Rewia to, według Wikipedii: ,,widowisko będące przedstawieniem rozrywkowym złożonym z krótkich scenek i numerów estradowych". Wyróżnia ją brak jednej spójnej historii, główny nacisk położony jest na śpiew i taniec. Chyba jest to forma nieco zapomniana w teatrach dramatycznych czy muzycznych, bardziej kojarzy się z burleską czy kabaretem, ale teatr Variete wyszedł z eksperymentem i od jakiegoś czasu można w nim oglądać ,,Variete Great Revue".
Mamy bardzo prosty zarys akcji: teatr na ten wieczór staje się hotelem Variete prowadzonym przez charyzmatycznego Consierge, widzowie są gośćmi oczekującymi na przybycie gwiazdy wieczoru, sławnej Divy. W tle obserwujemy rodzące się uczucie między Consierge a Divą.
Jak widać: nie ma tu rozbudowanej, trzymającej w napięciu historii, jest prosty zarys, który wyjaśnia pojawienie się kolejnych piosenek i występów tanecznych. Nie jest to widowisko zmuszające do refleksji i rozmyślań, ale jest to fantastyczna rozrywka, która odpręża i pozwala zapomnieć o troskach codzienności. I jest prawdziwą ucztą dla oczu - głównie za sprawą choreografii Eweliny Adamskiej-Porczyk i Krzysztofa Tyszko. Układy są bardzo wymagające, oszałamiające, przyciągające wzrok i budzące podziw dla całego zespołu tanecznego. Szczególnie akrobacje na żyrandolu wypadły wspaniale, ale tak naprawdę każda scena taneczna jest ucztą dla oka, od której nie można się oderwać. Dopełnia to muzyka, głównie popowa i rozrywkowa, usłyszymy tu hity Beyonce, Sii czy Britney Spears, ale w nieco innej, ciekawej aranżacji. Nie każda piosenka siedzi mi w głowie, ale w spektaklu sprawdzały się one idealnie. Moim faworytem jest zdecydowanie romantyczny, wywołujący ciarki duet ,,Crazy in love".
Po wizytach w Variete na ,,Pretty Woman" czy ,,Chicago" spodziewałam się ponownie raczej symbolicznej i oszczędnej scenografii. I zaskoczyłam się, bo wiadomo, jest to mała scena, więc nie ma takiego przepychu jak gdzie indziej, ale to, co widzimy, wygląda pięknie. Lampiony i hotele schody w połączeniu ze światłami dają niesamowity efekt. Jeśli chodzi o stroje - Anna Chadaj postawiła na dużo kolorów i brokatu, wygląd niektórych postaci jest dość przerysowany (np. peruka Divy), ale ja jako typowa sroka z przyjemnością wpatrywałam się w ten szał barw i błysku.
Poza dużym i energetycznym zespołem tanecznym, mamy właściwie tylko dwójkę bohaterów - Consierge'a i Divę. Jeśli chodzi o tą pierwszą postać, przyznam, że początkowo byłam nieco zawiedziona, bo miał grać Maciek Pawlak. Tymczasem na dosłownie kilka dni przed setem do obsady dołączył Jakub Szyperski i to on wystąpił. Jakiś miesiąc wcześniej widziałam Szyperskiego w roli Happy Mana w ,,Pretty Woman" i chociaż był w porządku, to moim zdaniem nieco za bardzo wysuwał się przed szereg i bardziej w tej roli przekonał mnie Dominik Bobryk. Staram się jednak nie być osobą, która uznaje tylko jednego odtwórcę danej roli, więc postanowiłam myśleć pozytywnie i pójść zobaczyć Kubę. I w takiej innej, bardzo żywiołowej i prowadzącej cały spektakl roli, sprawdził się fenomenalnie! Consierge jest kimś w rodzaju wodzireja, który prowadzi widownię przez kolejne sceny, zabawia, wchodzi w dialog z odbiorcami i taką charyzmatyczną, pełną humoru postać wykreował Szyperski. Myślę, że niejeden widz chętnie zostałby jego gościem. Jego głos także sprawdza się tu bardzo dobrze,szczególnie w nietypowym wykonaniu ,,Chandelier".
Marysię Tyszkiewicz widziałam już na scenie kilkakrotnie i jest to osoba, którą uwielbiam oglądać. Niestety, w tym spektaklu nie ma ona za bardzo okazji pokazać swoich umiejętności tworzenia emocjonalnych, rozbudowanych psychologicznie postaci, ale za to w pełni prezentuje swoje zdolności wokalne i taneczne. Ze sceny aż bije jej energia, temperament i seksapil, jest prawdziwą gwiazdą, która w każdym momencie przykuwa wzrok. A wykonanie ,,Queen of the Night" to wisienka na torcie. Główni aktorzy także bardzo dobrze ze sobą współpracują i chociaż ich historia jest dalekim tłem, to widz może dostrzec rodzące się napięcie i chemię.
Jeśli miałabym teraz robić jakieś top spektakli sezonu, myślę, że ,,Variete Great Revue" spokojnie znalazłoby się w pierwszej trójce. Jasne, nie jest to rozbudowana historia, nie wywołuje dreszczy, nie wzrusza, nie skłania do myślenia. Ale jest bardzo dobrą rozrywką i daje świetnie odczucia estetyczne. I chociaż uwielbiam refleksyjne spektakle, które trzeba analizować, w których można odnaleźć siebie, jak ,,Thrill me" czy ,,Cabaret", to od czasu do czasu lubię przyjść do teatru po zabawę, śmiech i humorystyczne interakcje z aktorami. I tutaj właśnie to dostałam.
Ocena: 9/10
Ulubiony aktor: Jakub Szyperski
Ulubiony głos: Maria Tyszkiewicz
Ulubiona piosenka: ,,Crazy in love"
Ulubiona scena: taniec na żyrandolu
CZYTASZ
Shitpost musicalowy
De TodoPo prostu shitpost o różnych musicalach, piosenkach, spektaklach. Więcej informacji w pierwszej notce. Okładka autorstwa @VaeVia z @WNTGOfficial, dziękuję jej bardzo :)