Gdy Emily otworzyła oczy, czuła się maksymalnie wypoczęta. Dzień był piękny, przez wielkie okna w sypialni Snighta wpadały gorące promienie słońca. Dziewczyna usiadła i przeciągnęła się jak kotka.
Później leniwie rozejrzała się po pokoju. Obrazy dnia poprzedniego zaczęły do niej wracać ale nie wywierały już na niej aż tak mocnego wrażenia.
Wstała i na stoliku odnalazła swój telefon. Odblokowała ekran i spostrzegła mnóstwo nieodebranych połączeń od Jeffa, jeden SMS od Davida i godzinę... Otworzyła szerzej oczy gdy spostrzegła, że dochodziła pierwsza popołudniu.
Po wstępnym szoku przeczytała wiadomość od brata: „Wcisnąłem Jeffowi, że się wyprowadziłaś do Snighta bo jesteście razem, trzymaj się tego. P.S. Cieszę się, że jesteś cała".
Emily westchnęła. Przynajmniej sprawę powodu jej zniknięcia miała już z głowy. Powinna jeszcze oddzwonić do Jeffa, ale długo biła się z myślami. W końcu zdecydowała się to zrobić nieco później.
Odłożyła telefon i poszła do łazienki by zmyć z siebie wczorajszą noc. Po odświeżającym prysznicu, ubrała świeże ciuchy i ruszyła na poszukiwania Lucasa.
Zajrzała chyba w każde pomieszczenie, a jego nie było. Dopiero w ostatnim momencie zobaczyła otwarte drzwi na taras. Wyszła więc na zewnątrz, w gorące promienie słońca i uśmiechnęła się na widok Lucasa, który pływał w basenie. Łapała się na tym, że patrzenie na niego sprawiało jej przyjemność.
Snight zauważył ją dopiero po chwili.
- Już myślałem, że się nie obudzisz – zagadnął. Emily podeszła nieco bliżej i splotła przed sobą palce.
- To potworne, przespałam pół dnia.
- Bardzo dobrze, widocznie tego potrzebowałaś – oznajmił, po czym podpłynął do barierki i dwoma szybkimi ruchami wydostał się z basenu. Podchodząc do Emily, przeczesał palcami mokre włosy. Dziewczyna próbowała patrzeć na niego obojętnie, ale bardzo ciężko jej szło. Z mokrych włosów kapała woda, która leniwie spływała po całym jego ciele, do tego w stalowych oczach idealnie odbijały się promienie słońca.
- Tak, powiedzmy – mruknęła. Lucas stanął przed nią.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. O dziwo.
- Na pewno?
- Tak, na pewno – uśmiechnęła się dla potwierdzenia swoich słów. Lucas odwzajemnił ten gest.
- To chodź, popływasz ze mną – chwycił jej rękę i pociągnął w stronę basenu. Emily powstrzymała go.
- Nie mam stroju.
- Po co ci? Możesz pływać bez – uniósł zaczepnie brew a Emily przewróciła oczami.
- Lucas, przestań.
- Dobra, już nic nie mówię – uniósł dłonie w geście kapitulacji i podszedł na skraj basenu. – Możesz popływać w mojej koszulce, jeśli to ci pomoże – wskazał palcem bluzkę, przewieszoną przez oparcie krzesła, po czym wyćwiczonym skokiem na główkę wskoczył do basenu. Emily spojrzała na jego koszulkę i uznała to za dobry pomysł. Szybko zdjęła swoje ciuchy, zostawiła jedynie majtki. Założyła na siebie bluzkę, w której mogłaby utonąć. Mimo że Lucas był szczupłym mężczyzną, to koszulka sięgała Emily do połowy uda. Odwróciła się w stronę basenu, Snight uśmiechnął się szeroko na jej widok.
- Dobrze ci w moich ciuchach – powiedział. Emily zaśmiała się, podchodząc bliżej. Usiadła na skraju, wkładając nogi do wody. W pierwszej chwili woda wydawała się zimna, ale zaraz potem przyjemne chłodziła w upalny dzień.
Lucas podpłynął do niej i wyciągnął ręce. Emily skorzystała z jego pomocy, podała mu dłonie i wślizgnęła się do basenu.
- Pościgamy się? – zaproponował nagle. Emily spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie chcesz się ze mną ścigać – zaśmiała się a w jej głosie Lucas wyczuł mnóstwo pewności. Nie lubił, gdy ktoś z góry myślał, że on jest w czymś gorszy. Uniósł wyzywająco brwi.
- Bo co?
- Bo przegrasz.
Ta odpowiedź spotkała się z wybuchem śmiechu. Emily spojrzała na niego oburzona.
- To, że wygrałaś ze mną w pokera nie znaczy, że we wszystkim teraz będę przegrywał.
- Zgoda, założymy się?
- Podobno nie uznajesz hazardu – odpowiedział natychmiast z przebiegłym uśmiechem. Emily zmrużyła oczy, zaskoczona, że to zapamiętał.
- Bo nie uznaję. Ale możemy założyć się po prostu o rację – wyciągnęła rękę.
- Zgoda – Lucas ochoczo potaknął i chwycił jej dłoń. – Dwie długości?
- Cztery.
- Niech będą cztery. Styl?
- Dowolny.
- No to ustalone – Lucas stanął przy ścianie basenu, szczerze rozbawiony sytuacją. Patrzył na Emily kątem oka, która jeszcze wtedy nie miała pojęcia, że polegnie z kretesem. Przecież Snight był wybornym pływakiem. – Gotowa?
- Gotowa.
- Ruszamy na trzy. Raz... Dwa... Trzy!
Dosłownie w tym samym momencie zanurzyli się pod wodę i odepchnęli od ściany. Oboje zdecydowali się na ten sam styl, kraul zdecydowanie był najlepszy do takich zawodów. Pierwsze dwie długości Lucas był bardzo spokojny, choć Emily zaimponowała mu sposobem, w jaki wykonywała koziołka po dotarciu do ściany. Było to zajebiście szybkie i profesjonalne. Na trzeciej długości Emily wrzuciła piąty bieg. Bez żadnego większego wysiłku wyprzedziła Snighta i na mecie była z około sześciosekundowym wyprzedzeniem.
Uśmiechała się nie kryjąc dumy, gdy Lucas dopłynął do ściany i ze złością w nią uderzył. Przeczesał włosy i spojrzał z zaskoczeniem na Emily.
- Jak?!
- Masz przed sobą czterokrotną mistrzynię pływacką Nowego Jorku – oznajmiła z wyższością.
- Chyba żartujesz.
- Nie. Od czternastego do osiemnastego roku życia za każdym razem podium.
- Dobra, zaskoczyłaś mnie, przyznaję – w końcu się zaśmiał. – Jesteś naprawdę dobra, dlaczego nie pielęgnujesz tego talentu?
- Po śmierci rodziców nie miałam do tego głowy – wyznała, markotniejąc. Lucas czuł, że rozmowa zeszła na grząski grunt ale nie był przekonany, czy Emily chciała kontynuować tą rozmowę. Mimo to postanowił spytać.
- Jak zginęli?
Emily chwilę nie odpowiadała. Zastanawiała się, czy ma siłę i ochotę dzielić się z Lucasem tym wspomnieniem i przede wszystkim, czy chce do tego wracać.
- W wypadku samochodowym. Lato, podobno wpadli w jakiś poślizg, spadli z niewielkiego urwiska i... - Emily zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech, próbując opanować emocje, które zbudziły się po powrocie w ten straszny dzień.
- Nie mów – Lucas zbliżył się i przyciągnął ją do siebie. – Nie musisz.
Posłuchała go. Nie powiedziała już nic więcej. Swoją drogą nawet nie chciała. Ten temat, mimo upływu czasu, nadal ją bolał.
Dopiero po kilku chwilach milczenia zdecydowała się zmienić temat. Odsunęła się od niego by spojrzeć mu w oczy.
- Nie zdążyłam ci jeszcze podziękować.
- Za co?
- Za to, że uratowałeś mi życie. Gdyby nie ty...
- Emily, naprawdę myślisz, że mógłbym zignorować twoje porwanie przez tych psychopatów? – spytał chłodnym tonem. Emily widziała, że dla niego powrót do tych wspomnień też nie był przyjemny. Tylko w porównaniu do niej, Lucas się denerwował.
- Sama nie wiem... - mruknęła, wzruszając ramionami.
- Nigdy w życiu nikomu nie pozwolę skrzywdzić osoby, która coś dla mnie znaczy – powiedział z mocą. Emily zamrugała, mimo chłodzącej wody poczuła, jak robiło jej się gorąco. – Wiem, że wiele rzeczy nie poszło tak jak powinno, nie musisz mi wierzyć ale to nie zwalnia mnie z obowiązku dbania o ciebie.
Lucas zbliżył się do niej i pogładził jej policzek. Emily oparła plecy o ścianę basenu. Te słowa mocno wyryły się w jej głowie, jednak dziewczyna nie potrafiła mu odpowiedzieć. Na szczęście Lucas tego nie oczekiwał. Uniósł jej podbródek i złożył na jej ustach pocałunek.
Za każdym razem, gdy dochodziło między nimi do jakiegokolwiek zbliżenia, Emily odczuwała słodką eksplozję, gdzieś tam w głębi serca. Jej umysł zachodził przyjemną mgłą, myśli nie były tak uporczywe, świat jakby się rozjaśniał. Lubiła ten stan i nie chciała się mu sprzeciwiać.
Nieśmiało zarzuciła mu swoje ręce na ramiona i splotła za nim palce. Wtedy Lucas jeszcze bardziej się do niej przybliżył, napierając nią na ścianę basenu, ręce owinął wokół jej talii i dłońmi wślizgnął się pod materiał bluzki, którą miała na sobie. Lucas poczuł, jak oddech Emily przyspiesza, gdy z czułością badał jej ciało.
Gdy dotknął jej piersi, Emily cicho jęknęła przy jego ustach.
- Chciałbym słuchać tego do końca życia... - sapnął, przerywając na chwilę pocałunek. Jej zamknięte oczy upewniały go tylko w tym, jak było jej dobrze, mimo że jeszcze nic konkretnego nie zrobił.
- Odważna deklaracja – mruknęła, zjeżdżając dłońmi po jego klatce piersiowej i brzuchu. Emily przy Lucasie traciła resztki rozumu. Zapomniała o wszystkim, co złe. Kompletnie wyłączała racjonalne myślenie.
Lucas kilkoma ruchami pozbył się jej majtek w momencie, gdy ona niespiesznie opuszczała mu spodenki. Snight chwycił ją pod pośladkami i uniósł, przyciągając do siebie jeszcze mocniej. Emily instynktownie oplotła go nogami i pocałowała.
Zastygła na kilka sekund, gdy Lucas w nią wchodził. Po chwili wypuściła cicho powietrze i naparła na niego mocniej, czując, jak po jej ciele rozchodzi się dobrze zapamiętana rozkosz, która doprowadzała ją do obłędu.
Lucas, nie puszczając Emily, na powrót oparł ją o ścianę, praktycznie nie pozwalając na swobodny oddech. Jej to nie przeszkadzało, nic co wtedy robił jej nie przeszkadzało.
- Zostań ze mną – z ust Lucasa wydostał się gardłowy, niski głos. Emily zadrżała na dźwięk tych słów, szczególnie gdy Lucas pocałował jej szyję i szepnął jej do ucha prawie to samo. – Zostań tu ze mną. Na zawsze.
- Lucas... - szepnęła, ale jęk błogości przeszkodził jej w kontynuacji myśli.
- Emily, nie znikaj już.
Emily mocno zacisnęła powieki, czując, jak nieopisana ekstaza opanowuje ją od środka i próbuje się wydostać. Zacisnęła mocno palce na ramionach Lucasa, który ani myślał ją puścić.
Zadrżała po raz kolejny. Fala rozbiła tamę i zalała ich od środka.
Przyjemność powodowała, że woda w basenie z zimnej zmieniła się w ciepłą, nie ochładzała już w ogóle.
Gdy uspokoili oddechy, Emily nieodgadnionym wzrokiem przyglądała się Lucasowi, który wciąż trzymał ją w ramionach.
- Ty mówiłeś poważnie?
- O czym?
- O tym, żebym została. Z tobą – nie wiedzieć czemu te słowa sprawiały, że czuła się skrępowana. Patrzyła na intensywne spojrzenie Lucasa, które przeszywało ją na wskroś. Nie było w nim kłamstwa ani tajemnic.
- Tak. Chcę cię mieć przy sobie już zawsze.
- Wiele rzeczy musiałbyś mi wyjaśnić, zanim podejmę decyzję – powiedziała nieśmiało.
- Oczywiście, nie spiesz się. Odpowiem na wszystkie twoje pytania – oznajmił, jednak dopiero po wypowiedzeniu tych słów, zwątpił w nie. Bał się, że Emily zapyta o to, o co nie powinna pytać. Ale skoro był na tyle odważny, by zaproponować jej wspólne życie, to powinien mieć w sobie na tyle siły, żeby wyznać jej prawdę. Jeden minus był taki, że tą prawdę musiał skonsultować z jeszcze kimś...***
Rozmowa z Jeffem była piekielnie trudna. Brat Emily raz krzyczał, raz błagał, raz groził, a raz niedowierzał. Emily uparcie trzymała się wersji, o której poinformował ją David. I z jakiegoś powodu to kłamstwo nie było bolesne. Mówienie o tym Jeffowi nie powodowało piekącego języka czy wypieków na szyi. Może dlatego, że to kłamstwo już wcale nie było kłamstwem?
Od ich rozmowy minęły trzy dni. Od tamtego czasu Jeff nie odzywał się do siostry, nie mogąc zaakceptować jej decyzji. Rozmowa z Lucasem też odeszła na dalszy plan. Chęć postawienia mu warunków wciąż układała sobie w głowie. Przede wszystkim chciała ustalić tą nieszczęsną „własność", którą podobno była. Miała gdzieś, co myśleli o niej inni, ona miała w głowie tylko to, by wyjaśnić to z Lucasem.
Niestety powrót do pracy, i jego i jej, spowodował, że czas bardzo się skrócił.
Emily siedziała w samochodzie z Nate'em i przeglądała zdjęcia na swoim aparacie z sesji, którą właśnie skończyła. Jej uśmiech nie znikał z twarzy.
- No pokaż, bo tak się uśmiechasz, że muszę zobaczyć – powiedział, nim ruszyli i nachylił się w stronę dziewczyny. Emily z dumą pokazała mu kilka zrobionych zdjęć.
- I co powiesz?
- Rewelacja, są świetnie – przyznał szczerze, z uznaniem kiwając głową.
- A gdy je obrobię, będą bombowe! – wykrzyknęła radośnie. Nate uśmiechnął się obserwując jej radość. Wrócił jej spokój ducha i wrodzone szczęście. Cieszył go ten widok. Liczył, że to się nie zmieni i pozostaną na tych torach już na długie, długie lata.
- Musimy jeszcze podjechać do kasyna – oznajmił, gdy włączyli się do ruchu.
- Jasne, żaden problem. A po co? – zerknęła na niego.
- Lucas prosił, żeby go zgarnąć z Queens. Kierowca, który zwykle go wozi aktualnie jest za miastem.
- Rozumiem – skinęła głową i znowu zanurzyła się w przeglądaniu zdjęć. Po jakimś czasie zaparkowali pod kasynem. Oboje opuścili samochód, bo po zgaszeniu silnika, w aucie robiło się bardzo gorąco.
Emily oparła się o maskę i wystawiła twarz do słońca. Po kilku sekundach zorientowała się, że Nate stał koło niej.
- Nie idziesz po niego? – spytała. Nate zerknął na swój zegarek.
- Powinien zaraz przyjść.
Emily pokiwała głową, po czym ogarnęła wzrokiem parking. Ze zdumieniem zauważyła, że wśród samochodów stało auto Jeffa. Emily starała nie pokazywać po sobie zaskoczenia. W jej głowie urodził się szybki plan. Chciała wejść do kasyna i dowiedzieć się, o co chodzi. Tylko najlepiej bez kuli u nogi...
Zerknęła na Nate'a, który przeglądał coś w telefonie.
- Nate, kupisz mi wodę?
Nate spojrzał na nią, trochę zdziwiony prośbą.
- No, za rogiem jest sklep, chodź – skinął głową w stronę, gdzie znajdował się sklep i już chciał ruszać.
- Możesz iść sam? Ja tu poczekam. Jest takie piękne słońce – starała się być przekonująca, ale Nate spojrzał na nią niepewnie.
- Nie zostawię cię samej – wygłosił twardo. Rozumiała jego podejście, Snight pewnie kazał nie opuszczać jej na krok po tej całej akcji z Polterami. Ale Emily musiała coś wymyślić.
- Nate, nie przesadzasz? Nikt mnie nie porwie w biały dzień spod kasyna Lucasa. Ja tu na ciebie poczekam – wskazała ławeczkę, która znajdowała się w zacienionym miejscu. Nate z wahaniem spojrzał najpierw na ławkę a potem z powrotem na Emily.
- No dobra, niech będzie. Ale nigdzie nie odchodź – zastrzegł, wymierzając w nią wskazujący palec. Emily uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Oczywiście.
Po tych słowach Nate ruszył do pobliskiego sklepu, podczas gdy Emily odprowadzała go wzrokiem. Zniknąwszy za zakrętem, Emily wystrzeliła przed siebie do wejścia do kasyna. Szybkim krokiem przemierzyła hol, weszła do długiego korytarza i skierowała się do ostatnich drzwi. Nie musiała nawet zbytnio do nich podchodzić. Podniesione głosy słyszała już z korytarza. I o dziwo gościem Snighta nie był Jeff, a David.
- To mnie nie zadowala, Snight – grzmiał David.
- Co innego mam zrobić? Nie odpowiadam za wszystkich na tym jebanym świecie!
- Kurwa, człowieku. Porwali ją, czy ty to w ogóle rozumiesz?
- Ale porwali ją z mojego powodu a nie z twojego.
- I mam się z tego cieszyć?!
Krzyki nic jej nie tłumaczyły. Mimo to jej serce nieznośnie przyspieszyło, gdy zrozumiała, że była powodem tej sprzeczki.
- U mnie jest bezpieczniejsza niż u ciebie. Dobrze o tym wiesz – oznajmił Lucas, z wyczuwalnym gniewem w głosie.
- Wiem, kurwa, wiem – jęknął David. – Ale co dalej?
- Póki co musisz wyjechać, Floy zniknął i jestem przekonany, że cię szuka.
- Na długo?
David nie doczekał odpowiedzi, przerwał im telefon Lucasa. Snight odebrał.
- Tak? - Chwila ciszy, po której mężczyzna krzyknął: - Nate, jak to, kurwa, zniknęła?!
CZYTASZ
Pokerowy Blef
RomansŻycie Emily było względnie proste. Pomimo tego, że razem z dwójką braci ledwo wiązali koniec z końcem, było znośnie. Do momentu, w którym jeden z braci wciąga ją w swój hazardowy syf. Traci podczas gdy w pokera najcenniejszą dla niego rzecz. Czy Emi...