Rozdział 22

43 4 1
                                    

Po powrocie do bazy Kitsune ciągle myślała tylko o jednym, przez co początkowo miała problemy ze snem, czy nawet z jedzeniem, bo jakoś nie miała ochoty na śniadanie, choć ugotował je znany z dobrych umiejętności kucharskich Itachi. A nad czym tak zacięcie rozważała? Oczywiście, że o wczorajszej sytuacji z Obito.


Ten pocałunek był bardzo czuły i delikatny, jakby ten dorosły mężczyzna nie chciał jej spłoszyć, a z uwagi na jej lisią stronę, o to nie było specjalnie trudno, jednak ten gest utwierdzał ją w uczuciach do bruneta, w tym, iż stał się on osobą równie ważną co Gātsu, choć nadal… to uczucie nie mogło jej jego zastąpić.

Podobnie miał jej towarzysz, jaki leżąc na swoim łóżku i rozmyślając nad słowami dziewczyny, na temat tego, że nie zastąpi mu Rin. Miała racje, bo mimo, iż pozwolił sobie na traktowanie jej w sposób wyjątkowy, darząc ją tym samym uczuciem to, gdy tylko długowłosa odchodziła… Tęsknił okropnie za swoją pierwszą miłością.

Oboje westchnęli stwierdzając, że nie porzucą planu złapania biju, by spełnić plan księżycowego oka, w który zdecydowanie bardziej wierzył sam Uchiha, niż ciemnowłosa dziewczyna, ponieważ wizja ta była tak kusząca, iż ciężko było w pełni uwierzyć w jej prawdziwość i powodzenie.

Chcąc choć na chwilę skupić się na czymkolwiek innym, wybrała się na plac treningowy, na którym po raz pierwszy zawalczyła z Konan, bo musiała odzyskać swoją wcześniejszą sprawność zakłóconą przez jej ranę, która ostatecznie się zagoiła i ciemnowłosa nie musiała już na nią uważać tak jak wcześniej.

Kitsune weszła na środek placu, opierając jedną ze swoich dłoni o biodro, gdy druga, dzierżąca kunai, delikatnie zamachnęła się, wypuszczając ostrze w taki sposób, że wbiło się w środek tarczy, stojącej za nią, co w walce z prawdziwym przeciwnikiem dałoby przeważający efekt zaskoczenia. Przyzwała swojego klona, by poćwiczyć taijutsu.

Były to proste ciosy, choć niektóre ruchy potrafiły zaskoczyć nawet ją, jak nagłość z jaką obracała się do przeciwnika, zawłaszcza, iż stawiała zawsze na szybkość i refleks w swoim stylu walki, nieświadoma tego, że od jakiegoś czasu jest obserwowana przez dwóch swoich towarzyszy, zauważając to dopiero, gdy podcięła nogi swojej kopii, a ta rozpłynęła się w powietrzu.

- No, no, nie najgorzej, laleczko – zwrócił się do niej pierwszy siwowłosy, opierając się jak zwykle na swojej kosie, w międzyczasie mierząc ją spojrzeniem. – Ale to za mało, żeby mnie pokonać.

- Założę się, że więcej nie potrzeba – odezwał się Kisame, prowokując tym swojego znajomego, który tylko prychnął z obrazą, wskazując na dziewczynę, która trochę dziwnie się czuła słysząc ich rozmowę.

- Proponuję sparing do pierwszej krwi, bez jutsu – zaproponował wyznawca jashina, wyraźnie pewny swojego zwycięstwa, a jego przeciwniczka tylko przytaknęła, przywołując swoją ulubioną broń białą, gdy fiołkowooki chwycił za swoją trójzębną kosę.

I bez zbędnych rozmów przeszli do walki, którą rozpoczął rekin, będąc sędzią w tym pojedynku, który rozpoczął się od ruchu Hidana, który zamachnął się na brązowooką bronią w taki sposób, iż nawet genin byłby w stanie tego uniknąć, choć ten styl walki, który nie polegał na namyśle mógł dziwić osobę, która po raz pierwszy miała z nim do czynienia.

A dziewczyna korzystając z okazji, że jasnowłosemu zeszło trochę na wyciągnięciu ostrza z ziemi, zakradła się od tyłu, mając już zaatakować, gdy ten odparł jej cios, chwilę z nią się siłując, dopóki nie odskoczyła ponownie na bezpieczną odległość, zdając sobie sprawę z tego, iż platynowowłosy jest od niej silniejszy fizycznie, jednak tylko w bliskim dystansie.

Ta walka była o tyle trudna, że niebieskowłosa nie chciała mocno zranić swojego towarzysza, bo wystarczyła tylko kropla krwi, by ich pojedynek się skończył, a także nie mogła zmienić się w lisa, bo potrzebowała do tego trochę chakry, której w tym starciu nie miała używać. Zastanowiła się chwilę, wkładając jedną dłoń do kieszeni, gdy Jashinista ponownie ruszył na nią taranem.

Wtedy wykorzystując jego bliską obecność, rzuciła bombę dymną, znikając w ciemnym dymie, by zyskać nieco na czasie, nieco wyprowadzić swojego towarzysza z równowagi, co obniżyłoby jego ostrożność. Oczywiście mężczyzna wyskoczył z dymu, lecz musiał poczekać, gdy ten opadnie, aby zauważyć na nowo swoją przeciwniczkę, która do tego czasu zdążyła przygotować swoją pułapkę.

- Tak się boisz ze mną zmierzyć, że uciekasz? – próbował ją wywabić z kryjówki, wbijając swoją kosę w miejsce za jedną tarczą, gdy usłyszał dochodzący stamtąd szelest, którym okazał się być tylko kunai… z wybuchową notką, co spowodowało wybuch, od którego odskoczył w miejsce, które przewidziała kolorowowłosa, naciągając żyłkę, tym samym aktywując kunai’e, jakie otaczały go z każdej strony.

Jasnooki przeklną pod nosem, próbując wybronić się z tej sytuacji swoją kosą i jej końcem, który odczepił, pokazując ostry koniec, ale chociaż udało mu się wszystkie je odbić, przez skupienie jakie im poświęcił, nie zauważył młodszej dziewczyny, która niespodziewanie podcięła mu nogi, jednocześnie swoimi pazurami przecinając lekko jego skórę na szyi, które od razu po tym wróciły do swojej normalnej wielkości.

- Kitsune wygrała, więc i ja wygrałem – oznajmił niebieskowłosy, tylko bardziej denerwując tym swojego przyjaciela, który odrzucił pomoc długowłosej, w postaci dłoni, by pomóc mu wstać, szybko odchodząc od posiadaczki piwnych tęczówek, która westchnęła ciężko, niezadowolona z takiego obrotu spraw, bo teraz Jashinista się na nią złościł.

- Nie powinieneś był go prowokować, Kisame-san – stwierdziła najmłodsza w całej organizacji, w odpowiedzi słysząc jedynie jego nerwowy śmiech, choć sama nie mogła zmusić się do uśmiechu, dalej trzymając w ręce jednego z kunai, którego nie zdążyła jeszcze schować.

- Coś cię dręczy, Kitsune? – zapytał w końcu, dostrzegając jej odbiegające od normy zachowanie, przysiadając tuż obok niej, gdy usiadła na podłożu, zginając jedną nogę, by oprzeć o nią rękę.

- Po prostu… Zastanawiam się czasem, czy to co robię w ogóle powinno mieć miejsce. Czy przypadkiem nie zboczyłam ze swojej początkowej drogi losu i kim bym była, gdybym zrobiła coś inaczej – odpowiedziała, nie patrząc na swojego towarzysza, który rozumiał co miała na myśli.

- Też się nad tym zastanawiałem, dopóki nie uświadomiłem sobie, że nie mogę zmienić swojej przeszłości. Mogę jedynie wpłynąć na lepszą przyszłość – na jego słowa przytaknęła, przyznając mu rację, po chwili wstając. – Jestem ci winny trening za tą sytuację z Hidanem – dodał, na co uśmiechnęła się lekko, a rekin mógł szczerze przyznać, iż jej uśmiech był największą nagrodą, jaką mógł dostać i choć pojawiał się dość rzadko, to wręcz wymuszał odwzajemnienie tego gestu.
 

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz