~14~

207 17 4
                                    

- Boże, Mindy! - krzyknęła Amber wychodząc z szatni po w-f'ie. Wymieniona dziewczyna prychnęła śmiechem.

- Nie strasz mnie tak może, co? - starsza przechyliła głowę na bok marszcząc delikatnie brwi. - O co ci chodzi? Przecież ja sobie tutaj tylko stoję. Za drzwiami. Czekając na ciebie.

- Na mnie czy na Tarę? - Freeman skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - No w sumie to na was obie. Tak ładnie trzymające się za ręce... - Meek-Martin spojrzała na nią niewinnie.

- Oj Mindy, Mindy... - westchnęła cicho młodsza Carpenter wychodząc zza najstarszej przyjaciółki. Złapała ją za rękę, a drugą rozczochrała jej lekko włosy. - Zadowolona? - zaśmiała się cicho najniższa.

- Zdecydowanie! - Mindy uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła telefon z prędkością światła robiąc im kilka zdjęć.

- A tak pomijając wszystko.. co wy na to by dzisiaj wieczorem zrobić u mnie w domu monopoly? I to takie na poważnie? - spojrzała na obie dziewczyny z błyskiem w oczach. Wiedziała, że nie odmówią, jednak chciała mieć pewność o przekonaniu ich.

- Jasne, czemu by nie? - młodsza Carpenter prawie, że od razu się zgodziła. - A ty, Amber? - wzrok obu dziewczyn skierował się teraz w stronę najstarszej.

- Eeh... Dobra. Niech tym razem wam będzie. - wyższa brunetka przewróciła jedynie oczami i zaczęła iść w stronę wyjścia ze szkoły.

- Tak jest! - ucieszyła się młodsza z rodzeństwa Meek-Martin i pobiegła za pozostałymi.

Dziewczyny porozmawiały o szczegółach tyłu o której godzinie, jak się ubrać oraz co przynieść. Mindy poszła do siebie po czym pobiła brata za brudną kanapę, a Tara wraz z Amber poszły do starszej.

- Amber! - krzyknęła młodsza schodząc powoli po schodach trzymając mocno spódniczkę na sobie. Wiedziała że Freeman jest już na dole ubrana i ogarnięta do końca.

- Tak? O co chodzi? - wymieniona dziewczyna wychyliła głowę zza kanapy. - Masz może jakiś pasek, który byłby dobry dla mnie? Wszystkie twoje spódniczki ze mnie spadają, a żaden pasek im nie przeszkadza. - powiedziała cicho młodsza Carpenter.

- Hmm... Myślę, że może być u mnie pod poduszką. - Amber jedynie wzruszyła ramionami. - Pod poduszką? Po co ci pasek pod poduszką? - spojrzała na nią pytająco.

- Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy może nam się przydać, prawda? - zaśmiała się starsza i wróciła do wcześniejszej czynności.

- Haha Amber. Bardzo śmieszne. - prychnęła cicho Tara i wróciła z powrotem na górę.

Nie mam zbytnio pomysłu na ten czas więc dajmy bo tak 5 minut przed wyjściem.

- Tara pospiesz się, bo jeszcze przyjdziemy spóźnione. - wyższa brunetka czekała już przy drzwiach.

- Już idę, idę! - młodsza Carpenter skończyła układać włosy, wyszła szybko z łazienki i podbiegła do starszej zakładając w pośpiechu buty.

Amber jedynie stała obok niej i śmiała się kiedy nie mogła do końca zawiązać sznurówki.

Po chwili męczarni dla Tary obie dziewczyny wyszły z budynku i udały się w stronę domu rodzeństwa Meek-Martin.

Kilkanaście minut później Tara wraz z Amber stały przed drzwiami domu. Obie miały na sobie białe koszule wraz z srebrnymi łańcuszkami. Amber miała nałożoną na koszulę czarną marynarkę oraz czarne spodnie. Tara w tych samych kolorach spódniczkę wraz z swetrem.

- No nasze ulubione zakochane gołąbeczki przyszły. - uśmiechnęła się Mindy otwierając im drzwi. Dziewczyny weszły do środka, a młodsza z rodzeństwa szła za nimi. Meek-Martin zaprowadziła je do salonu. Wszędzie były zgaszone światła, a jedynym jego źródłem było mnóstwo świeczek rozstawionych po pokoju.

Każdy z zebranych nastolatków był ubrany w podobny sposób co one dwie. Cóż... Trudno by było gdyby nie byli.

Uwagę Amber przykuła liczba osób dookoła stołu. Myślała że będzie tylko ona, Tara, Mindy, Chad oraz Liv co daje 5 osób. Jednak każdy widział że była 6 osoba.

- Wes? - zapytała cicho Amber. - To ty? Wróciłeś?

Wymieniony chłopak uśmiechnął się. - Cześć Amber, Tara. Tak, to ja. - jego głos. Działał powoli starszej na nerwy. Dobrze wiedziała, że ten piórkowowłosy darzył Tarę tymi samymi uczuciami co ona jednak miała nadzieję, że Wes nic tym razem nie będzie próbował osiągnąć.

Wszyscy usiedli już dookoła stołu. Oczywiście jedno wolne miejsce było obok tego blondyna, które oczywiście zajęła nasza ukochana Tara.

Siedzieli od lewej do prawej: Meek-Martin, Hicks, Carpenter, Freeman, McKenzie i nasz drugi z rodzeństwem chłopak Meek-Martin.

Gra ciągnęła się na początku dosyć spokojnie. Kilka kłótni między przyjaciółmi oczywiście było, jednak nie jakieś do końca poważne. Dla Amber zaczęło się gorzej po drugiej godzinie.

Wes siedział blisko Tary. Zbyt blisko. Amber oczywiście była nie zbyt miło nastawiona pod tym względem do syna szeryfa, jednak wolała wmawiać, że to jej się jedynie wydaje.

Kolejne kilkanaście minut później. Chłopak znów się przybliżył oraz co? Jak Amber na złość położył swoją dłoń na kolanie najmłodszej z grupki zataczając kciukiem niewielkie kółeczka.

Dobra. Amber jeszcze by zrozumiała, gdyby młodsza Carpenter powiedziała mu żeby przestał czy coś. Tara jakby na złość ignorowała to, co robił blondyn.

Przepraszam bardzo ale ona o mnie już zapomniała czy jak? ~ Zastanowiła się przez chwilę Freeman.

Amber miała nadzieję, że po jakimś czasie najmłodsza się opamięta i zwróci uwagę starszemu, jednak wszytko było nie potrzebne.

••••••••••••••••

Hej, hej!

Tutaj taki kolejny, krótki, uzupełniający pustki rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i będziecie cierpliwie czekać na następny ;)

Miłego wieczoru^^
Dobranoc<33

||•To tylko przyjaciółka•|| ~Tamber~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz