Dni mijały spokojnie, choć stosunki między mną, a stroną rosyjską ulegały coraz większym napięciom, które ustały wraz z niespodziewanym wyjazdem syna pana Cesarstwa Rosyjskiego z Pałacu Zimowego¹. Wtedy też niespodziewanie każde miasto rozjechało się w swoje strony, żeby wrócić do domu.
Nie ukrywam, nieobecności pani Koranowonej nie przeszkadzała mi specjalnie. Napominając, że jej piskliwy głos był nie do zniesienia. Mimo to w posiadłości zrobiło się pusto i cicho. Na posiłkach spotykałam się jedynie z panią Ludmilą, która po bliższym zapoznaniu okazała się nawet ludzka. Siadałyśmy czasem w saloniku, wymieniając się spostrzeżeniami odnośnie wojny, czy też życia codziennego.
Ale nawet po takim zacieśnieniu relacji, nie zdołałam wyciągnąć z niej miejsca zamknięcia mojej matki. Próbowałam wieloma sposobami, z rana, wieczorem, kiedy kobieta była podpita, a nawet kiedy zamartwiała się nad czymś. Nie działało nic.
Niespodziewanie w pewien wtorek do miasta przyjechał pan Cesarstwo Rosyjskie. Nie wiedziała o tym nawet pani Zarowna, która okropnie spanikowała, gdy mężczyzna stanął u wrót.
- Idź do pokoju, ubierz się schludnie i prezentuj się dobrze. - nakazała. - A gdy już będziesz gotowa, czekaj na zaproszenie.
Rosjanka zniknęła, nim zdążyłam zaprotestować. Westchnęłam ciężko, zwołałam służbę i ubrałam żółtą suknię, służki ułożyły moje włosy oraz zrobiły makijaż. Podziękowałam i wyprosiłam je z pokoju.
Dopiero gdy drzwi się zamknęły, ujrzałam za oknem pomarańczową poświatę ognia, która niemało mnie zaskoczyła. Dotknęłam szyby, która wibrowała pod wpływem krzyku i rumoru. Otwarłam oczy.
"To tylko zwidy... Powinnam sypiać więcej... - pomyślałam, masując delikatnie skronie."
Odwróciłam się od panoramy i tu znalazło mnie kolejne zaskoczenie - na toaletce leżała koperta. Pobrudzona w kilku miejscach, wilgotna na rogach, ale nie otwarta. Podeszłam do niej, chwytając ją w dłonie. Wahałam się jeszcze przez chwilę, rzuciłam krótkie spojrzenie zamkniętym drzwiom i rozerwałam pieczęć, na której znalazły się wytopione ciernie.
"Kuchnia pałacu. Gdy dwunasta wybije."
I tyle. Na całej wielkiej stronie, zapisane ledwie te pięć słów. Nikt się nie podpisał, nie zostawił nawet plamki krwi, czy łzy.
Nagle ktoś wparował do mojego pokoju. Zdążyłam tylko schować kopertę z listem pod materiał sukienki. W drzwiach stanął wysoki i nieznajomy mężczyzna w carskim mundurze. Za nim wpadła pani Zarowna.
- Dzień dobry. - dygnęłam, chyląc głowę. Wolałam nie niszczyć swojej reputacji już na sam początek.
- Siadaj. - warknął. Był wściekły. Z powodu w dużej mierze dla mnie nie zrozumiałego. Usiadłam. - Imię i nazwisko.
- Nazywam się panna Wojsława Kaźnieńska. - byłam co najmniej zniesmaczona jego tonem głosu. W żaden sposób nie wykazywał kultury należnej personifikacji państwa.
Mężczyzna odetchnął głęboko. Przetarł twarz.
- Nazywam się Mikołaj Jegorowicz Caretow, bądź po prostu Cesarstwo Rosyjskie.
- Miło poznać. - mruknęłam gdzieś między zdaniami.
- Rosja wkrótce przegra wojnę. Wiem to dobrze, a co za tym idzie, nasze interesy nie są już powiązane. - zaskoczył mnie. Nie ukrywam.
- W takim razie dlaczego zostałam tutaj przywieziona wbrew własnej woli? - spytałam, nie tracąc maski.
- Rozkazy jadą zbyt wolno, ale jeśli już panienka tu jest, to zapraszam do cieszenia się gościnnością Pałacu.
CZYTASZ
Burza
FanfictionŻycie wzrasta na wiosnę. Kwiaty odradzają się po zimie, zwierzęta znajdują drugą połówkę, a pogoda zwiastuje lepsze czasy. Jednak czy każdy odczuwa te same dobre czasy? Może w locie życia spaść na dno i nigdy więcej z niego nie powstać, ale może wzl...