Rozdział 20

56 4 1
                                    

Do końca tego dnia Kitsune nie spotkała zamaskowanego mężczyzny, jednak, gdy obudziła się kolejnego dnia czekała na nią drobna niespodzianka, a mianowicie, kiedy otworzyła swoje oczy jej perspektywa się zmniejszyła i mogła zobaczyć swoją czarną kitę, co było dopiero początkiem drobnych problemów.


Cóż, ten poranek w bazie akatsuki był bardzo wesoły, dopóki dziewczyna kontrolowała swoje pierwotne lisie zapędy do polowania, natomiast jej ofiarą nie stał się mały i niewinny zajączek, którego kochała, ale pod jej lisią postacią wydawał się być po prostu smaczną przekąską, na której widok oblizała się, co obserwował Itachi, który czekał w salonie na śniadanie, przygotowywane przez Konan.

- Poczekaj jeszcze trochę, Kitsune. Zjadanie tego biedaka ci niezbyt pomorze – zwrócił się do lisicy, brunet, biorąc zlęknionego gryzonia na ręce, by podzielić się z nim kawałkiem jabłka dla uspokojenia.

- Dzień dobry – mruknął zaspany blondyn, wchodząc do salonu, by potem klapnąć na kanapie, dopiero w następnym kroku spoglądając na ciemnego drapieżnika, przechylając przy tym głowę w bok, co zrobił też obserwowany przez niego żywy obiekt. – Kitsune-chan?...

- Dzisiaj chyba nie będziemy mogli się dogadać – przyznał Kisame, wchodząc do pomieszczenia wraz z jashinistą, który uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób, podchodząc do kunoichi, która tylko ostrzegawczo na niego zawarczała, pokazując swoje zęby.

- Ostrzegam cię Hidan, że teraz nie zawaha się ciebie ugryźć – powiedział jak zwykle lodowym głosem Pain, który zadziałał nawet na nią, co lekko zaskoczyło wszystkich, po chwili w pomieszczeniu byli już wszyscy prócz jednego wyjątku, jaki zjawił się, gdy wszyscy zasiedli za stołem, no oprócz Kitsune, która usadowiła się na kanapie, wyjątkowo mając ochotę na drżemkę.

- Zaczekajcie! Tobi też chce śniadanie! – na ten piskliwy i głośny dźwięk, choć w normalnej formie dziewczyna się nie bała, to tak nagły hałas postawił ją na nogi w takim tempie, że zdążyła okrążyć pomieszczenie kilka razy, ostatecznie chowając się pod stołem u nóg Konan.

- Tobi! – powiedzieli wszyscy jednocześnie karcącym tonem, gdy fioletowowłosa podniosła z ziemi lisicę, głaskając ją po ciemnej sierści, by ta uspokoiła swoje szybko bijące serce, jakie niemal nie pękło pod wpływem wysokiej dawki adrenaliny.

- Tobi przeprasza, Tobi nie chciał wystraszyć liska! – zaczął się tłumaczyć brunet wybuchając płaczem, co zostało przerwane dopiero, gdy najmłodsza z organizacji podeszła do niego, delikatnie przykładając swój pysk pod jego dłoń, co spowodowało natychmiastowe uciszenie się lizaka, który zaczął głaskać zwierzaka z zachwytem. – Kitsune-chan ma taką śliczną sierść, Tobi zrobi ci warkoczyki! – na te słowa nawet sama lisica nie zareagowała bardzo optymistycznie, jednak jedynie lekko się cofnęła, wracając na kanapę.

Po śniadaniu, Kisame udało się uratować jego młodszą przyjaciółkę od zabawy w salon fryzjerski z cukierkowym księciem i zamiast tego zabrał lisicę na spacer do jeziora, do którego ta weszła za nim, jednak po kilku minutach spokojnego pływania zaczęła polować na ryby ostatecznie wyławiając trzy sztuki, które wyniosła na ląd, jedną zjadając, a pozostałe ukrywając w wynalezionych kryjówkach.

- Jesteś bardzo łowiecką lisicą – stwierdził niebieskoskóry nieco zmieszany dzikim zachowaniem swojej towarzyszki, która w istocie teraz bardziej była lisem niż człowiekiem, lecz zachowywała się co najmniej jakby miała już młode i je też musiała wykarmić.

Ich dalsza przechadzka została zakłócona ponownie przez Uchihę, który tym razem już zabrał ze sobą długowłosą, którą wypuścił ze swych objęć kilka minut po odłączeniu się od rekina, gdy znaleźli się na kwiecistej polance pełnej różnokolorowych polnych kwiatów, które z fascynacją jego towarzyszka zaczęła obwąchiwać, spoglądając na niego z niewiedzą, gdy zaczął się śmiać, sam siedząc pośród roślin.

- Tak myślałem, że przypadną ci one do gustu, Kitsune – powiedział, obserwując jak ta ostrożnie stawia kroki, by nie uszkodzić żadnego z nich, po chwili siedząc naprzeciwko niego i delikatnie łasząc się do jego dłoni, gdy tylko wyciągnął on ją w jej stronę, ciekawy reakcji. – Ufasz mi, prawda? Jednak czy ja zasługuję na twoje zaufanie? – spytał w zamyśleniu sam siebie, sam widząc jak zdążyła się do niego przywiązać oraz do reszty członków, dlatego obawiał się o nią, wiedząc, iż większość z nich nie pożyje długo.

Mimowolnie przypomniał sobie o Rin, którą tak kiedyś kochał, niemal szalejąc za nią w rozpaczy, ale teraz jej śmierć nie była już tak bolesna i straszna, choć dalej uważał ją za bardzo ważną osobę w jego życiu, dalej ją kochał, tylko może trochę mniej, bo zjawił się ktoś inny na jej miejsce. Kitsune.

Była to niewątpliwie intrygująca postać na scenie Akatsuki, której powinno się obawiać ze względu na sam jej sposób działania i niecodzienne zdolności, w dodatku była doświadczona w walce, a widać to było po jej zgrabnych, bezszelestnych ruchach. Również jej charakter wydawał się mu zdecydowanie inny, tylko nielicznymi punktami wspólnymi.

Długowłosa była wrażliwa i z natury bardzo nieufna, chociaż w dużej mierze zależało to od jej lisiej strony, jednak nie zmieniało to faktu, iż zdawała sobie sprawę o wielu głupich zastrzeżeniach, jakie miała, karcąc się za to w myśli, nie wspominając o tym, że była inteligentna równie jak Itachi, będąc w stanie przejrzeć jego plany, gdyby tylko jej na tym zależało, lecz tak niebyło.

Była silna mentalnie i fizycznie, chociaż to nie zawsze znaczyło, iż w pełni akceptowała swoje czyny, niektórych po prostu nie będąc w stanie zapomnieć i pod tym względem była delikatniejsza od Rin, bo znała ból, znała smak porażki na tyle duży, by stracić swój cel w życiu, jednak była zbyt delikatna na ludzką krzywdę, aby zostawić ich samych.

Po wyrwaniu się z namysłu, z nudów zaczął pleść wianek, czego nauczyła go jego ukochana, podczas gdy czarna lisica spała spokojnie u jego nóg, całkowicie nie obawiając się od niego tego, że tym razem ją wystraszy i zresztą miała rację, bo nie przepadał za robieniem tego celowo w swojej niemal dziecięcej postaci.

Gdy tylko skończył, widząc, iż ta zdążyła się wybudzić, obserwując co robi, nieco dziwiąc się, kiedy poczuła jak kwiecista korona spoczywa na jej głowie, przyciskając lekko jej uszy, przez co wyglądała bardziej jak mały lisek niż już dorosłe stworzenie tego gatunku, którym i tak nie do końca była. Brunet zaśmiał się na widok, jak próbuje wyswobodzić swoje uszy, nie naruszając jego dzieła, więc sam ściągnął jej wianek, delikatnie ściskając go w dłoni.
 

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz