Rozdział XXIX

150 2 6
                                    


*** 

Andromeda powoli zaczęła wybudzać się ze snu. Nie pamiętała dokładnie, co jej się śniło, ale wiedziała, że nie było to zbyt przyjemne. Powoli przekręciła się na drugą stronę i poczuła na swoim czole usta swojego męża. 

- Dzień dobry - przywitał się, gdy otworzyła oczy. 

- Dzień dobry - odpowiedziała, wtulając się w niego - Śniło mi się, że jestem sama... 

- Byłaś niespokojna - zauważył, gładząc ją po ramieniu - Musiałem Cię uspokajać. 

- Robiłam coś dziwnego? 

- Rzucałaś się po łóżku - uśmiechnął się delikatnie - Ale jak Cię obejmowałem, to się rozluźniałaś. 

- Nie pamiętam dokładnie co mi się śniło... - powiedziała, przecierając oczy - Ale kto nie było nic dobrego. Pamiętam tylko, że byłam sama.

- Ale nie jesteś - uspokoił ją - I nigdy nie będziesz - dodał, całując ją w usta. 

- To, co wydarzyło się dwa dni temu... I wczorajsza kolacja... - Andromeda podniosła się lekko - Kingsley, przecież ona mnie teraz nienawidzi! 

- Z pewnością Twoje słowa mogły ją bardzo zaboleć - odpowiedział - Ale jak porozmawiacie i wyjaśnicie sobie wszystko, to jestem pewien, że będzie dobrze. 

- Kiedy myślisz, żeby z nią porozmawiać? 

- Po śniadaniu - zaproponował - Jeszcze zanim przyjedzie Aurelia. 

- W porządku - odpowiedziała na wydechu - Bardzo się boję tej rozmowy. 

- Nie powiem Ci, że nie masz czego - Kingsley pogładził ją po głowie - Wtedy poleciały naprawdę ostre słowa. Sam byłem w szoku, że jesteś w stanie coś takiego powiedzieć. 

- Jestem najgorszą matką na świecie - potrząsnęła głową - Jak mogłam coś takiego powiedzieć swojej własnej córce? 

- Wyjaśnicie to sobie - Kingsley przytulił ją mocno do siebie. 

- Dzięki - powiedziała, gdy się od niego oderwała.

- No... Nie chcę tego dawać tak przy wszystkich, więc... - Kingsley wyciągnął z szafki kwadratowy pakunek. 

- Oh! - Andromeda uśmiechnęła się - Niech zgadnę... Szwajcarskie czekoladki? - zachichotała, przypuszczając co jest w środku.

- Otwórz i się przekonaj - zachęcił ją, a Andromeda z chichotem zaczęła rozpakowywać prezent.

- Oh... - jej oczy rozszerzyły się, gdy zamiast pudełka czekoladek, zobaczyła pięknie zdobione pudełko od Au Clair de la Lune, francuskiej marki produkującej biżuterię. 

- Mam nadzieję, że Ci się spodoba - powiedział niepewnie, patrząc jej w oczy. 

- Zaskoczyłeś mnie - Andromeda uśmiechnęła się szeroko, po czym otworzyła opakowanie - O kurczę...

Jej oczom ukazał się piękny komplet biżuterii. Naszyjnik, kolczyki i bransoletka były wykonane z białego złota i pięknych diamentów, które przeplatały się z niebieskimi szafirami. 

- Kingsley... - Andromeda spojrzała na niego - To jest piękne! 

- Może w końcu czas na coś innego od czekoladek - uśmiechnął się. 

- Dziękuję - Andromeda rzuciła mu się na szyję - Teraz w końcu będę miała w czym chodzić. 

- Przepraszam, że dopiero teraz - powiedział, czując lekki wstyd - Po prostu... wcześniej jakoś myślałem, że... - wziął głęboki oddech - Że nie do końca lubisz takie rzeczy.

Siostry Black: Szalone lata sześćdziesiąte [5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz