(To jest ostatnia wersja, mam bardzo mocną wenę)
Diana Walker otworzyła oczy, budząc się w półmroku sypialni. Na jej komodzie, obok starych książek, leżało radio marki Zenith, z którego cicho wydobywały się dźwięki muzyki. Przetarła zaspane powieki i wstała, czując chłód drewnianej podłogi pod stopami. Przechodząc przez korytarz, mijała rodzinne fotografie w ciężkich, drewnianych ramach, powieszone na ścianach o ciepłym, brzoskwiniowym kolorze. Sufit zdobiły delikatnie wyprofilowane listwy, a światło wielkiego kryształowego żyrandola zalewało przestrzeń złotym blaskiem.
Schodząc po krętych, białych schodach, Diana czuła zapach świeżo zaparzonej kawy i starego dymu tytoniowego, który przesiąkł wszystko wokół. W jadalni, przy dużym stole z ciemnego drewna, siedziała para po czterdziestce. Eleanor, kobieta o lekko kręconych, brązowych włosach, ubrana w granatową sukienkę z dekoltem w kształcie litery V, trzymała w dłoni filiżankę porcelany z delikatnym wzorem, którą odkładała na stary, haftowany obrus.
— Diana, nadal tu jesteś? — zapytała surowym tonem, unosząc wzrok znad filiżanki. — Twój ojciec kupił ci dom w Hurricane, a ty wciąż tkwisz tutaj. Naprawdę niczego nie doceniasz! — Eleanor podniosła głos. — Masz już dwadzieścia pięć lat! Beatrice dawno wyszła za mąż, a teraz spodziewa się dziecka. A ty? Przynosisz nam tylko wstyd!
Słowa Eleanor rozbrzmiewały w jadalni, której ściany zdobiły stare tapety z delikatnym wzorem kwiatów. Diana poczuła, jak ciężar tych słów przygniata ją coraz mocniej. Ojciec Diany, mężczyzna o czarnych włosach, siedzący za gazetą The New York Times, podniósł wzrok i spojrzał na żonę.
— Eleanor, nie zapominaj, że nie jesteś jej matką. Nie mów do niej w ten sposób — powiedział spokojnym, ale stanowczym tonem.
Jego głos brzmiał ciężko, jak zawsze, kiedy chciał postawić na swoim. Jego autorytet sprawiał, że nawet Eleanor musiała ustąpić, choć jej oczy wciąż błyszczały z gniewu. Diana nie czuła jednak ulgi. Wiedziała, że ojciec jest surowy i nigdy nie miał zamiaru jej rozpieszczać.
— Pakuj się, jedziemy — dodał ojciec, patrząc na nią poważnym spojrzeniem, które nie pozostawiało miejsca na dyskusję.
Trzy godziny później, Diana stała na peronie dworca, patrząc na nadjeżdżający pociąg. Otaczał ją zapach smaru, dymu z kominów lokomotywy i świeżo naoliwionych torów. Pociąg zatrzymał się z sykiem, a Diana, niosąc swoją walizkę marki Samsonite, weszła do środka. Stary wagon z drewnianymi wykończeniami i oknami ze szkłem o delikatnych zniekształceniach przypominał jej podróże, jakie odbywała z rodziną w dzieciństwie.
Kiedy znalazła swój przedział, usiadła na jednym z siedzeń obitych w ciemnoczerwony aksamit, patrząc przez okno na oddalające się sylwetki jej rodziców. W miarę jak pociąg ruszał, Diana poczuła, jak wszystkie jej wątpliwości zostają na peronie. Stukanie kół o szyny i cichy szum rozmów innych pasażerów działały na nią kojąco, aż w końcu zasnęła.
Dwie godziny później Diana stała przed dużym, białym domem. Na podjeździe stał czarny Chevrolet Impala z połyskującą chromowaną kratką. Cisza otaczająca to miejsce była niemal namacalna, przerywana jedynie odgłosem jej kroków na żwirowym podjeździe. Diana weszła do domu, zamykając za sobą ciężkie, drewniane drzwi. W korytarzu, na starym dębowym kredensie, leżał telefon z obrotową tarczą marki Bell System. Obok niego stała lampka w stylu art déco, rzucająca delikatne światło na ciemne ściany.
Położyła swoje walizki na podłodze i przeszła do salonu. Stary dywan z orientalnym wzorem, kominek z ozdobnymi kaflami i stare skórzane fotele tworzyły przytulny, choć nieco przygnębiający nastrój. W powietrzu unosił się zapach starego drewna i kurzu.
Nie miała jednak czasu na odpoczynek, bo telefon w korytarzu zadzwonił, przerywając ciszę. Diana podniosła słuchawkę, czując, jak zimny bakelit chłodzi jej dłoń.
— Halo? — zapytała, przykładając słuchawkę do ucha.
— Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do Diany Walker? — zapytał mężczyzna po drugiej stronie linii, jego głos brzmiał ciepło i uprzejmie.
— Tak, to ja — odpowiedziała, starając się ukryć nerwowość.
— Cudownie! Dzwonię z Freddy Fazbear's Pizza. Czy pani zgłoszenie o pracę jest nadal aktualne?
— Tak, jest. Czy moja oferta została zaakceptowana? — zapytała, serce bijące nieco szybciej.
— Tak, chcielibyśmy, aby stawiła się pani jutro w biurze o ósmej rano. — Ton rozmówcy był rzeczowy, ale uprzejmy.
— Dziękuję, będę na czas — odpowiedziała Diana, czując mieszankę ulgi i ekscytacji.
— Do widzenia!
Diana odłożyła słuchawkę i westchnęła, patrząc na telefon. Nowe miasto, nowa praca, nowe życie. Wszystko wydawało się zbyt szybkie, ale jednocześnie konieczne. Czekało ją zupełnie nowe doświadczenie, w którym musiała się odnaleźć. Czuła, że musi zrobić to dla siebie, nawet jeśli wszystko wokół wydawało się nieznajome.
___________________________________________________________
Podoba się? Mam szczerą nadzieje że tak <3
CZYTASZ
"Prove it, Darling"
FantasyHistoria opowiada o zakłopotanej dziewczynie, który rozpoczyna pracę w Freddy Fazbear's Pizza. Szybko zdaje sobie sprawę, że dzienna zmiana nie będzie taka łatwa. A szczególnie nie z panem Aftonem. Uwaga Książka zawiera: -Wulgarny język -Krew -Scen...