Moiel głowę miała pełną pomysłów, jednak teraz należało już zapanować nad wszechobecnym chaosem. Służba starannie oraz skrupulatnie wykonywała jej polecenia, przestawiając ozdoby oraz dekoracje, a gdybym nie powstrzymała jej w porę racjonalnymi argumentami, również stoły przeznaczone dla gości. Megan także mnie poparła, uznając, że takie rozdysponowanie środków bardzo się jej podoba.
Cóż, o ile moje zdanie i argumenty posiadały słabszą siłę przebicia, o tyle Meg była postrzegana przez moją przyszłą teściową jako Tiris, a Tiris się nie odmawiało. Dzięki bogom, westchnęłam zrezygnowana we własnych myślach, oceniając dorodny galimatias. Moiel naprawdę zwariowała, aczkolwiek zaczynałam powoli rozważać czy choroby psychiczne nie są po prostu dziedziczne w tej familii.
- Przepraszam, że musisz brać w tym udział – przemówiłam lekko zawstydzona, gdy zostałyśmy same. Prawie same, bowiem nawet w drodze do toalety wiernie towarzyszyła nam Creese. Szczęśliwie pozostawiła nam przestrzeń, dzięki czemu mogłyśmy cichszym tonem zamienić swobodnie kilka słów, nie czując jednocześnie jej oddechu na plecach. – Moiel zwykle jest bardziej...
- Snobistyczna? – Meg dokończyła za mnie.
- Zorganizowana – odparłam z naciskiem. Po prawdzie nie mogłam się dziwić jej ocenie. Nie znała Moiel tak dobrze jak ja, a wychodziło na to, że i ja niewiele więcej wiedziałam na temat tej kobiety. – Chyba chodzi o to, że nareszcie doczekała się ślubowania swojego syna.
- Taaa... Nie udało się jej zeswatać Dracona, to chociaż wam nie pozwoli się rozejść.
Zasznurowałam usta. Wiedziałam, że kuzynka nie zamierzała brzmieć w ten sposób. Na pewno niecelowo puściła w mym kierunku uszczypliwość, a uwaga tylko sprawiała wrażenie kąśliwej. Taką przynajmniej żywiłam nadzieję, wierząc w jej wcześniejsze zapewnienia. Chciała mojego szczęścia, a z Reythenem właśnie tak się czułam. Szczęśliwa oraz spełniona i przede wszystkim bezpieczna.
- To tutaj – powiedziałam, pozostawiając kobietę bez odpowiedzi.
Ręką wskazałam portal prowadzący do gościnnej łazienki z toaletą. Megan skinęła głową, po czym weszła do środka. Nawet cieszyłam się, że potrzebowała skorzystać z ubikacji, dzięki czemu przynajmniej przez tę krótką chwilę zostałam uwolniona od rabanu przygotowań. Gdy tylko Meg zasugerowała, że potrzebuje udać się na stronę, zwietrzyłam okazję do odrobiny spokoju, bezkarnie zostawiając Moiel. Zaczerpnęłam głęboko oddechu, spoglądając na Creese.
Keryjka zdecydowanie różniła się od Inrime nawet w tak prozaicznych kwestiach jak pozostawanie w trybie gotowości. Co więcej, nie robiła rabanu, krocząc za mną cichuteńko. Zachowywała się naprawdę dyskretnie, a gdybym nie widziała jej idącej w niewielkiej odległości, nie umiałabym jej wysłyszeć. Zachowywała się niczym super tajny szpieg z ziemskich filmów akcji.
Jej poprzedniczka zawsze robiła hałas, stawiając kroki w gracją słonia. Kiedyś sądziłam, że opłacają ją dodatkowo, gdyż w ten sposób dawała znać innym członkom rodziny o moim przybyciu. Zaś dzisiaj wolałam się nawet nad tym nie zastanawiać. Jedynka stanowiła przeszłość, do której próbowałam zbytnio nie wracać, zaledwie pojedynczymi momentami rozważając, jak zakończyła żywot.
- Li? – Zerknęłam w kierunku portalu. Byłam pewna, że nie przesłyszałam się, słysząc Megan. Mówiła znacznie głośniej, mocno podnosząc głos, dzięki czemu portal przepuszczał stłumiony dźwięk. Podeszłam odrobinkę bliżej. – Li, możesz mi pomóc?
- Jasne! – odparłam głośniej. – Creese, zaraz wracam. Meg pewnie chce, żebym zapięła jej jakiś suwak.
- Zaczekam tutaj – zakomunikowała służka, nie odstępując mnie wzrokiem ani na sekundę.
CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Laila. TOM IV [ZAKOŃCZONE]
Literatura FemininaŻycie szybko ją doświadczyło. Jako dziecko Laila straciła wszystko, musząc odnaleźć się błyskawicznie w nowej rzeczywistości. Nowe życie, nowe zasady, nowa rodzina i... Reythen. Pamiętała go z czasów, gdy jeszcze miała po co żyć. Natomiast teraz, g...