Rozdział 57

277 19 83
                                    

Pov: Mike

Eleven zdjęła opaskę z oczu i zaczęła głośno łapać powietrze. Domyślam się, że to co tam zobaczyła nie było łatwe do przyjęcia. Z samego jej opowiadania robiło mi się słabo. Gwałt nie jest niczym przyjemnym i pewnie zostaje po tym ogromna trauma. Aiden był tylko małym chłopcem, ale to nie usprawiedliwia jego teraźniejszych czynów.

Podbiegłem do dziewczyny i mocno złapałem ją w objęcia. Zaczęła cicho płakać, pewnie dlatego, że podobnie jak Will bardzo zależy jej na ludziach i wzruszają ją takie rzeczy. Położyłem rękę na jej plecach i zacząłem jeździć nią w górę i w dół. Chciałem, żeby przestała płakać i się uspokoiła. Nie lubię patrzeć na to jak najbliższe mi osoby płaczą.

- Chodź, pójdziesz się położyć - pomogłem jej wstać i nieświadomie ignorując Will'a udałem się z dziewczyną do jej pokoju. Szatynka zdążyła się już uspokoić i od razu położyła się na łóżku. Spojrzałem na nią zmartwiony i podałem chusteczkę, którą od razu wytarła krew z pod nosa.

- Dziękuję, że jesteś Mike - przykryła się kołdrą, a w jednej ręce trzymała brązowego misia. - Jakbyś czegoś potrzebowała to będę w pokoju Will'a - przyjacielsko przejechałem ręką po jej odrastających włosach i wyszedłem z pokoju zostawiając szparę. El ma obsesję na punkcie dziesięciocentymetrowej szparze w drzwiach, dlatego każdy wie, że nie wolno zamykać jej drzwi.

Wychodząc nie zauważyłem nigdzie Will'a dlatego poczułem jak serce podskakuje mi do gardła. - Will? - zaglądałem do jego pokoju lecz tam było pusto. Ulżyło mi gdy usłyszałem cichy płacz z łazienki. Szatyn podpierał się rękami nad umywalką, a łzy ciekły wodospadem po jego policzkach.

- Hej Will... Co się dzieje? - przytuliłem od tyłu jego drżące ciało, ale chłopak natychmiastowo się od mnie odsunął. Wyciągnąłem ręce w obronnym geście, byłem bardzo zdziwiony jego zachowaniem. - Co się stało? - ponowiłem pytanie, a Will oparł się o umywalkę mocno zaciskając na niej swoje ręce.

- Wiedziałem, że pominął jakiś szczegół... Teraz wiem co się wydarzyło. Nie powiedział mi o tym bo się bał i wstydził! Wstydzi się tego rozumiesz? - uderzył zaciśniętą pięścią w umywalkę. Chciałem się wtrącić i wyrazić swoją opinię na ten temat, lecz gdy tylko otworzyłem usta szatyn mi przeszkodził.

- Gdyby nie to, że został zgwałcony pewnie byłby normalny! Mogłem mu jakoś pomóc, albo zrobić cokolwiek, a nie wysyłać do psychiatryka. To moja wina... - Will zaczął się obwiniać, a ja nie mogłem pozwolić mówić mu takich rzeczy. - Will... - wyciągnąłem w jego stronę ręce i wzrokiem pytałem o zgodę. Wolałem się upewnić czy mogę go dotknąć, tym bardziej, że kilka minut wcześniej nie chciał być dotykany. Ująłem jego czerwoną i zapłakaną twarz w dłonie i zacząłem przejeżdżać palcami po jego mokrych od łez policzkach. - To nie twoja wina...

- Owszem naprawdę mi przykro, że został zgwałcony, ale miał wybór. Był wolny i podjął taki, a nie inny wybór dobrowolnie. Nikt go do tego nie zmuszał zrobił to bo chciał. Zaczął zabijać, bo to był tylko i wyłącznie jego wybór rozumiesz? To psychopata, który chce cię zabić bez żadnej podstawy. Nie możesz go usprawiedliwiać okej? - otarłem kilka słonych łez z jego twarzy.

- Masz racje... Aiden miał wybór - poczułem jak drżące ręce owijają się wokół mojej szyi. Nie czekając dłużej położyłem ręce na jego barki i przyciągnąłem do siebie tak, że teraz staliśmy na środku łazienki przytuleni i zapłakani razem...

Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Will wyraźnie się spiął i spojrzał na mnie przerażony. - Nie bój się... Jestem przy tobie - trzymając chłopaka za rękę ostrożnie podszedłem w stronę drzwi.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz