Dzisiaj jest dzień mojego ślubu.
Stoję i patrzę na swoje odbicie lustrze.
Biała długa suknia, bez ramiączek, dość mocny makijaż i włosy upięte w mocnego koka.
Nie poznaję osoby w lustrze, to nie jestem ja.
Ciekawe jak by to było wyjść za mąż z miłości, którą się kocha ponad wszystko a nie z tego powodu, że komuś zostałaś obiecana.
Daje sobie jeszcze chwilę, biorę trzy głębokie wdechy i kieruje się w stronę salonu.Zatrzymuje się w pół kroku, bo dochodzą mnie podniesione głosy.
Ojciec się znowu z kimś kłócić, ale chwila.. czy to jest głos Marcello?
Tak, to na pewno on.- nie oddam ci mojej córki! Wrócę z nią do Bostonu i poczekamy aż Mateo się pojawi rozumiesz?
Jak to Mateo się pojawi? Co się dzieje?- akurat w tej sprawie nie masz nic do gadania. Dostałeś list od Conte, że mam zapewnić jej bezpieczeństwo, bo polują na niego jacyś ludzie, a to że Lisa jest jego narzeczoną i ogłosił to publicznie także polują na nią. W Bostonie nie będzie bezpieczna, a tutaj będzie pod moją opieką i nikt nie odważy się jej dotknąć.
Że co kurwa?- Ojcze, Witaj Marcello. Możecie powiedzieć mi co się tutaj dzieje i czemu tak krzyczycie. Patrzę to na jednego to na drugiego, nie dać po sobie znać, że wszystko słyszałam.
Ojciec jest tak wkuriwony, że nawet nie patrzy w moją stronę, za to Marcello patrzy na mnie wymownie po czym puszcza mi oczko.
Czyli wie, że podsłuchiwałam.- Liso, pakuj się wracamy do Bostonu.
- ale jak to? A ślub? Przecież za niedługo rozpocznie się ceremonia - mówię udawanym żalem, a w duchu mam ochotę skakać z radości.
- nie będzie ślubu. Mateo zaginął.
Ceremonia jest przełożona do momentu aż twój narzeczony nie wróci. Idź do swojego pokoju i się spakuj, jeszcze dziś wracamy.- Morgan.. nie zaczynaj. Doskonale wiesz, że tam nie będzie bezpieczna. Odwraca się w moją stronę i zaczyna mówić.
Liso od dzisiaj aż do powrotu Mateo, będziesz mieszkała u mnie. W Bostonie nie będziesz bezpieczna a tutaj pod moją opieką nikt cię nie dotknie i nie zrobi ci krzywdy. Więc proszę, mój ochroniarz zaprowadzi cię do samochodu. Pokazuje ręką na jego ze swoich ludzie a ten za chwilę znajduje się przy mnie i każe mi iść za nim. A ja bez zastanowienia robię co mi każe.- Lisa wracaj tutaj do cholery! Nie masz prawa z nim pójść! Ojciec zaczyna się wydzierać, ale nie reaguje. Odciąga go Marcello i coś do niego mówi, że po chwili ojciec robi się cały blady i kiwa głową na znak zgody.
Już nie wrzeszczy, tylko jak potulny baranek, zgadza się na wszystko.Ochroniarz otwiera mi drzwi i gestem pokazuje żebym weszła do środka po czym zamyka za mną drzwi.
Po chwili się orientuje, że jestem w sukni ślubnej i nie wzięłam żadnych rzeczy.
Marcello wsiada koło mnie mówi coś kierowcy i po chwili ruszamy spod hotelu.- Marcello - zaczynam się pewnie.
Nie wzięłam żadnych swoich rzeczy a do tego jestem ubrana jak na ślub.
Luca lustruje mnie wzrokiem po czym uśmiecha się i mówi.- jutro przyjdą wszystkie twoje rzeczy a..a suknia w sumie ci się przyda.
Patrzę na niego jak nienormalna, za cholerę go nie rozumiem.- po co mi ta suknia? I po jaką cholerę będzie mi potrzebna?! Marcello dokąd my jedziemy? Mówię ściszonym głosem patrzę mu w oczy i dostrzegam w jego oczach dziwny błysk, i za nic mi się to nie podoba, po chwili mężczyzna się odzywa a mnie paraliżuje.
- jedziemy wziąć ślub moja Bella.
Że co? Jaki ślub?!
CZYTASZ
TA ZAKAZANA
RomanceLisa Morgan ma zostać oddana Matteo Conte, kuzynowi największemu bossowi Marcello de Luca we Włoszech. Gdy boss poznaje Lise, nie może uporać się jej wdziękom i ciętym językiem. Bo jaka jedyna mu się przeciwstawia co go cholernie nakręca, nikt inny...