Rozdział 21

3 0 0
                                    

Otwieram oczy. Jest to pierwsza myśl jaka mi przychodzi mi do głowy.

Leżę w swoim łóżku, pod swoją kołdrą i na swojej poduszce.

Jestem w swoim pokoju.

Kątem oka zerkam na zegarek. 7:45.

Wstaję, przecieram oczy. Robię kilka pompek na rozbudzenie mięśni.

Po ćwiczeniu ruszam do łazienki. Jak zwykle ustawiam lodowatą wodę. Całe moje ciało przechodzi dreszcz. Po chwili ukazuje się gęsia skórka.

W pokoju czeka na mnie Saba. Jak zwykle leży na moim łóżku.

-Wygodnie?-pytam.

Nie dostaje odpowiedzi.

Podchodzę do szafki i łykam dwie tabletki. Ojciec ufa mi i zostawia je tutaj. Przez kilka dni łykam je regularnie. Dzięki nim czuje się o wiele lepiej. Nie przychodzą mi do głowy dziwne pomysły. Sny także przestały mnie nękać. Nie wiem dlaczego wcześniej ich nie łykałem.

Zerkam na zegar. 9:00.

Wychodzę z pokoju i ruszam do kuchni. Saba dołącza do mnie po chwili. Schodzimy razem po schodach na dół. Powoli zbliżamy się do kuchni. Widzę, że sierść Saby podnosi się do góry. W oczach psa widzę radość. Nos zwierzęcia wydaje się wciągać cały tlen z korytarza. W końcu dochodzimy do kuchni. Gdy wchodzimy do środka zaczynam rozumieć ekscytację Saby.

Na środku stołu leży martwa sowa. Nie widzę żadnej krwi. Podchodzę bliżej. Widzę, że ptak ma skręcony kark. Jego brzuch jest rozcięty. W środku nie ma wnętrzności. Szybko wychodzę z pomieszczenia. Uciekam do swojego pokoju. Po chwili Saba przychodzi do mnie z ptakiem w pysku. Wygląda to dość strasznie.

-Puść go- mówię do psa.

Saba puszcza posłusznie ptaka. Wprost pod moje nogi. Z brzucha wylatuje kluczyk.

Podnoszę do i obracam w dłoni. Jest srebrny. Dość mały. Patrząc na ząbki zaczynam się zastanawiać do jakiego zamka pasuje. Obracam go w dłoni i zauważam, że na drugiej stronie są wyryte małe litery: E.P.

To chyba jakieś inicjały. Ciekawe czyje?


Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz