Późny sierpień
— Po moim pieprzonym trupie!—wykrzyczał nade mną Draco.
Cóż, gdy dowiedział się o tym, iż przyjęłam prace dla Czarnego Pana jako jeden z ławników nie był za bardzo zadowolony, jednak co innego miałam zrobić? Prawdopodobnie gdybym odmówiła, przepłaciłabym to życiem. Miałam dość ciągłego strachu o jutro, które mogło nie nadejść dla naszej dwójki.
— Nie unoś się tak, Draco.—odparł posępnie Lucjusz.— Przecież nie mogła zrobić nic innego jak przyjąć propozycje, zachowała się bardzo dojrzałe w przeciwieństwie do Ciebie.
Kolejny raz Lucjusz umniejszył Draco, co zdecydowanie miało swój wkład w traumę jaką przeżywał chłopak, jednak zgadzałam się ze słowami swojego teścia.
— I Ty popierasz tę pracę? Przecież może stracić życie w każdym momencie.—jęknął chłopak, załamując ręce.
— Może, dlatego bez różnicy czy będzie pracować jako ławnik czy będzie jedynie Twoją żoną.—powiedział spokojnie.
— Dla mnie temat jest zamknięty.—powiedziałam, zdobywając się na komentarz.— Będę tam pracować i już.
Lucjusz uśmiechnął się w moją stronę z uznaniem, któremu szczędził Draco i właśnie w ten sposób rozzłościł chłopaka jeszcze bardziej.
Nie planowałam i nie chciałam zrezygnować z pracy dla Czarnego Pana ponieważ w ten sposób będę miała łatwy dostęp do Ministerstwa, prawdopodobnie dostanę własną kartę i będę mogła odwiedzać sektor z dokumentacją rodową kiedy tylko zapragnę, zatem dowiem się więcej o domniemanej klątwie, która ciąży na moim rodzie i czy faktycznie jest ona dziedziczna.— Świetnie!— prychnął Draco.— Dobrze wiedzieć, że wszystko ustaliliście między sobą.
Ojciec Draco pragnął ze mną porozmawiać odrazu po wyjściu od Czarnego Pana i długo dyskutowaliśmy razem na temat tego, czy zrobiłam dobrze i jak poradzimy sobie z tym zadaniem. Na szczęście, co bardzo mnie zdziwiło, miałam jego pełne wsparcie i mogłam zawsze się do niego zwrócić jeśli coś będzie wymykać się z pod kontroli.
— Zachowujesz się jak dziecko.—powiedziałam, gdy zostaliśmy w salonie we dwójkę.
Draco założył dłonie na klatce piersiowej i wpatrywał się we mnie przymrużonymi oczami. Wyglądał na piekielnie zdenerwowanego, jednak ja, po naszej ostatniej kłótni postanowiłam wziąć chłopaka na dystans i oziębić nasze stosunki aby zobaczyć jak będzie się zachowywał gdy nie będzie miał na każde swoje skinienie. Narazie powoli zaczynał panikować i denerwować się nawet z najmniejszej błachostki, chodził strasznie spięty, a czasami łapałam go na tym, iż był cholernie smutny.
Zobaczymy, co z tego wyniknie.
— Mówiłem Ci jak bardzo martwię się o Twoje życie.—syknął, podchodząc do mnie.— Chce żebyś żyła, a służba dla niego...
— To nic dobrego, wiem.—przerwałam mu spokojnie.— Jednak też chce coś robić, siedzenie samotnie tutaj doprowadza mnie do szaleństwa.
Blondyn zaśmiał się na moje słowa jakbym conajmiej nie doceniła jego wielkiego dworu z tysiącem skrzatów na posyłki, wspaniałym ogrodem, gustowną biblioteką oraz ciepłym i wygodnym łóżkiem.
— Jeszcze zobaczysz, że ten spokój, który tak Cię nudził jest na wagę złota, Astoria.—odparł cicho.
— Na co patrzysz, kochanie?—zaśmiał się sarkastycznie.
Popatrzyłam na niego z politowaniem, chcąc zostawić go samego aby jeszcze raz zastanowił się nas swoim zachowaniem, jednak Draco złapał mnie za biodro i agresywnie przycisnął do swojego boku, jakby w trosce, iż jeśli wyjdę z tego pomieszczenia już nigdy mnie nie zobaczy.
CZYTASZ
Bound to fall in love| D. M
Fanfiction- Rodzina Malfyów to nasi przyjaciele od dawna.-usprawiedliwiła się matka.- Nie możemy oddać Cię w ręce byle kogo. - Ale Draco Malfoy to właśnie byle kto!-pisnęłam lekko zirytowana. A tricky guy who doesn't like anyone ...