Ten miesiąc jest bardzo teatralny - jeśli ktoś jest zainteresowany, to zapraszam do shitpostu mitologicznej na recenzję inscenizacji ,,Orestei", natomiast tutaj chciałabym się podzielić opinią na temat musicalu, o którym marzyłam przez długi czas, czyli ,,Opery za trzy grosze".
O tym tytule wiedziałam od dawna, jest to jeden z najbardziej znanych tytułów z teatru muzycznego, ale przyjmowałam to trochę bezrefleksyjnie. Zainteresowałam się nim mocniej, gdy wystawiał go krakowski teatr Variete, w głównych rolach można było zobaczyć między innymi Rafała Drozda, Barbarę Garstkę czy znaną z ,,Rancza" Beatę Olgę Kowalską. Niestety, jakiś czas później zaczął się lockdown i ze względu na obostrzenia nie udało mi się zobaczyć tego tytułu. Pozostało zadowalanie się nagraniami, które rozpalały moją ciekawość co do tego tytułu. Muzyka moim zdaniem jest naprawdę dobra, ciekawa i wpadająca w ucho, a teksty piosenek są niebanalne, czasem prześmiewcze. Wspominałam kiedyś, że nie przepadam za takim ,,klasycznym" musicalem, z czasów przed i po wojnie, niespecjalnie trafia do mnie ,,Deszczowa piosenka" czy ,,Skrzypek na dachu". Natomiast jeśli miałabym wybrać jakiś tego typu tytuł, to zdecydowanie byłaby to ,,Opera za trzy grosze", chociaż znacznie różni się od podanych wyżej tytułów. Byłam więc bardzo szczęśliwa, gdy ten tytuł powrócił do Krakowa, pod strzechę Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej, szczególnie że wcześniej jakoś nie udało się do tego teatru trafić.
,,Opera za trzy grosze" powstała w latach dwudziestych XX wieku, po II wojnie światowej została lekko zmodyfikowana. Jest to przeróbka opery balladowej z XVIII wieku - ,,Opery żebraczej". Głównym bohaterem jest Mackie Majcher - londyński awanturnik, przestępca i kobieciarz, który dzięki charyzmie i układom w całym mieście wiele razy uniknął sądu i nie jest nawet notowany. Wszystko zmienia się, gdy uwodzi i poślubia Polly Peachum, córkę znanego biznesmena. Pan Peachum nie ma zamiaru tolerować takiego związku w swojej rodzinie, a skoro córka nie zgadza się na rozwód, należy uczynić ją wdową i znaleźć sposób, by Majcher odpowiedział za swoje zbrodnie.
Jeśli chodzi o samą treść musicalu, porównałabym go do ,,Chicago" (które uwielbiam). Tu również mamy historię z półświatka - w głównych rolach występują przestępcy, prostytutki i żebracy, a postacie z teoretycznie lepszych sfer, jak rodzina Peachumów czy policjant Brown, są też do cna zepsuci i skorumpowani. Właściwie nie ma tu żadnej w pełni dobrej i pozytywnej postaci, której można by kibicować - nawet teoretycznie niewinna, słodka Polly z czasem pokazuje całkiem inne oblicze. Jest to historia o upadku moralnym, korupcji w wyższych sferach, wykorzystywaniu innych. Nie ma tu żadnej skrzywdzonej szlachetności, nie ma pięknej pary, której los nas wzrusza. Majcher traktuje swoje kobiety przedmiotowo i nawet Jenny, do której zdecydowanie czuje najwięcej, nie jest w stanie sprawić, by porzucił swój tryb życia. Wszystko to jest podane jednak w dość rozrywkowej, komediowej formie, która wyśmiewa pewne zachowania, ale zarazem pokazuje ich stałość i brak możliwości walki. Nie ma tu siły, na której można by się oprzeć, bo z jednej strony mamy przemocowego, brutalnego Macky'ego, a z drugiej policję i biznesmenów, którzy wykorzystują innych do swoich celów i krzywdzą w znacznie bardziej subtelny sposób.
CZYTASZ
Shitpost musicalowy
RandomPo prostu shitpost o różnych musicalach, piosenkach, spektaklach. Więcej informacji w pierwszej notce. Okładka autorstwa @VaeVia z @WNTGOfficial, dziękuję jej bardzo :)