Uwielbiam majowe wieczory, nic nie poprawia mi humoru tak bardzo jak przyjemny wiatr i niepowtarzalny zapach wiosny. Mam na imię Lilka i już dwadzieścia jeden lat przebywam na tym łez padole. Za mną szkoła średnia i przerwane po roku studia, a przede mną? No właśnie, jestem na takim etapie, że nadal nie wiem, co dalej. Wiem jedno, na koniec tej historii albo mnie pokochacie, albo znienawidzicie. Nie ma nic pomiędzy. Rodzina? Matka – w Stanach, Ojciec – w stanie...wiecznego upojenia, rodzeństwo – brak. Najlepsza przyjaciółka? – Zuza. Jedyna istota, która trzyma mnie przy życiu. Człowiek, który nie posiada w swoim słowniku definicji "punktualność". Dziś mi to jednak kompletnie nie przeszkadza.
Oprócz majowego słońca cieszy mnie jeszcze widok grających w koszykówkę przystojniaków. Jak to zawsze bywa w tych historiach, tak oczywiście i tym razem, wśród wszystkich grających jest ten jeden – MVP (most valuable player) mojego serca. Mikołaj Skrzycki wrócił do miasta po niespełna pięciu latach i usilnie udawał, że mnie nie zna. Zachowywał się, jakbym to ja zniszczyła naszą relację, zapominając, że sam wyniósł się z mojego życia, chwilę po swoim bracie.
Odchylam głowę, wystawiając twarz do słońca, jednak nie cieszę się nim zbyt długo, ponieważ ktoś mi je zasłania. Wyciągam słuchawkę z ucha i otwieram oczy.
–No nareszcie, ileż mogę cię wołać. Długo zamierzasz tu jeszcze siedzieć? Spóźnimy się!–Przedstawiam Wam Zuzę i jej nienaganne maniery.
–Oho-ho i kto to mówi –parsknęłam. – Jesteś ostatnią osobą, która może upominać kogokolwiek w tematach dotyczących punktualności.
Wstałam i uściskałam ją. Faktycznie zaraz spóźnimy się na zajęcia. Ponad dziesięć lat temu na jednych z zajęć z tańca towarzyskiego dołączyła do nas niebieskooka blondynka, która wybrała mnie na swoją przyjaciółkę.–Może dziś odpuścimy? Naprawdę nie mam nastroju– Zrzędziłam, mając nadzieję, że Zuza zmięknie.
– Oj, chodź, nie marudź! –Pociągnęła mnie za rękę –Wiem, że gapienie się ukradkiem na Mikołaja jest przyjemniejsze. Natomiast nic nie postawi Cię bardziej na nogi niż porządna dawka jazzu. Musimy się trochę pomęczyć, jutro Twoje 21. urodziny! –krzyknęła podekscytowana
– Wiesz, że nie mam ochoty na żadne imprezy. Minęło dopiero pół roku. Nie jestem gotowa.–Lilka, wiem, że to dla Ciebie trudny temat, ale musisz zacząć żyć.
–Na to chyba też nie jestem gotowa. – Odwróciłam się by choć jeszcze przez ułamek sekundy popatrzeć na Mikołaja. Oczywiście nie umyka to mojej przyjaciółce.
–A na to? –Wskazuje głową w stronę boiska
–A na to w szczególności nie. Z resztą, o czym my mówimy. Mikołaj jest kompletnie poza moim zasięgiem. Spójrz na niego.–Od rozstania z tym gnojem Michałem minął prawie rok. Powinnaś otworzyć się na nowe znajomości.
–Oj Zuza, serio odpuść mi. Michał zdradził mnie z Kariną, a później jeszcze próbował obarczyć winą. Od pół roku nie mogę ogarnąć swojego życia, więc nie powinnam go rujnować innym. Wiesz, że na Mikołaju zależało mi od niepamiętnych czasów. Gdyby miało coś z tego być, to już by było.Ostatni rzut oka na boisko i... auć. Oczywiście wpadłam na kogoś. Moim oczom ukazał się młodszy brat Mikołaja–Nikodem. Moje serce zabiło szybciej. O ile z Mikołajem miałam luźne stosunki, o tyle Nikodem był moim przyjacielem od dziecka i jego wyjazd poważnie mnie zranił.
– Lilka–Uśmiechnął się do mnie smutno –no tak pewne rzeczy się nie zmieniają.
Nim zdążę odpowiedzieć puszcza mi oczko i sprawnie omija. Gdy upewniam się, że już mnie nie słyszy wydaję z siebie jęk zażenowania.
–Czy cały wszechświat musi wiedzieć, że podkochuję się w Mikołaju Skrzyckim?
–Może najwyższy czas, by i on się o tym dowiedział.
–Puszczę tę uwagę mimo uszu. Zresztą sama spójrz. Nie mam ochoty stawać w szranki z Kariną. Chodź bo faktycznie się spóźnimy.
–Lilka, nie przejmuj się Kariną. Ona jest jak grypa, każdy ją miał –Uśmiechnęłam się na to stwierdzenie. To była jedna z wielu zalet Zuzanny Palińskiej–zawsze była szczera do bólu.–Kiedy Nikodem wrócił do Polski?!– pisnęłam do mojej przyjaciółki.
–Niedawno– wzruszyła ramionami– myślałam, że się z Tobą skontaktuje
– Nie no, dlaczego miałby? Przecież przed jego zniknięciem przyjaźniliśmy się tylko od dziecka – rzuciłam ironicznie.Wchodząc do szkoły tańca mija nas instruktor - Kamil. A raczej omija, od pół roku to samo. Wiedziałam, że moje życie się zmieni, ale nie byłam na to gotowa. Zresztą, na moim miejscu chyba nikt by nie był. Zajęcia przerywa kurier. Z miną zbolałego psa przełamuje się w końcu, by wydusić z siebie, kto jest adresatem przesyłki.
–Przepraszam, że przeszkadzam, ale szukam Lilki – Patrzę na niego jak na jakiegoś egzotycznego stwora.
– Mnie?– Boże Lila, skąd ten biedny człowiek może wiedzieć, że ty to, ty. Podbiegam do niego i podpisuję odbiór– Przepraszam. Miałam na myśli, że to mnie Pan szuka.– Uśmiecha się zakłopotany, gdy wyciągam do niego ręce po bukiet kwiatów i niewielkie zawiniątko.
Na szczęście to był już koniec, bo Kamil całkiem by mnie znienawidził za rozpieprzanie mu zajęć. Rozumiem, że po ostatnich wydarzeniach nie chce się ze mną dalej przyjaźnić, ale żeby całkiem mnie ignorować? Przecież ja też nie mogę się z tym pogodzić.–Haloo, Ziemia do Lilki. Umieram z ciekawości. Od kogo to?! –Moja przyjaciółka skakała z podekscytowania niczym mały szczeniaczek
– A skąd mogę wiedzieć. Jestem tak samo zaskoczona jak Ty.
– No z bileciku, głupia. Musimy go znaleźć!Chciałabym podzielać jej entuzjazm, jednak czułam w gardle ucisk. Tak bardzo chciałam mieć już ten dzień za sobą. Daję jej kwiaty, a sama otwieram paczuszkę dołączona do bukietu. Wyjmuję z pudełeczka wykonaną z białego złota bransoletkę z literką M. Widnieje na nim napis:
"Może kiedyś będziesz nosić ją z radością. Twój na zawsze, M."
–Mam! Znalazłam! Wszystkiego najlepszego, kochanie.
–Kochanie? Co do cholery? M? –w mojej głowie kołatało się tylko jedno imię, a mianowicie Michał.
Co prawda, moje stosunki z byłym nieco się poprawiły, ale bez przesady. Pisał do mnie kilka razy, że Karina to była pomyłka, ale jedyne, co mogę mu zaoferować, to przebywanie w jednym pomieszczeniu bez awantur.– Nie podejrzewam Cię o taką głupotę, by dać mu znowu szanse, ale ewidentnie chłopak się nie poddaje.
– Podwieziesz mnie na cmentarz? Zostawię tam kwiaty. Nie chcę, by ojciec marudził, że mu śmierdzą, albo że się sypią.
– Jasne, chociaż uważam, że powinnaś jak najszybciej zrobić prawo jazdy. Choćby po to, by uniezależnić się od chujowego ojca.
–Zapisałam się na kurs. Przecież wiesz.
– Wiem, wiem, ale to tak długo trwa –jęknęła
–Już niedługo to ja będę wozić Ciebie.
–Jato bym chciała znowu polatać z Tobą na motocyklu – westchnęła, spoglądając na mnie niepewnie.
–O nie, muszę Cię rozczarować, ale już nigdy więcej nie wsiądę na motocykl. Przykro mi.
–Jasne. Rozumiem.Gdy Zuza włącza się do ruchu, ja wyłączam zmysły i zatapiam się w "Niemożliwości pożegnań". Nawet nie zwracam uwagi na to, że zaczynam śpiewać:
Bo wszystko, co przyszłe, przeszło tak nagle. A wszystko co przeszłe, wydaje się martwe.Ten tekst doskonale odzwierciedlał punkt, w jakim znajdowało się moje życie, a ja całkowicie nie miałam pomysłu, jak temu stawić czoła.
–Uwielbiam Twój głos. Naprawdę powinnaś zrobić coś w tym kierunku, zwłaszcza gdy siadasz przy fortepianie. Wtedy dzieje się magia.
– Magia działa się kiedyś i niestety to jest kolejna rzecz, która jest już przeszła w moim życiu.
– Lilka, nie możesz rezygnować ze wszystkiego co sprawia Ci przyjemność.
–Ło. Sprawiało. –Prawda była taka, że teraz jedynie taniec dawał mi chwilę zapomnienia od bagna, w którym taplałam się samotnie od pół roku.
– Widzisz. Właśnie o tym mówię. Żyjesz, przepraszam, powinnaś żyć –odparła z irytacją
– Nie. To nie ja powinnam żyć, oboje powinniśmy –odparłam zamyślona –wiesz, zatrzymaj się tu. Przejdę się.
–Lilka, no co Ty, daj spokój. Przecież wiesz, że nie chcę dla Ciebie źle.
–Zuś, wiem. Nie mam pretensji. Po prostu muszę się przejść.W drodze na cmentarz moje myśli kręciły się wokół braci Skrzyckich. Dlaczego wrócili do miasta? Co takiego się stało, że nagle Wrocław przestał być zły. Dlaczego Nikodem się do mnie nie odezwał? Tak strasznie za nim tęskniłam, każdego pieprzonego dnia. Pogodziłam się z tym, że Mikołaj wyjechał, ale brak Nikodema w moim życiu uwierał mnie tak, że nie byłam w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Wrócił na chwilę, czy może jednak na stałe? Wiedziałam jedno, żaden z nich nie miał ochoty na utrzymywanie ze mną kontaktu.
CZYTASZ
What If?
Lãng mạnA gdyby można było cofnąć czas? Choćby o pięć lat, kiedy życie było jeszcze znośne. Niestety, dla Lilianny to niemożliwe. To historia młodej studentki architektury, której życie rozsypało się w ciągu kilku chwil. Gdy miała 17 lat, większość osób, kt...