Vll

2.3K 60 17
                                    

Po chwili usnęłam. Nie wiedziałam dokładnie ile spałam, bo gdy otworzyłam oczy była 6:30. Nie było koło mnie nikogo, ale byłam w pokoju Willa. Praktycznie od razu wstałam i zeszłam na dół.
- Hej malutka, jak się spało?- Zapytał czyjś głos, ale ja wiedziałam czyj on jest.
- W porządku- Skłamałam. Po wczorajszym incydencie strasznie mi było przykro, głowa mnie bolała, wstydziłam się trochę nawet nie wiem czego i bolał mnie brzuch.
- Bo ja...Znaczy Vince i ja chcielibyśmy z tobą porozmawiać, ale dopiero po 20, bo przyjeżdżają dzisiaj do nas goście.-What?
- Jacy goście?- Zapytałam trochę nie ufna
-Vince ci nie mówił? Dzisiaj przyjeżdża do nas ciocia Cloe, wujek Lucas i ich córka Sofie, może się zaprzyjaźnicie? Jest tylko o 4 lata starsza od ciebie.
- Jasne- Wymusiłam taj bardzo uśmiech jak tylko mogłam. Nie uśmiechało mi się gościć jakąś inną dziewczynę w moim wieku oprócz mnie.
- Zjedz śniadanie malutka!- Rzucił Will już wychodząc -Jedziemy z Vince'm na chwilę do kancelarii, ale za około 4 godziny będziemy, paaa!-Uśmiechnęłam się jeszcze mocniej
- Pa Will- Nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Popatrzyłam się na stół. Zobaczyłam śniadanie, ale w cale nie byłam głodna więc postanowiłam i tym razem wyrzucić jedzienie. No cóż. Zobaczyłam na zegar wiszący w kuchni, była 14:00.

Około 4 godziny później!

Schodziłam się napić gdy nagle usłyszałam stanowczy głos Vincenta.
- Przyjechali!- Rzucił tak głośno aby wszyscy dobrze go usłyszeli. Zbiegłam na dół w szybszym tempie. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły, a w środku nich Zobaczyłam 3 nieznane mi sylwetki.
- Ohh jak dobrze was widzieć!- Wypowiedziała mi nieznana kobieta.
- Witaj Vincent, witaj William, witaj Dylan, Tony, Shane, a ty to kto?- Wszystkie spojrzenia wylądowały prosto na mnie. Czemu ja zawsze muszę się znajdywać w centrum uwagi. Czemu?
- Zaadoptowaliście jakąś dziewczynę? Hhahahaah. Dziwnie wygląda.- W tej samej chwili do oczu napłynęły mi łzy. Gdy zauważył to Shane od razu do mnie podbiegł i lekko przytulił.
- To jest nasza siostrą Hailie! Ciociu nie masz prawa tak mówić o niej, bo straciła niedawno mamę i jest jej przykro!- Shane chyba się Zdenerwował, ale ta ciotka nie mniej.
- Ja Mam prawo do wszystkiego, a ta dziewczyna niech sobie nie myśli, że teraz zrobi z siebie ofiarę i będziemy jej kłaniać się do stóp!- Zabolało. Chyba powinnam napisać pamiętnik smutnych rzeczy, które od kogoś usłyszałam, bo takie sytuacje zdarzają się często i akurat musiały się trafiać władnie mnie. Ehh
- Albo ciocia w tej chwili przestanie, albo wynocha z mojego domu!- Rzadko widziałam Vince'a w takim stanie.
- No już już nie pozwolicie mi się nawet pośmiać! HAHAHA- Mi tam do śmiechu nie było ://
Powiedzmy, że ta ciotka trochę się hamowła i praktycznie czułam, że co chwila gryzie się w język aby nie palnąć znowu żadnej głupoty. Dla mnie i tak już skończona.
-Poźno już jest może niech dziewczyny pójdą się poznać, a my jeszcze trochę pogawędzimy?- Zapytał ten wujek, którego zapomniałam imienia.
- Jasne- przytaknął najstarszy z braci. Nie no super, dojrze miałam wytrzymywać towarzystwo ciotki i wujka to teraz ich córka dochodzi. Stresowałam się i to bardzo. Gdy weszliśmy do sypialni Sofie od razu rzuciła się na moje łóżko i się wrogo uśmiechnęła.
- Ej jak to jest nie mieć mamy?- Zaśmiała się. Nie odzywałam się przez najbliższe kilka sekund. Zamurowało mnie. Dosłownie.
-Bo wiesz...Zastanawiałam się. Z tego co mi moja mama opowiadała to twoi bracia cię nie kochają? Jak to jest? Powiedz mi?- Zamurowanie part 2.
- Kochają mnie, troszczą się o mnie-Wyjąkałam
- To dlaczego moja mama twierdzi inaczej. Wiesz co? Współczuję ci tego, że jesteś sobą.- Zrobiło mi się strasznie przykro. Łzy leciały mi ciągiem po twarzy. Brakowało tylko trochę zanim zacznę krzyczeć. Nagle stało się coś czego nigdy bym nie przewidziała. Sofie wstała i popchnęła mnie bardzo mocno na stolik, chyba leciała mi krew z czoła, ale to nie było moim największym zmartwieniem. Przypomniała mi się sytuacja z Tonym. Teraz ona mnie tak wyzywała jak jeszcze nikt nigdy. W obecnym stanie nie mogłam się nawet ruszyć. Krzyczałam, płakałam, dusiłam się, ale jej to nawet nie przeszkadzało, bo dalej robiła to co wcześniej i mnie nawet uderzyła 7 razy ręka w twarz naprawdę mocno.
- I co malutka, biedna Hejwy zawoła swoich braciszków?- Specjalnie przekręciła moje imię. Nie chciałam by bracia Monet tu przyszli, nie chce powracać do tej samej sytuacji.
Nagle do mojego pokoju wpadł Tony. Niewiem co on tutaj chciał, ale chyba się Zdenerwował widząc całą akcję, bo popchnął Sofie na ścianę i zaczął jej grozić. Zawołał też wszystkich z dołu. Nie byłam w stanie nic zrobić. Cała byłam zszokowana i chciałam zapaść się pod ziemię. Przyleciał Will.
- Tony co się dzieje? Malutka?!? CO SIE DZIEJE TONY?!?!?!?!- Tak bardzo się przestraszyłam, że schowałam w kolanach I nie patrzyłam nawet na niego. -Mautka nic się nie dzieje! Spokojnie, Chodź- W tej chwili Will wziął mnie na ręce i gdzieś ze mną szedł. Nagle dobiegł do mnie głos Tony'ego
- Zadowolona jesteś z siebie??!? CO??!!??!- Leżałam na ramieniu Willa i płakałam, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. Will zaniósł mnie znowu do swojej sypialni
- Nic się nie stało malutka. Spokojnie. Spokojnie. Nie martw się, Tony i reszta braci załatwi z nią ta sprawę. Will położył się ze mną na łóżku I Przytulałam się do niego tak mocno, że gdyby chciał to nie mógłby mnie odczepić. Zasnęłam, wtulona w Willa, czułam jak jego ręka delikatnie głaszcze mnie po głowie.

Pov:Will

Głaskałem Hailie po głowie. Długo nie mogłem zrozumieć dlaczego ktoś taki mógł krzyczeć na moją małą siostrzyczkę, Przecież ona nic nie zrobiła. Wzdychałem ciężko gdy w moim pokoju zjawili się wszyscy oprócz Tony'ego, Sofie i Vince'a. Chyba każdy wie co teraz się u nich dzieje.
- Co się stało?- Zapytał szeptem wujek Lucas
- Wasza grzeczna córeczka krzyczała, biła i wyzywała moją siostrzyczkę!- Starałem się nie krzyczeć by nie obudzić Hailie. Nagle poczułem dotyk. To Hailie przekręcała się bliżej mnie i jej ręka lekko mnie przytuliła, ale spała. Moje serce jeszcze bardziej zmiękło.
-Przecież to nie możliwe. Ta wasza siostra nie mogła tak dużo przeżyć, a pozatym to jej wina, że odrazu płacze. Wściekłem się jak nigdy.
- Wyjdź! Hailie przeżyła naprawdę dużo, śmierć najbliższych jej osób, spotkanie z nieznajomymi jej ludźmi, mieszkanie z 5 braćmi, głodowała się, bała się nas często, nie może mieć chłopaka, a ty mi mówisz, że nie przeżyła aż tak dużo?-Moja twarz kipiała złością. Po chwili wujek wyszedł, a ja wtuliłem się bardziej w Hailie. Nie pozwolę by ktoś ją skrzywdził więcej skrzywdził- pomyślałem. Opowiedziałem chłopakom co się stało, zrobiło im się chyba smutno.

———————
Ten rozdział ma trochę więcej słów niż poprzedni i postaram się jutro też coś wrzucić, bo dzisiaj raczej nie 💗💗💗

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz