Rozdział osiemnasty

20 4 0
                                    

- Mamusiu? - usłyszałam cichy szept, który wybudził mnie ze snu. Napięłam się jak struna, nie do końca rozumiejąc, co mnie obudziło. Dopiero, gdy zobaczyłam stojącego obok mnie Connora, pozwoliłam sobie na rozluźnienie.

- Co się dzieje, synku? - zapytałam sennym głosem. Fabian na ten dźwięk poruszył się nieznacznie, a jego ramię, które mnie obejmowało, zacisnęło się jeszcze mocniej, tym samym przysuwając mnie bliżej. Nie mogłam nie zareagować na ten ruch, gdy jego twarde ciało przycisnęło się do mojego własnego, ale jedyne, na co sobie pozwoliłam to ciche westchnienie.

- Gdzie dzisiaj byłaś? - zapytał Connor, chwytając mnie za dłoń. Jego, w porównaniu z moją, była malutka i delikatna w dotyku. Nie mogłam się powstrzymać i ucałowałam ją, jednocześnie się uśmiechając.

- Na bardzo ważnej misji z Lucyferem.

- Coś ci groziło?

Pokręciłam nieznacznie głową.

- Przy szatanie? Nie, nic mi nie groziło. I jak widzisz wróciłam cała i zdrowa.

Connor jednak nie wyglądał na przekonanego. Zmarszczył czoło i przez tą jedną chwilę wyglądał zupełnie jak Fabian. Oboje byli do siebie bardzo podobni. Wiedziałam jednak, że Connor po mnie odziedziczył charakter. Był mieszanką naszej dwójki, ale to nie sprawiało, że kochałam go mniej. Wręcz przeciwnie, nie mogłam sobie wymarzyć lepszego syna.

- Widzę, że coś cię trapi. - odparłam, gdy chłopak zaczął unikać ze mną kontaktu wzrokowego.

- Nie chcę, aby wam się coś stało.

- Czemu miałoby nam się coś stać? - oparłam się o łokieć, drugą ręką unosząc jego twarz. Serce mi się ścisnęło, kiedy zobaczyłam w jego oczach łzy.

- Wiem, że Wygnańcy chcą ci zrobić krzywdę. Tobie, tacie, ciociom i wujkom, nawet Richardowi. A ja nie chcę, żebyście zginęli.

Zachlipał cicho, ale szybko zatkał sobie usta dłonią, spoglądając nieznacznie na śpiącego Fabiana. Również zerknęłam w tym kierunku, ale mój mąż wciąż spał. Albo przynajmniej udawał.

- Chodź tu do mnie. - odsunęłam się nieznacznie, robiąc mu miejsce. Poklepałam materac, posyłając lekki uśmiech. Nie chciałam mu pokazać, że stan w jakim się znalazł, bardzo mnie zmartwił. Razem z Fabianem robiłam wszystko, aby Connor nie musiał przejmować się takimi wydarzeniami, jak zbliżająca się bitwa, w której i tak nie weźmie udziału. Ale okazało się, że martwi się tym bardziej, niż przypuszczałam, i że przeżywa to wszystko dwa razy mocniej, niż nasza dwójka.

Connor szybko wspiął się na łóżko i ułożył w wygodnej dla siebie pozycji. Objęłam go jak najmocniej, zanurzając nos w jego blond włosach. Otoczona przez tych dwóch mężczyzn z jednej i drugiej strony czułam, że od tej chwili zrobię dla nich wszystko.

- Czasem w życiu będą takie chwile, które zrujnują to, co jest dla ciebie najważniejsze. I właśnie w takich momentach, tych najgorszych, nie warto ronić łez i obawiać się, co będzie jutro. Wystarczy wiara w to, że po prostu będzie dobrze.

Connor objął mój nadgarstek, przejeżdżając po tatuażu swoimi malutkimi palcami.

- To zrozumiałe, że się martwisz, skarbie – kontynuowałam dalej. - Teraz, w naszym świecie, dzieją się okropne rzeczy. Zbliża się bitwa, której nie będziemy w stanie uniknąć. Ale, tak jak powiedziałam, jeżeli uwierzysz, że będzie lepiej, uwierzysz we mnie i tatę, że damy radę skopać tyłki Wygnańcom, to bardzo nam tą swoją wiarą pomożesz.

- Tyłki? - Connor zachichotał, zerkając na mnie z uśmiechem.

- Tak, tyłki. Skopię tyle tyłków, bym mogła codziennie słyszeć, jak się śmiejesz.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz