14. Bolesna przeszłość

114 19 261
                                    

Gospodyni szerokim uśmiechem przywitała spóźnialskich.

- W samo porę żeście przyleźli! - zaskrzeczała Babka. - Dawaj no tu, Czaruś, koło mie siadaj. Drugi punkt obrad mamy.

Tłum rozstąpił się, by zrobić kocurowi przejście. Kilka osób ostentacyjnie zatykało nosy i śmiało się półgębkiem. Ktoś niezbyt dyskretnie otworzył okno, co Czarek jedynie skwitował parsknięciem. Za te złośliwości i docinki on im kiedyś zapłaci z nawiązką, mają to gnojki jak w banku!

- Mówiłem, że jestem niedysponowany - sapnął z wyrzutem.

- Oj, Czaruś nie przesadzaj, trochę smrodku jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Zresztą, tam gdzie śmierdzą wszyscy, nie czuć przecie nikogo, czyż nie? - starucha wyszczerzyła się radośnie. - No, już siem nie bocz.

- Co się mam nie boczyć?! - warknął kot, jednocześnie przysuwając zadek bliżej ławy i półmiska z kiełbasą. - Kurwa, czy ty sobie wyobrażasz, co to był za smród? Nawet muchy się brzydziły na mnie usiąść! Pchły mi wyzdychały! Nigdy jeszcze nie czułem się taki samotny.

- Oj, nie capi tak straszno! Nie czuję nic. Masz, pojedz sobie, to ci siem humory poprawią.

Kocur posłusznie zakąsił podsuszaną jałowcową.

Jako asystent miał swoje obowiązki, które musiał wypełniać, nawet jeśli nie miał na to ochoty. A w tym momencie bardzo chciał schować się gdzieś w lesie z dala od ciekawskich oczu i złośliwych komentarzy. Ciągle miał wrażenie, że czuć go jeszcze tymi pieprzonymi zbukami, chociaż wykąpał się w jeziorze kilka razy i wytarzał w trawie. Może powinien poprosić Luizę, by mu przyniosła jakieś perfumy? Był pewien, że miała jakieś kwiatowe.

Wiedźma znów zaklaskała by uciszyć towarzystwo, po czym zwróciła się do kota z uśmiechem.

- Skup się, Czarek, bo mie twojego rozumu potrzeba. Z czym ci siem kojarzy złoty ząb?

Miał wrażenie, że się przesłyszał.

- Ząb? Złoty? A może po prostu żółty? Pożółkły od palenia...

- Nie żółty, ino szczerozłoty. Z kruszcu.

Głęboko się zadumał. Coś kojarzył, ale nie był do końca pewien.

Złoto miało swoją cenę, znaczenie. Kto miał złoto, ten miał władzę. Słyszał o złotym oku, złotym runie, złotym rogu, a nawet o złocie głupców i gorączce złota, ale o złotym zębie...

- Wiesz, jak żeglarz okrąży Ziemię to zakłada kolczyk...

- Kocie, ucho a ząb to zupełnie co innygo.

- Ale mi nie o to chodzi! Może to jakiś znak, sygnał, znak cechowy. Tak jak ten kolczyk w uchu, nie?

- Ktoś miałby se wyrwać ząb i wstawić złoty, bo zdał na czeladnika? - zapytała Liliana, bardziej samą siebie niż kogokolwiek z obecnych. - Przecież to jakaś głupota, po co się oszpecać?

Czarek nawet na nią nie spojrzał.

- Gorsze rzeczy robią, uwierz mi. Nawet są tacy, co gęby sobie sami haratają, kudły wyskubują. Z drugiej strony nawet nie wiemy, czy poprzedni ząb został wyrwany, czy może tylko założona na niego została odpowiednio ukształtowana złota blaszka.

Babka tylko machnęła ręką.

- To nie ma znaczenia, ważne, że tutejsze ludzie za biedne są, by sobie w gęby złoto pakować. I ta mandolina. Nadziany piniendzmi był jak kapłon. Albo z domu bogaty, albo łebski, albo złodziej. Albo wszystko na roz. Myśleć, ferajna, bo czasu ni ma!

W głębi lasu (Zawieszone Na Czas Nieokreślony) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz