Błąkał się ulicami miasta, nie wiedząc gdzie tak naprawdę zmierza, nie chciał teraz o tym myśleć. Wychodząc z mieszkania trzasnął mocno drzwiami, był wtedy sam w domu i musiał na czymś rozładować swoją złość, a drzwi wydawały mu się wtedy najsensowniejszą rzeczą. Nie obchodziło go zbytnio w tamtym momencie to, że najprawdopodobniej obudził większość sąsiadów. Od zawsze był egoistyczny, a przynajmniej każdy tak uważał, jednak dużo rzeczy o nim nie wiedzieli. Czy był w stanie oddać za kogoś życie? Tak. Czy potrafił myśleć o innych, a nie tylko o sobie? Tak. Nagle jego telefon zawibrował, wyciągnął go z kieszeni i wziął do ręki. Zobaczył sms'a od swojego chłopaka, ale nie odpisał, jedynie go wyłączył i schował z powrotem do kieszeni nie chcąc dostawać kolejnych powiadomień czy telefonów. Czy to świadczyło o tym, że jest egoistyczny? Może. Potrzebował pomyśleć w samotności i przede wszystkim w ciszy. Co chwilę mijały go kolejne samochody, których właściciele kompletnie nie zwracali na niego uwagi. Szedł cały czas przed siebie, był już daleko od domu i nie chciał wracać, nie teraz. Nie miał pojęcia ile już tak idzie, kompletnie stracił poczucie czasu, ale wtedy było to jego najmniejszym zmartwieniem, ponieważ zaczął padać deszcz. Zaklął pod nosem i założył na swoją siwą czuprynę kaptur. Wyglądało to na zwykły deszczyk, lecz po chwili rozpętała się sroga burza. Mimo tego, że nie padało mocniej to co jakiś czas w oddali słychać było piorun. Nie przejmował się tym, że to on dostanie jakimś piorunem, albo przewróci się na niego jakieś drzewo trafione gromem z nieba, miał to gdzieś, więc niewiele myśląc wszedł do lasu. Chciał schronić się przed deszczem, więc usiadł na wilgotnej trawie pod drzewami. Choć za dużo nie pomagały, to nie kąpało na niego tak dużo wody, jak wcześniej. Wiedział, że siedzenie w lesie pod drzewami w trakcie burzy jest niebezpieczne, ale nic z tym faktem nie zrobił. Chciał pomyśleć, ale uderzające o wszystko krople deszczu skutecznie mu to utrudniały, robiły zbyt duży hałas. Potrzebował ciszy i spokoju. Czuł się, jakby las jeszcze bardziej potęgował odgłosy skapywania deszczówki na drewno i skały. Z minuty na minutę stawał się coraz bardziej mokry. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli zaraz nie wróci do domu to się przeziębi. Zastanawiał się, dlaczego ma takiego pecha. Wydawało mu się, że wszyscy i wszystko jest przeciwko niemu. Nagle gdzieś z oddali usłyszał cichutki szelest krzaków. Czyli ktoś się do niego skradał. A może to tylko zwierzę? Przerażający wilk lub niedźwiedź, który kiedy go ujrzy rzuci się na niego i go pożre. A może to jeden z jego odwiecznych wrogów? Kiedy go zobaczy strzeli mu w tył głowy i pozbędzie się go raz na zawsze. A może się po prostu przesłyszał? Może to znowu sprawka tego cholernego deszczu. Było późno, a on był zmęczony, więc nie zdziwiłby się gdyby się okazało, że jego wyobraźnia płata mu figle. Starał się teraz o tym zbytnio nie myśleć, ale już po chwili usłyszał kolejny szelest i tym razem trzask łamiących się gałązek znacznie bliżej niego. Teraz był już pewny, że się nie przesłyszał. Bał się tego, co może zobaczyć za sobą, więc nie odwracał głowy, nie chciał na to patrzeć. Psychicznie przygotowywał się na swoją śmierć, jednak ta nie nadeszła. Zdziwił się mocno, gdy poczuł na swojej talii duże ciepłe ręce swojego chłopaka, a jego ciał przeszedł przyjemny dreszcz.
__________________________________________________________________
552 słowa. Wyszło trochę meh, bo to nie mój styl pisania ale cóż.
Miłego dnia.