4. Już dobrze, princessa

676 40 3
                                    

Hunter

Cassie mam nadzieję, że to tylko złe przeczucie. Nie chcę być na twoim miejscu jeśli dowiem się, że znowu wpakowałaś się w kłopoty.

Ostatnim razem musiałem świecić za nią oczami, kiedy wdała się w ostrą wymianę zdań z jebanymi funkcjonariuszami policji. Nie mogę zaprzeczyć, że Cassie jechała po nich równo, ale było blisko, żeby zgarnęli ją na dołek.

Teraz idąc przez ten ciemny, długi korytarz, czułem ten chujowy, duszący niepokój. Było tu strasznie cicho. Jedyne dźwięki jakie odbijały się od ścian to muzyka grana na sali. Właśnie przechodziłem obok lekko uchylonych metalowych drzwi, kiedy nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zatrzymałem się i spod zmarszczonych brwi zerknąłem na wejście do jakiegoś pomieszczenia. Ktoś płakał. Nie mogłem się mylić. Pchnąłem mocno drzwi i wszedłem do środka. W głowie miałem tylko myśl, że to pewnie jakaś pijana dziewczyna, która pokłóciła się ze znajomymi, ale się, kurwa, pomyliłem.

Oddech ugrzązł mi w gardle na ten okropny widok. Tylko nie ona. Serce nawalało mi w piersi, a w głowie szumiało mi jakbym przywalił nią o ścianę. Cassie leżała na podłodze, a na niej siedział jakiś skurwiel, który ją dusił. Już jest martwy. Nie zwracałem uwagi na nic innego niż zapłakana twarz mojej siostry. Szybkim krokiem ruszyłem jej na pomoc. Zaszedłem gnoja od tyłu, złapałem go za gardło i zacząłem przyduszać. Kiedy puścił Cassie i zaczął się szamotać, zwaliłem go na podłogę obok niej i usiadłem na nim.

Dziewczyna zaczęła łapać ciężko powietrze. Widziałem w jej zamglonym spojrzeniu, że nie wie co się dzieje. Wpadłem w szał. Ten pierdolony kutas nie miał prawa, kłaść swoich kurewskich łap na mojej siostrze. Przestałem się hamować. Odwróciłem twarz i spojrzałem mężczyźnie prosto w oczy. W oczy, w których paliła się wściekłość. Jedną ręką złapałem go za gardło, a drugą wyprowadziłem cios prosto w jego twarz.

- To za podniesienie ręki na moją siostrę. - dłoń zaczęła mnie piec, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia.

- To za jej cierpienie. - kolejny cios padł na jego przebrzydłą gębę.

- Jakieś ostatnie słowa? - warknąłem, zadając cios za ciosem. Krewa zaczęła lać się po jego twarzy, a ja i tak nie przestałem.

Czułem pod skórą ten mrok, który od dawna palił mnie od środka. Nikt nie miał prawa krzywdzić mojej siostry. Z ust mężczyzny zaczęła sączyć się krew, a te śmieszne błagania ledwo był w stanie wymówić. Moja siostra, moja najlepsza przyjaciółka musiała cierpieć, więc on będzie cierpiał tysiąc razy bardziej. Kpiący uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy patrzałem na marne próby uwolnienia się przez tego chuja.

Nachyliłem się nad półprzytomnym mężczyzną.

- Nie powinieneś dotykać mojej siostry. - mówiłem cicho, tak, żeby tylko on był w stanie mnie usłyszeć. - Każdego, kto spróbuje ją skrzywdzić czeka coś gorszego. Masz to niesamowite szczęście, że nie jestem teraz moim ojcem, bo na szybkiej śmierci napewno by się nie skończyło, a ja nie mam cierpliwości do takich sukinsynów.

Mężczyzna patrzył na mnie zamroczonym spojrzeniem. Nie miał możliwości wypowiedzieć swoich ostatnich słów, bo krew doskonale mu to uniemożliwiała.
Wziąłem ostatni zamach, wykonując najmocniejszy z ciosów. Jego głowa opadła bezwładnie, a ciało przestało wykonywać najmniejsze ruchy, dające oznakę życia.

Ta śmierć i tak była zbyt łaskawa. Powinien cierpieć w męczarniach, ale teraz najważniejsza była Cassie.

Cassie

Złapałam się za obolałą szyję. Ledwo mogłam złapać oddech, moja klatka piersiowa unosiła się gwałtownie i opadała. Piekło mnie całe gardło. Co jest do diabła? Przez chwilę w mojej głowie panował totalny mętlik. Próbowałam unormować oddech, chciałam sprawdzić czy nic więcej mi się nie stało, ale ręce odmówiły mi posłuszeństwa. Przez chwilę siedziałam w kompletnym bezruchu, próbując zapanować nad roztrzęsionym ciałem.

Mafioso's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz