Przebudzenie, cz.6 - Hybrydy

24 6 2
                                    

Mężczyzna powoli otworzył oczy. Dawno nie czuł się tak wyspany. Przeciągnął się beztrosko, przymykając powieki jeszcze na chwilkę. Wreszcie usiadł, przeciągając się jeszcze raz, ziewnął głośno i sięgnął ręką pod poduszkę po zegarek. Był chyba jedną z niewielu osób, które wciąż używały zegarków, albo przynajmniej tych z analogowym cyferblatem. A on je po prostu lubił.

W końcu spojrzał na godzinę, dochodziło wpół do dwunastej. Niemożliwe, czyżby się zepsuł? Ponownie sięgnął za poduszkę i wymacał etui z okularami. Założył je i gapił się na ten zegarek jak sroka w gnat. Wpół do dwunastej.

Jak to się stało? W życiu by nie pomyślał, że jeszcze kiedykolwiek będzie mu dane spać do tej godziny. Na pewno nie przy małym dziecku.

À propos Siny... Podrapał się po rozczochranych włosach patrząc na puste miejsce między nimi. Po drugiej stronie łóżka w najlepsze spała Reina, za to pokój wyglądał jakby przeszło przez niego tornado.

Szuflady pootwierane, ubrania powyciągane i porozrzucane... widać było, że dziewczynka od dawna nie spała. Nie ma co się dziwić, zasnęła niemal w połowie drogi, a samochód działał na nią jak najlepsza kołysanka.

Mężczyzna nachylił się i ręką szturchnął ramię żony.
- Reina, obudź się - szepnął. - Wstawaj.
Kobieta mruknęła coś i wzruszyła ramieniem, jakby odganiała muchę, ale się nie obudziła. Spała jak dziecko. Co się z nimi działo? Odkąd Sina się urodziła żadne z nich nie spało nawet do dziesiątej.

Westchnął, ale wtedy przypomniał sobie pewien telewizyjny trik i pomyślał, że teraz może go przetestować. Nachylił się nad nią i najczulej, jak tylko mógł, wypowiedział dwa słowa:
- Sina zniknęła.

Gdyby żona nie robiła z tego takiej tragedii, uznałby jej nagłą pobudkę za przynajmniej zabawną. Co ważniejsze, ten mit okazał się prawdą.

W jednym momencie jej ciało zgięło się w kąt prosty, a przekrwione oczy o mało nie wyleciały z oczodołów. Zaczęła się gwałtownie rozglądać po pokoju, a jej głos brzmiał niemal rozpaczliwie.

- Co? CO?! Jak to zniknęła?!
- Wygląda na to, że trochę się tu nudziła, a my mocno zaspaliśmy. - wzruszył ramionami.
- I ty siedzisz tak spokojnie? - krzyknęła. - Trzeba ją znaleźć zanim będzie za późno!

Mahiro nie rozumiał stanu, w jaki wpadła kobieta. Ziewając, patrzył jak wyskoczyła z łóżka jak poparzona, i w koszuli nocnej wybiegła za drzwi zanim on zdążył wysunąć jedną nogę spod kołdry.

Słyszał tylko z korytarza oddalający się głos wołający ich córkę. Zdawało mu się nawet, że mimo paniki Reina starała się brzmieć naturalnie, choć średnio jej to wychodziło. Mężczyzna znowu westchnął i wyczołgał się z ciepłego łóżka.

Przesadzała jak zwykle, była po prostu przewrażliwiona. Podszedł do walizki stojącej w rogu pokoju, na której leżały ich ubrania. Założył je i powlókł się za żoną, całkowicie ignorując otoczenie. Nie chciał zostawać mocno w tyle, mimo że Reina sprawdzała każdy pokój, co ją spowalniało.

Dogonił ją na schodach i oboje zeszli po przeciwnych stronach, praktycznie nie rozmawiając ze sobą. Reina ciągle nawoływała, a Mahiro skupił się na dziwnych drobinkach na dywanie. Ciekawiło go, czy Hotaru wynajmuje ekipę sprzątającą, czy sama próbuje odkurzać. Sądząc po bałaganie, była to ta druga opcja.

Schylił się po jeden z kawałeczków, ale głos żony go powstrzymał.
- Zamknięte? Oby nie od drugiej strony - syknęła.
- A co jest za tymi drzwiami? - spytał obojętnie.

Zainteresował się gablotką stojącą tuż obok. Ostatnio, gdy byli tu z niemowlęciem, nie bardzo miał okazję przyjrzeć się wyeksponowanym wewnątrz trofeom.
- Służbowy pokój mamy - mruknęła, naciskając klamkę. - To tam jest ta wielka mapa Arazji, o której wspomniałam. Przez większość czasu ten gabinet był zamknięty na klucz, ale wiem, że często tam przebywała.

Klucz do UmysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz