『5』

326 25 4
                                    

Pov: Pedri

Gdy film się skończył, ziewnąłem głośno, a potem spojrzałem na Gaviego. Młody w czasie filmu zwinął skę w kulkę i zasnął na moich nogach. Kjutaśnieee. Nagle usłyszałem dźwięk dzwonka w telefonie. Syknąłem cicho, jakby to miało go uciszyć. Wygrzebałem telefon z kieszeni i odebrałem, spodziewając się, że to wkurwiony Xavi.

- Tak?

- Gdzie jesteście? - usłyszałem zimny głos Lewego.

Pomyliłem się. To nie wkurwiony Xavi, tylko wkurwiony Robert.

- U młodego. Źle... źle się czuje. - wymyśliłem coś na szybko. Moje ostatnie słowo zagłuszył dźwięk rozbrzmiewających scen po napisach (IDK CZY SĄ W TYM FILMIE CZASAMI SĄ).

- Taaa... to na czym skończyliśmy? Pablo jest z tobą? Możesz mi go dać do telefonu?

- Śpi - wyjaśniłem, ściszając głos. Tyle dobrego, że chociaż będzie trochę prawdy w tej rozmowie.

- Xavi chce z tobą pogadać. Ja zresztą też.

- Ale że tak teraz? Wiesz, nie chciałbym obudzić Gaviego... - próbowałem się wykręcić.

Lewy przez chwilę milczał, a w tle usłyszałem rozmowy.

- Okej. Za godzinę tam będę.

- Nie znasz nawet adresu! - zaprotestowałem, mając nadzieję, że to prawda.

- Xavi dał mi adres. - i rozłączył się, zanim zdążyłem powiedzieć choć słowo.

Wpatrywałem się w ekran telefonu przez kilka długich sekund. W końcu rzuciłem nim o ścianę, przeklinając.

Czemu Lewy jest taki wkurwiony? Nigdy go takiego nie widziałem w odniesieniu do kolegów z Barçy.

Mój wzrok napotkał małą kulkę zwiniętą na moich nogach, a ja sam odpowiedziałem sobie na pytanie.

- Gavi. - szepnąłem.

**************

Otworzyłem oczy i od razu z powrotem zamknąłem je z powodu rażącego mnie światła. Jezus. Chwila, zanim zasnąłem, nie było jeszcze zapalone...

Spojrzałem na Gaviego, a raczej na jego brak. Wstałem szybko i rozejrzałem się po najbliższym mi otoczeniu. Włosy całkiem mi oklapły, więc niewiele widziałem, ale ku mojemu szczęściu zauważyłem młodego siedzącego przy stole.

I Roberta.

- Patrzcie, kto wstał. - zaśmiał się Pablo. Lewy tylko spiorunował mnie wzrokiem, a potem uśmiechnął się do Gaviego.

- Miło rozmawialiśmy, prawda, Gavi? - zapytał, przybierając wyraz twarzy 'jestem grzecznym chłopczykiem'.

- Mhm, tak, jasne - mruknął Pablo, spoglądając na rękę Polaka.

Która leżała na jego dłoni.

Moje myśli błyskawicznie pomknęły ku prostemu planowi morderstwa. Gavi jest MÓJ!

Jest? Nieważne. Na razie liczy się jego z lekka nieszczęśliwy wyraz twarzy.

- Odwal się od niego - warknąłem, podchodząc do nich i wręcz zrzucając dłoń Roberta z tej mojego Pablusia.

- Dziękuję - szepnął Gavi. Spojrzał na Lewego tymi swoimi słodkimi oczkami, zapewniając, że nie ma z tym nic wspólnego. Starszy zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział.

- Co tu robisz, Robercie? - zapytałem, usiłując przywrócić normalny ton głosu.

- Chciałbym z tobą porozmawiać. - nagle ostry głos Lewego przecinał powietrze. Na twarzy Gaviego odmalowało się ledwo zauważalne zaniepokojenie.

- No to chodźmy. - odparłem.

- Chodźmy. - Robert wstał i ruszył w stronę schodów.

- Jak coś, to przyjdź - szepnąłem do Gaviego i pobiegłem za Polakiem.

Zawsze przy tobie | Pablo Gavira x Pedri GonzálezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz