I na co komu łzy, wśród których światła niebios
Nie zaklął zręczny wieszcz, wprost z ciała niebieskiego
Zdejmując świeży rym, przyprawił go tęsknotą
I swoje smutne sny oprawił w ramkę złotą?Nie pijak to, nie, nie! Artysta z niego wielki
Gdy rzyga, chrapie, klnie, kolana gnie lud wszelki
Porażki swoje ma na piersi jak ordery
"Gdyż cierpieć musi ten, kto czterdzieści i cztery"Chciał kiedyś wielkim być i sagę mieć o sobie
Karabin chwycić w garść, w chwalebnym spocząć grobie
Lecz w miejsce gniewu - strach czuć począł i cierpienie
Więc saga jego w mig odeszła w zapomnienieŻałosny odpad spadł z powieści stron szemrzących
Zostały damy cne i ich mężowie grzmiący
Ci z dołu, zamiast lśnić swą chwałą i splendorem
Swym ranom dali lśnić, żegnając się z honoremUwielbia teraz świat rozterki ich żałosne
Koszmarnie głupie sny i historie miłosne
Ten sam, co strącił ich z legendy zacnych kartek
Dziś wielbić będzie łzy i serca ich rozdarte
CZYTASZ
Śnieżyny
PoesíaW trzewiach ziemi przebudzona, zobaczyłam złoty kwiat Usłyszałam pieśń syrenią, wyszłam w doskonały świat Gniazda ptaków rozkwilonych, kępy zzieleniałych drzew A nad nimi niósł się nocny, z gwiazd pędzony, srebrny śpiew - "Przebudzenie" I śmiejcie s...