wzrokiem.
-Chodźmy - powiedziała dziewczyna i złapała mnie pod rękę, aby w następnej chwili wyprowadzić mnie na korytarz kierując się w stronę pokoju 125.
- Madison, czemu boisz się iść do tego pokoju? - spytałam po jakiejś chwili i znów zauważyłam jak dziewczyna przełyka ślinę.
- To jest pokój Toma - rozejrzała się po korytarzu, a następnie wyszeptała.
- Kto to taki? - spytałam nadal nie rozumiejąc o co chodzi.
- To taki dziwny chłopak, którego każdy się tu boi. Większość sądzi nawet, że jest jakiś opętany- ponownie wyszeptała kiwając na koniec głową z otwartymi dość szeroko oczami.
Nie odezwałam się więcej, nie wiedziałam co miałabym nawet powiedzieć. Że ich uratuje? Że to co mi chwilę temu powiedziała mnie nie przeraża?
Znaczy oczywiście, że mnie to nie przerażało w końcu sama mogłam być, jak to określiła Madison, opętana. Ale wiem, że gdy powiem, aby przestali się bać, ona mnie najzwyczajniej wyśmieje. W końcu jak można nagle przestać bać się opętanego dziecka. A tak poza tym, nawet nie leży to w moich interesach.
Gdy znalazłyśmy się pod drzwiami od pokoju, zapukałam. Jednak nie słysząc zaproszenia, weszłam sądząc, że mój współlokator akurat wyszedł.
W czasie, gdy ja przekraczałam próg, Madison postanowiła się ulotnić nie dając mi żadnych wskazówek czy tym podobnych.
Pomieszczenie okazało się małe, ale jednocześnie wystarczające do normalnego funkcjonowania. Były w nim dwie szafy, dwa biurka, dwa pojedyncze łóżka, jedne drzwi chyba do łazienki i wielkie okno z parapetem, na którym siedział aktualnie jakiś chłopak z książką w ręku.
Odłożyłam torbę obok jednego z łóżek i usiadłam na parapecie na przeciwko chłopca.
- Cześć- powiedziałam przyglądając mu się uważnie.
Zauważyłam, że miał dość gęste brązowe włosy, które były proste i idealnie ułożone. Twarz miał dość bladego koloru, za to oczy były ciemno brązowego koloru.
- Cześć- wymruczał niechętnie w odpowiedzi, jakby niezadowolony z mojego pobytu tutaj, ale nie zwracałam na to uwagi.
- Jestem Aurora Brown -powiedziałam nieco za bardzo jak na mnie entuzjastycznie, aby w jakikolwiek cywilizowany sposób dogadać się z szatynem. Chłopak uniósł wzrok znad czytanej książki
-Tom Riddle - powiedział i ponownie spuścił wzrok z powrotem na książkę, a ja zauważając, że nie jestem tu raczej przez niego mile widziana, zeszłam z parapetu, aby się rozpakować.
- Które łóżko jest moje?- spytałam, a Tom nie podnosząc wzroku znad książki, uniósł tylko rękę i wskazał moje miejsce wypoczynku.
Nic nie odpowiadając otworzyłam szafę znajdującą się obok mojego łóżka i od prawej strony drzwi wejściowych.
Tak jak podejrzewałam wielki mebel był pusty, więc zaczęłam się rozpakowywać. A gdy skończyłam położyłam się na łóżku, aby odpocząć...
A już myślał, że te urodziny będą lepsze...
Dokładnie dziś-26 czerwca, kończę 11 lat i ponownie jako prezent został mi ofiarowany ten okrutny dar jakim jest powrót do sierocińca. Mówię ponownie, gdyż zdążyło mi się to już kilka razy w przeszłości.
Xx
Nadeszła godzina 12.50. A z tego co zrozumiałam obiad był o 13.00, więc postanowiłam się zbierać, żeby móc się po drodze trochę rozejrzeć po tym nowym miejscu.
- Tom idziesz ze mną na obiad?- spytałam chłopaka, który nadal siedział na parapecie z nosem w książce.
- Nie-odpowiedział dość chłodnym tonem.
- Okej. To ja wychodzę - oświadczyłam po czym wyszłam z pokoju.
Chwilę błądziłam, ale udało mi się zauważyć na ścianie plan budynku.
Gdy doszłam do jadalni była 13.01. Co oznaczało, że bardzo dobrze zrobiłam wychodząc wcześniej. Wchodząc zauważyłam 2 duże stoły biegnące wzdłuż jadalni.
Starałam się znaleźć jakieś wolne miejsce lub nawet lepiej, jakiś wolny kąt tylko dla siebie. Jednak oba stoły były zapełnione, więc zaczęłam się rozglądać czy może jest tu Tom.
Nie pomyliłam się siedział na samym końcu. Miejsce na przeciwko niego było wolne, więc je zajęłam.
Chłopak chwilę na mnie spojrzał, jednak bez zbędnych komentarzy wrócił do jedzenia. Mało mogłam wyczytać z jego miny, więc poprostu sama zaczęłam jeść.
Jedząc obiad czułam na sobie spojrzenia innych. Co się dziwić byłam nowa, a poza tym ja nie bałam się Toma jak reszta. Gdy skończyłam jeść wyszłam z jadalni i skierowałam się ponownie do pokoju.
Po wejściu odrazu podeszłam do parapetu i na nim usiadłam. Z okna widziałam podwórko, na którym bawiły się młodsze dzieci, a starsze siedziały gdzieś pod drzewami. Wtem z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk zamykanych drzwi. Odwróciłam swoje spojrzenie i ujrzałam Toma.
- Mam do ciebie pytanie. - powiedziałam spoglądając w oczy Riddla, a chłopak spojrzał tylko na mnie wyczekując pytania.
-Czemu nie wychodzisz na podwórko jak reszta? - spytałam z zaciekawieniem.
- Mógłbym zadać Ci podobne pytanie. - powiedział chłopak i zajął miejsce na przeciwko mnie na parapecie.
- Jestem tu nowa I znam tylko ciebie, no i tą... Madison. I nawet nie wiedziałam, że tu też można wychodzić- powiedziałam. - Teraz Ty odpowiedź.
- Ja... Ja ich nie lubię i to z wzajemnością. Uważają, że jestem inny, dziwny, boją się mnie. Ale według mnie to nawet dobrze - stwierdził obojętnie chłopak.
Intrygował mnie ten chłopak. Byliśmy do siebie tak podobni, a zarazem zupełnie inni.
CZYTASZ
Kto by się spodziewał? //Tom Riddle [ WOLNO PISANE ]
FanfictionHistoria dwóch lodowatych serc, których nikt wcześniej nie nauczył kochać. Spotykają się przypadkiem, łączą na zawsze. Dwa lodowate serca, które otwierają się tylko i wyłącznie na siebie. W końcu kto by się spodziewał, że zimny Tom Riddle znajdzie...