Rozdział 10

118 6 0
                                    

Głośne pospieszne kroki i nawoływanie gdzieś na zewnątrz wybudziły mnie ze snu, leżałam, wciąż mając go przed oczyma, śniło mi się, że pędziłam na Orionie, bez trzymania się za lejce, wiatr rozwiewał mi włosy i byłam bardzo szczęśliwa, jechałam na spotkanie z kimś, widziałam jego zarys gdy stał jeszcze daleko ode mnie, ale nie wiem, kto to był, słońce zbyt mocno mnie oślepiało, bym mogła zobaczyć, kto na mnie czekał. Otworzyłam oczy, słońce faktycznie świeciło prosto na moją twarz, skrzywiłam się i spojrzałam na telefon. Przeklęłam paskudnie i zerwałam się z łóżka.

Wyjęłam ubranie szkolne z szafy, sukienkę i pasek, do tego zamszowe botki na niewielkim obcasie, spakowałam podręcznik, długopis i zeszyt, szczoteczkę i pastę do zębów, pobiegłam do łazienki, szybka toaleta, jeszcze szybszy makijaż, jedynie kredka do oczu i tusz do rzęs oraz pomadka. Biegnąc korytarzem, pospiesznie wrzuciłam zbędne przybory na łóżko w pokoju, zamknęłam drzwi i wybiegłam z akademika.

- 7:55 zdążyłaś — powiedział Lynch, gdy podbiegłam pod salę numer 5 — mam dla Ciebie kanapkę, nie wiem, co lubisz, więc zrobiłem z szynką i serem.

- Oj – starałam się złapać oddech – dzięki wielkie, super, miło, że pomyślałeś.

- Nie ma sprawy.

Pod klasę podchodziła już kobieta, która machnięciem dłoni otworzyła salę.

- Zapraszam.

Weszliśmy do środka, poczułam małe rozczarowanie, bo sala wyglądała jak zwykła szkolna klasa, jedynie miała mniej ławek i krzeseł, przez co z przodu było sporo więcej miejsca niż zazwyczaj. Wszyscy siadali dwójkami, więc i ja usiadłam z Lynchem, mimo jeszcze kilku innych wolnych ławek.

- Nazywam się Isabel Anderson i będę prowadzić wykłady z Modyfikowania i tworzenia. Na zajęciach poznacie proste zaklęcia pozwalające wam na modyfikację przedmiotów codziennego użytku, zmianę ich formy, ulepszenie czy tworzenie ich z niemal niczego. Na początek zaczniemy od czegoś prostego, zapiszcie proszę zaklęcie qui immutare.

Lekcja była wyjątkowo ciekawa i pouczająca. Poznałam podstawowe zaklęcie modyfikujące, do którego wystarczyło dodać jedynie końcówkę w postaci nazwy przedmiotu, jaki zmieniamy, cała reszta opierała się na naszej wyobraźni, to jak dokładnie wygląda modyfikowany przedmiot, zależy wyłącznie od nas, zamienialiśmy szklane fiolki w wazony. Nie było to trudne zadanie, wystarczyło skupienie, odpowiednia wymowa zaklęcia i wyobraźnia. Niestety nie obyło się bez rozbitego szkła.

- Zasada numer jeden, modyfikacja, jest procesem, w którym nie należy się spieszyć. Wyobrazić sobie wazon, to jedno, ale to jak powstaje, krok po kroku, jak szkło powiększa się, rozszerza, nabiera kształtów to drugie. Wasze myśli muszą być dokładnie sprecyzowane, wymaga to dobrze rozwiniętej wyobraźni i nieco psychicznej siły. Początkujący posesorzy, często popełniają błąd, chcąc zrobić coś już i natychmiast, przejść do najciekawszego, pomijając małe kroczki. Magia tak nie działa. Cierpliwość odgrywa w niej kluczową rolę.

Kolejne lekcje również wydawały się być okej, żaden z wykładowców nie zrobił na mnie złego wrażenia, więc byłam zadowolona, licząc, że będzie to niezła przygoda. Podczas obiadu napięcie zdecydowanie wzrosło, wszyscy mówiliśmy tylko o tym, jak będzie podczas ceremonii, do której grupy trafimy i czym dokładnie będziemy się zajmować. Jedni spekulowali inni byli niemal pewni, że będą empatami czy zbrojnymi, powoli zawiązywały się układy między parami, jedynie ja i Lynch byliśmy częścią wszystkiego, a jednak jakoby nieco osobno, to prawda, że najlepiej rozmawiało nam się ze sobą, nieźle szła nam też współpraca na truciznach i antidotach, podczas tworzenia pierwszego antidotum na 8 godziny sen, którego ważenie trwało 20 minut a jego efekty, dzisiejszego wieczoru mieliśmy sprawdzić na sobie, jeśli prześpimy bez problemu całe osiem godzin i obudzimy się wypoczęci i promienni to zadziałało, jak należy, jeśli nie, będziemy mieć czkawkę, zaraz po wypiciu eliksiru, w tym wypadku mamy się zgłosić po antidotum do profesor Lennox. Gdy zjedliśmy, udaliśmy się na świetlicę, która teraz wyglądała jak mała aula, ławki i krzesła zsunięto pod ściany, a na środku spoczywała drewniana szkatułka, przy której stała rektor Aurora a obok niej ósemka patronów w tym Nolan i Ronan.

OwldarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz