46. Me and the devil walkin' side by side

483 13 0
                                    

Przemierzałam korytarze Ministerstwa Magii, tuż obok Draco, Lucjusza oraz, conajmiej, trzydziestki śmierciożerców, którzy w popłochu sprawdzali Ministerstwo Magii. Po głównym holu walały się gazety z ogłoszeniami, prócz tego wszyscy byli zdezorientowani i zdesperowani faktem, aby jak najprędzej znaleść Harrego Pottera i całą dwójkę jego przyjaciół. Naprawdę nie sądziłam jak wiele musieli mieć w sobie odwagi aby dostać się do samej paszczy lwa.

Poinformowano nas, iż sędzina Umbridge została zraniona i teraz przebywa w lecznicy, podobnie paru innych śmierciożerców. To wszystko stało się w sali rozpraw Sądu Łaski, dlatego też Nott senior także znajdował się teraz w lecznicy. Cała trójka narobiła naprawdę sporego zmieszania w imię czego? Umbridge zgłosiła, iż skradziony został medalion, jednak nie byle jaki medalion. Domyślałam się, iż ma on specjalne znaczenie, jednak nie wiedziałam nic więcej. Myślałam, iż Ministerstwo jest lepiej przygotowane na potencjalny atak ze strony Zakonu, jednak tak nie było.

— Czy cokolwiek zostało skradzione z dokumentacji Sądu Łaski?—spytałam.

— Niewiadomo, Pani.—powiedział pospiesznie śmierciożerca.— Medalion, jak narazie, jest jedynym skradzionym przedmiotem.

Lucjusz rozmawiał z pozostałą trójką wraz z Draco, a ja z jednym z ochroniarzy mojego sektora. Liczyłam, iż spotkam gdzieś Theo i będę mogła porozmawiać z nim na temat jego ojca, do którego obecności sama zdążyłam się przyzwyczaić i chociaż wydawać by się mogło, iż większość zwolenników Czarnego Pana jest bez serca, tak Nott Senior był wyjątkiem od reguły. Byłam nieco zła, iż wszystko zdażyło się pod naszą nieobecność, ponieważ uważam, iż w przeciwnym wypadku Potter by nam się nie wymknął, jednak nie mogłam nic na to poradzić i po prostu postanowiłam zabrać się za sprzątanie tego całego bałaganu.

— Pierdolony Potter.—warknął Theo za mną.

Odkręciłam się w stronę chłopaka i zobaczyłam jak wyciera rękawem togi krew z policzka. Wydawać by się mogło, iż nocna zmiana była najspokojniejsza, a jednak dzisiaj nikt nie mógł nawet na chwile zmrużyć oka w zaciszu swojego biura.
Draco odszedł od grupy śmierciożerców klepiąc jednego z nich w ramię, niemal natychmiast doskakując do swojego przyjaciela.

— Jak się czuje Twój ojciec?—zapytał.

Nott westchnął na słowa przyjaciela, a jeden ze strażników podał mu szmatkę, która prawdopodobnie miała posłużyć mu do zatamowania lekkiego krwotoku z nosa.

— A jak ma się czuć?—westchnął, krzywiąc się.— Oberwał Drętwotą tyle razy, że nie byłem w stanie zliczyć.

Potarłam ramie Theo i zerknęłam na Draco, który wydawał się być przygnębiony tym jak wyglądał jego przyjaciel i w jakim stanie był, co jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, iż chłopaka faktycznie interesował stan jego bliskich, co nie było w jego stylu i nie pasowało do obojętnej narracji jaką wykreował, jednak było urocze.

— Astoria, możesz zostać na noc?—zapytał Theo.— Mamy pełne ręce roboty, trochę skazanych wykorzystało zamieszanie i zbiegło.

Westchnęłam na słowa chłopaka, patrząc na Draco, który kiwnięciem głowy pozwolił mi zostać w Ministerstwie dłużej niż bym tego chciała.

— Ja też mam dużo pracy.—westchnął blondyn.

Nie sądziłam, iż w ciągu kilku godzin wszystko może wywrócić się do góry nogami, jednak właśnie tak było, a my nie byliśmy przygotowani na taki obór spraw, zwłaszcza teraz, gdy zaczęliśmy powoli konstruować naszą społeczność pod rządami Czarnego Pana.

— Draco, potrzeba nas przy wschodniej granicy. Potter przeteleporwowal się niedawno i z pewnością niedaleko.—powiedział Lucjusz.— Są rani.

Draco ucałował mnie w policzek i przytulił mocno do swojej piersi, a ja ufnie wciągnęłam jego zapach, słysząc energicznie bicie jego serca, za które oddałabym życie.

Bound to fall in love| D. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz