Rozdział XV

52 12 1
                                    

-Aira! Kenji! Chodźcie tu!- usłyszałam głos Sensei'a.
Szybko zeszliśmy na dół lecz tam go nie było. Wyszliśmy na dwór. Przy bramie stał powóz konny, a obok niego mistrz.
-Słuchajcie. Dostałem ważną wiadomość i pilnie muszę wyjechać na tydzień. Wy zostajecie. Będziecie pilnować Twierdzy- mówił mistrz.
Ishimaru zaczął dawać nam instrukcje co i jak. Poczułam się jak małe dziecko które pierwszy raz ma zostać samo w domu, albo jakby szło pierwszy raz do kogoś na noc czy wycieczkę. Sensei spojrzał na Kenjiego- Ty będziesz pilnować Aire by jej się nic nie stało. Niech nie przesadza z treningami i się nie przesila bo jej rany jeszcze nie wyzdrowiały..
- Tak Sensei- chłopak nie wyglądał na zadowolonego.
Patrzyłam na nich i dopiero po czwili sobie uświadomiłam sobie co mężczyzna powiedział.
-Co?! On mnie nie będzie pilnować. Sama potrafię sie sobą zająć.- powiedziałam oburzona.
-Aira ja to rozumne, ale ty chcesz wszystko sama robić, a jak się złościsz to aż przesadzasz z treningiem. Możesz ćwiczyć tylko łuku nie używaj teraz bo jeszcze rana ci się otworzy i co wtedy? Wkońcu masz ją od przedwczoraj i jeszcze jest czuła na różne czynniki.- powiedział.
-tak Sensei- powiedziałam cicho.
Pożegnaliśmy się i Sensei odjechał, a my wróciliśmy do budynku. Zrobiłam sobie coś do jedzenia po czym wzięłam książkę i zaczęłam ją czytać.. gdy skończyłam czytać była już około 21:30 więc poszłam spać..
-Aira! Wstawaj!- usłyszałam głos Kenjiego.
Lekko uchyliłam powieki i spojrzałam na stojącego nade mną chłopaka.
-Co jest? Pali się czy co?- spytałam zaspanym głosem.
Spojrzałam na zegarek. Była 5:25. Przetarłam oczy by się upewnić czy dobrze widzę, ale tak.. Jest 5:25! Mam nadzieję, że ma poważny powód by mnie o tej godzinie budzić, bo go chyba zabije.
-Zrobiłem śniadanie i idziemy na trening- powiedział poważnym głosem.
-Ty chyba sobie żartujesz! Jest piąta rano! Ja nigdzie nie idę!- powiedziałam wściekła
-Ja nie żartuje. Idziemy na trening. Wstawaj- uśmiechnął sie delikatnie, lecz gdy zobaczył że nie wstaje to ściągnął ze mnie kołdre i złapał za nadgarstek i pociągnął tak że spadłam z łóżka- widzisz? Już wstałaś..
-Ty idioto!!- wydarłam się na niego i chciałam wyrwać nadgarstek z jego uścisku lecz on tylko mocniej mnie złapał.
-Ja sie z tobą tak nie będę bawić. Wstawaj i idziemy. Będę czekać na ciebie na dole. Masz 10 minut by się przebrać, bo inaczej na siłę cię tam zaniose w tym stroju- teraz mruknął trochę oschne i wyszedł.
Wstałam i podszedłam do szafy. Ubrałam mój strój treningowy i powoli zeszłam na dół. Chłopak siedział przy stole i jadł jajecznicę. Usiadłam na przeciwko niego i spojrzałam wściekła.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Ty tu nie rządzisz!- warknęłam na niego
-Mistrza nie ma, a ja tutaj jestem najdłużej więc ja teraz rządze, a TY masz mnie się słuchać- powiedział poważnym i oschłym głosem.
Jak on mnie denerwował. Mistrza nie było od wczoraj, a on już się rządził jakby to było wszystko jego. Z zamyśleń wyrwało mnie to że chłopak pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia i zatrzymał się dopiero przy boisku treningowym. Na świeży było jeszcze szaro u dość chłodno. Lekko się wzdrygnęłam. Abarai wcisnął mi w ręce łuk i strzały.
-Strzelaj do tarczy- rzucił szybko i sam poszedł po swój miecz.
-Ale Sensei mi zabronił strzelać..- powiedziałam zdziwiona.
-Mistrz przesadza. Traktuje cię jak małe dziecko- mruknął- Strzelaj a nie gadasz..
Westchnąłam cicho i naciągnąłam cięciwe. Czułam jak moja rana też się napina.
-Mocniej- usłyszałam głos chłopaka.
Posłuchałam go. Czułam okropny ból w miejscu rany. Wypuściłam strzałę i odrazu się skuliłam. Grot broni nie trafił w środek więc Kenji spojrzał na mnie zły.
-Oj już nie przesadzaj. Sztrzel znowu, aż trafisz w sam środek- powiedział i podał mi kolejną strzałę.
Wystrzeliłam jeszcze trzy strzały zanim trafiłam w środek. Czułam jak ból mnie rozrywa. Usiadłam na ziemi by chwilę odpocząć.
-A co to za leniuchowanie? Rozgrzewka a ty już się zmęczyłaś?- powiedział złośliwie Abarai.
-Ty jesteś nienormalny Kenji! Weź idź się lecz!- wykrzyczałam wściekła i odeszłam. Słyszałam że krzyczy że mam wrócić, ale zignorowałam to. Poszłam najpierw do pokoju gdzie się przebrałam. No oczywiście tak jak Sensei powiedział. Rana mi krwawiła. Zmieniłam opatrunek i wyszłam. Weszłam do labiryntu. Szłam tak chwilę, aż wkońcu dokąś doszłam nie był to jednak ten sam ogród z fontanną. Przede mną były jakieś drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam.
-łał..
--------------
Jak się podoba?
Przepraszam że tak długo, ale nie miałam natchnienia :)

"Drugi wymiar"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz